Wstałam
i powlokłam się przez pokój. Dzwonek do drzwi znów się odezwał. Otworzyłam
drzwi i wystawiłam głowę. To był Rafael. Ten nowy.
-Hej,
martwiłem się.
-Skąd
wiesz gdzie mieszkam?- spytałam chłodno i podejrzliwie.
-No…
w sekretariacie podałem się za twojego kuzyna.
-Po
co?
-Nie
pojawiłaś się w szkole. Martwiłem się, że coś ci się stało.
-Wszystko
jest w porządku. Możesz już iść.
-Kiedy
wrócisz do szkoły?- zapytał.
-Za
kilka dni. Po co ci ta wiedza?
-Mogę
ci przynosić notatki.
-Nie
potrzebuję ich.- warknęłam.
-Z
tego co słyszałem pani Ronwoll się ciebie czepia. Na pewno sprawdzi twój zeszyt
po twoim powrocie i nie powstrzyma się od wstawienia oceny.
Niech
to, nienawidzę gdy inni mają rację. Rozpoczęła się walka na wzrok. Oboje nie
mrugaliśmy przez dłuższy czas. Lecz musiałam odwrócić wzrok. Patrzenie w jego
szare, niemal białe, oczy nie było na moją psychikę.
-W
takim razie przyniosę ci notatki po lekcjach.
-Nie
myśl, że cię wpuszczę.
-Wiem.
To do zobaczenia.- uśmiechnął się i poszedł.
Gdy
był już jakiś kawałek od mojego domu do drzwi podeszła ruda Rebecca, wpuściłam
ją. Gdy zamykałam za nią drzwi napotkałam pytające spojrzenie chłopaka. Mimo iż
to było dziecinne pokazałam mu język. Poszłam do kuchni ale musiałam wejść
bokiem. Ech, czemu nie mogę nimi choć trochę poruszać.
-Nie
możesz ich złożyć?- spytała zdziwiona.
-Nie
mogę nimi w ogóle ruszać.
-Pomóc
ci?
-Nie.
Spojrzała
na mnie pytająco.
-A
jak potem będę korzystać z toalety?
-A
no racja.
Usiadłam
na krześle i wróciłam do wspomnień mojego snu. Po raz pierwszy to nie był
koszmar. Czułam się z tym dziwnie. A nawet ryzykuję stwierdzenie, że nieswojo.
Wiem, że złe sny wrócą, że to był tylko wyjątek ale głupia nadzieja nie
próżnowała tylko zagrzała sobie miejsce w moim sercu. Potem i tak umrze.
-Lilly.-
powiedziała ruda Rebacca, która była niespodziewanie blisko.
-Co?
-Pytałam
czy chcesz kawę czy herbatę?
-Kawę.
Ile ci jestem winna?- wstałam by pójść po portfel.
-Za
co?
-Za
zakupy.
-Daj
spokój, później się jakoś zrewanżujesz. Może opowieściami o niebie?
-Ale
ja się urodziłam na ziemi.- powiedziałam odwracając się do niej przodem.- Niebo
jak i Piekło upadły.
-Jak
to?
-Nie
wiem jak to się stało ale wiem, że szlak najpierw trafił Raj. Potem w gruzy
legło piekło.
-Czemu?
Z
dziwnych przyczyn była zainteresowana.
-Nie
ma cienia bez światła ale czemu to cię interesuje?
-Wiesz…-
powiedziała dziwnym tonem.- możemy porozmawiać o czymś innym.
-Okej.-
powiedziałam spokojnie.
-Na
przykład o Rafaelu…- znowu ten dziwny ton i na dodatek dziwny uśmiech.
-Czemu
chcesz o nim gadać?
-Bo
był tu, w trakcie lekcji, rozmawiał z tobą.
Już
wiem o co jej chodzi.
-Między
nami nic nie ma.
-Naprawdę?
Hm…
-To
może porozmawiamy o Macie?
-Nie
widzę powodu.- zaczerwieniła się.
-Och
a ja owszem.
-To
nic takiego.- zaczęła się tłumaczyć.
Mam
cię., pomyślałam. Przez chwilę wyjąkiwała różne sylaby i litery w próbie
wyjaśnienia, „że on podoba jej się tylko trochę”. Cha cha, sranie much i będzie
wiosna. Uśmiechnęłam się podstępnie. Już ja ich do siebie zbliżę.
-Ale
dlaczego Rafael tu był?
-Chciał
sprawdzić co ze mną i zaoferował, że przyniesie notatki.
-Uu.
-Nie
wyobrażaj sobie zbyt wiele, nie wpuszczę go nawet do domu.
-Mogłabyś
mu powiedzieć.
Spojrzałam
na nią wymownie. Podniosła dłonie do góry w poddańczym geście. Westchnęłam a
ona postawiła przede mną kubek z kawą i jakieś ciastko. Wzięłam się za powolne
dziobanie. Potem już czas szybko zleciał. Ruda zaproponowała jakiś film a gdy
dowiedziała się, że nie oglądałam ich, wybrała trzy. Pierwszy był film o jakimś
Bondzie. Zdziwiło mnie to, że tak łatwo wszystko mu poszło. Następna była jakaś
komedia po której przyszedł Rafael i przyniósł notatki.
-Oto
one.- powiedział gdy otworzyłam drzwi.
Wzięłam
je i mruknęłam pod nosem podziękowania. Zamknęłam drzwi i zerknęłam na notatki.
Wtedy zauważyłam, że nie będę musiała ich przepisywać bo są to kserówki.
Ostatni film jaki obejrzałyśmy to horror. Dziwiło mnie, że bohaterowie są tak
głupi. Na tym filmie tuliłyśmy się do siebie tak jakby od tego zależało życie bohaterów. Co chwilę
krzyczałyśmy. Po filmie była godzina 18:50. Dziewczyna spojrzała przez okno i
jęknęła. Było już ciemno.
-Mogę
zostać? Proszę.
Szybko
pokiwałam głową. Też się bałam. Przez resztę dnia nie odstępowałyśmy się na
krok. Panowała głucha cisza bo obie nic nie mówiłyśmy. Najpierw wzięłyśmy coś
do jedzenia i parę noży do obrony. Zamknęłyśmy wszystkie drzwi i okna po czym
udałyśmy się po materac na strych. Ja miałam szybko wziąć owy przedmiot o ona
stała z nożem i rozglądała się na boki. Nagle rozległ się jakiś hałas i coś
sfrunęło na nas. Zaczęłyśmy krzyczeć. Dopiero po chwili uświadomiłyśmy sobie,
że to nietoperz. Zaśmiałyśmy się ale szybko zeszłyśmy ze strychu gdy tylko
materac i pompka znalazły się w moich rękach. Udałyśmy się do mojego pokoju
gdyż miał osobną łazienkę. Szybko napompowałyśmy materac a ja zaczęłam
przepisywać notatki z historii i WOSu. Gdy skończyłam Rebecca wyszła z łazienki
a ja do niej weszłam. Po szybkiej kąpieli, jeszcze szybciej ubrałam piżamę i wyciągnęłam
pościel dla rudej. Położyłyśmy się spać ale gdy miałam gasić światło, ruda
spanikowała.
-Lilly,
możesz zostawić zapalone światło?
-Oczywiście.
Położyłyśmy
się spać ale jakoś nie mogłyśmy zasnąć.
-Lilly,
mogę spać z tobą?
Przez
chwilę pomyślałam by jej odmówić. I właśnie wtedy usłyszałyśmy głośny grzmot.
Obie krzyknęłyśmy.
-Jasne.-
powiedziałam.
Po chwili już obie
zasnęłyśmy. Znów śniły mi się koszmary. Znów to samo. Gdy się obudziłam znów
sięgnęłam po tabletki i wodę. Położyłam się z powrotem i zasnęłam. Obudziłam
się sama w pokoju i byłam przerażona. Po chwili jednak uspokoiłam się. Obok
leżał liścik w którym ruda zapewniała, że nic jej nie zabiło. Wstałam i
sprawdziłam stan skrzydeł. Ze zdumieniem zauważyłam, że już się zrosły.
Złożyłam je i wzięłam długi porządny prysznic. Wyszłam z łazienki i postanowiłam
zjeść śniadanie. Właśnie miałam usiąść gdy rozległ się dzwonek. Westchnęłam, to
pewnie Connors. Podeszłam do drzwi i chciałam otworzyć je ale gdy tylko je
uchyliłam ktoś je popchnął i wszedł do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz