środa, 25 grudnia 2013

LIBSTER AWARD

Wchodzę sobie dziś spokojnie na bloga. Patrzę, że mam nowy komentarz. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Cieszę się jak głupia (albo wariatka, daję wam wybór). Nominowała mnie Charlie Blilove (wielkie ci dzięki).
A oto jej pytania:
1. Twój wymarzony prezent?
2.Z kim spędzałeś/aś święta?
3. Twoja ulubiona potrawa świąteczna?
4. Twoja ulubiona kolęda?
5 Twoja ulubiona piosenka?
6.Co cie skłoniło do założenia bloga?
7.Ile masz lat?
8. Jak poważanie traktujesz prowadzenie bloga?
9.Herbata z cukrem czy bez?
10. Jaki film bądź książka spowodował refleksje na temat twojego życia?
11.Twoja ulubiona zabawa z dzieciństwa?


1. Ciekawa książka.
2. Rodzina.
3. Uszka z barszczu
4. Gdy śliczna Panna
5. Żeby tylko jedna... ale tak ostatnio to She Wolf David Guetta
6. W sumie nie wiem. Chciałam... nie wiem... sprawić by inni poczuli się szczęśliwsi, bo ktoś czyta ich opowiadania, by osoby te wiedziały, że... by spowodować uśmiech na czyjejś twarzy
7. eh.... no dobra..... 17
8. Uwielbiam to, stał się częścią mnie. I żałuję każdego dnia w którym nic nie dodaję.
9. No oczywiście, że z cukrem. Ja lubię słodką i cieplutką herbatkę.
10. Śmierć urzędnika, Opowieść Wigilijna (książki)
11. Bawiłam się z sąsiadką i siostrą w Kod Lyoko (nie śmiejcie się)

Odpowiadanie skończone. Teraz nominowani:

Hermiona Riddle- Córka Czarnego Pana

Czerwony Piach

Ofiara Wróżek

Córka Lucyfera

Be carful what you wish.... You can this receive

***


I oto moje pytania:

1. Jak długo prowadzisz bloga?
2. Co dostałaś na święta?
3. Co cię zmotywowało do prowadzenia bloga?
4. Lubisz śnieg?
5. Jaką książkę lubisz najbardziej?
6. Najdziwniejsza rzecz jaka cię spotkała?
7. Masz zwierzaka?
8. Lubisz kolor pomarańczowy albo zielony?
9 Jaki lubisz kolor?
10. Oglądałaś Dzwoneczka?
11. Co to jest? Rano chodzi na czterech nogach w południe na dwóch a wieczorem na trzech?


No to na tyle. Wybaczcie mi, że nie nominowałam 11 osób ale potem (chodzi mi o odniesienie czasowe, nie pot) je dodam. Postaram się coś dodać za dnia lecz nic nie mogę obiecać. No to pa. Miło było znów się spotkać.

piątek, 13 grudnia 2013

Ehh.... Jakoś nie mam pomysłu na tytuł

Wiem, wiem. Zniknęłam z tej planety. Powróciłam jednak, nie martwcie się. Jednak ostatnio tak mi się nie chce. Z chęcią weszłabym pod łóżko ale z braku takiej możliwości zakopanie się pod kołdrą by wystarczyło. No niestety się nie da. Cały świat jest przeciw mnie, wszystko mnie de motywuje. Gdy patrzę na samochody, domy, drzewa, trawę, ludzi, zwierzęta, chmury, niebo, słońce (na to ostatnie niechętnie) to mi się nie chce. Nawet miałam ochotę by świat zwiedzać na piechotę. Więc czemu piszę? Bo śnieg się stopił. Moim zdaniem śnieg to białe gówno spadające z nieba. Eh, nie chce mi się. Niech ktoś mnie porządnie spoliczkuje. Tak od serca, boleśnie. I jeszcze jedna sprawa. Chodzi mi o narrację w opowiadaniu. Zdradzę wam coś w sekrecie. Teraźniejsza, przeszła czy tam przyszła. Z tym mam problem. Po czasie narracji skaczę jak głupia po trampolinie. Serio. Więc z góry przepraszam za to bo nie mam nad tym żadnej ale to żadnej kontroli. 

No to chyba tyle na dziś. Idę znaleźć osobę która mnie spoliczkuje. Pa.

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 6

Wiem, wiem kolejny głupi rozdział. Pewnie wam się nie podoba ale nie chcecie mi tego mówić by mnie nie ranić. Kocham was za to ale piszcie co o tym myślicie. Błaaagaaam. Jeśli chodzi o pisanie opowieści to jestem chyba ułomna. 

13 lat później.

Leżę na jakiejś polanie i wpatruję się w bezkształtne chmury. Zamykam oczy. Tak bardzo pragnę..
 Nagły ruch obok powoduje przerwanie moich rozmyślań. Odwracam głowę i widzę znajomą osobę. Wyciągam rękę gdy nagle blond włosa głowa odwraca się a we mnie wpatrują się martwe błękitne oczy. Z ust wypływa stróżka krwi. Siadam gwałtownie i opieram głowę na dłoniach. Zawsze ten sam koszmar. Po co ja tu wracałem? Wstaję i kieruję swoje kroki do łazienki. Przemywam twarz i patrzę w lustro. Z niego wygląda chłopak z czarnymi jak noc włosami, i szarymi podkrążonymi oczami. Demoniczna krew sprawia iż płeć piękna nie jest w stanie mi się oprzeć. Mogę mieć każdą…. prawie. Ta jedyna zginęła ratując mi życie. Patrzę na swoje ręce. One by miały obiekcje do zmiany programu żałoby. Otwieram szafkę i wyciągam z niej żyletkę. Patrzę na nią a w błysk światła mignęło mi błękitne oko.
-Kurwa!- krzyczę i rzucam ją do zlewu.
Opadam na ścianę i biorę kilka głębokich wdechów. Gdy się uspokajam z powrotem sięgam po przedmiot i siadam na podłodze. Spoglądam na pustą przestrzeń. Po kilkunastu bolesnych cięciach pojawia się tam para oczu. Taka jaką pamiętam. Przemywam rękę pod zlewem z zabraniam ranom goić się. Po takim małym odprężeniu wracam do łóżka i ponownie zapadam w sen. Budzik powiadamia mnie, że jest 8:00. Oczywiście nie muszę o tej godzinie wstawać ale nie potrafię go przestawić. Zwlekam się z łóżka i ubieram pierwsze lepsze rzeczy by po chwili wyjść na miasto. Szukam kolejnej rozrywki na jedną noc. Poprzednio nie udało mi się żadnej odpowiedniej dziewczyny znaleźć ale dziś się uda. Przy kawiarni siedzi do mnie tyłem jakaś blond włosa dziewczyna. Podchodzę do niej z uśmiechem który powala wszystkie dziewczyny.
-Hej, coś się stało?- pytam.
Spoglądam w jej zielone oczy. Zły kolor ale może być.
-A co się miało stać?- prycha.- Pewien debil znowu mnie olał.
-Rzeczywiście debil.

Wieczór.

-Idę wziąć prysznic.- mówię.
-Wróć za chwilę.- mówi rozciągając się na łóżku.
Biorę szybki prysznic i wycierając włosy wracam. Widzę jak Lidia odstawia budzik.
-Co zrobiłaś?
Mam nadzieję, że nie to co myślę.
-Przestawiłam budzik. Po co ma nas budzić o ósmej.
Zwiesiłem głowę i uderzyłem pięścią w ścianę.
-Coś się stało? Mogę z powrotem go nastawić.
-Wynoś się.- mówię ledwie nad sobą panując.
-Słucham?
-Wynoś się! Już!
Wstaje patrząc na mnie w szoku.
-Nie chcę cię tu widzieć!- drę się.
Wybiega po jakimś czasie słyszę jak trzaska drzwiami. Kręcę się w kółko. Dawno tego nie robiłem. Nie, nie mogę tego zrobić. Ale potrzebuję. Nie jestem słaby! Ale i tak to zrobię. Wychodzę z pokoju i idę do pomieszczenia na końcu piętra. Po cichu otwieram drzwi i stoję w pokoju, który kiedyś należał do nastolatki. Podchodzę do szafy. Gdy tu wróciłem poukładałem wszystkie rzeczy na miejsce. Wyciągam z szafy sweter i wtulam w niego twarz. Wdycham i wydycham powietrze chłonąc zapach osoby która go nosiła. Przyciskając odzież do piersi kładę się na łóżku dziewczyny i zasypiam. Budzę się i spoglądam na zegar. 8:15. Kieruję kroki w stronę łazienki. Chwytam żyletkę i siadam pod ścianą. Pozwalam „oczom” się zagoić i za pomocą kilku prostych cięć piszę imię dziewczyny. Oddycham głęboko. Ból fizyczny pozwala zapomnieć o bólu psychicznym. Z nudów kreślę przypadkowe kreski. Zmywam krew i idę się ogarnąć. Nie idę dziś na miasto. Idę do groty. Może znajdę jej ciało. Ciało tego śmiecia już dawno jest wyrzucone. Chcę tylko odprawić jej pogrzeb. O tak wiele proszę? W moje oczy rzuca się list. Podnoszę go i otwieram. Dzisiejsza data. Poza tym jacyś ludzie chcą bym 12 kwietnia stawił się przy moście bo posiadają informację na temat ciała Juliet. Chwila wróć! Wiedzą gdzie są Jej zwłoki. Dziś dopiero marzec! Niech to. Ale chwila 31 marca! Dwanaście dni i będę wiedział. Muszę wszystko przygotować. Albo lepiej nie, może okaże się… Nie, po prostu muszę wiedzieć w jakim jest stanie. Potem się zastanowię czy lepsza będzie kremacja czy zwykły pogrzeb. Może już jest skremowana? Na tą myśl przeszły mnie ciarki. Nie, nie może tak być.

1 kwietnia

Wiercę się z niepokojem. Jeszcze tyle czasu. Nie wiem co robić. Nie wyszedłem z domu. Potrafię tylko pić i zadręczać się myślami. Po 12:21 jestem już kompletnie pijany.

2 kwietnia

Kac rozwala mi głowę. Po co przestałem pić? Dziś mogę.

3 kwietnia

Tak, wczoraj piłem. Piję też dzisiaj.

4 kwietnia

Po wyleczeniu kaca wróciłem do kochanki żyletki. Czekanie mnie zabija. Chcę móc już się z nią ostatecznie pożegnać.

5 kwietnia

Chyba da się jednak przesadzić z cięciem. Trochę krwi mi ubyło. Pozwoliłem wyjątkowo moim ranom się wyleczyć. Ale to był ostatni raz.

6 kwietnia

Spojrzałem w lustro. Nieźle się stoczyłem. Postanowiłem w końcu coś zjeść. Lecz niewiele, chyba mój organizm odzwyczaił się od jedzenia.

7 kwietnia

Mój żołądek jednak ma głos. Lodówka jest moim przyjacielem.

8 kwietnia

Zabrałem się za porządki. Taki syf być tu nie może.

9 kwietnia

Śmieję się dziś bez powodu i nie mogę przestać. To śmiech szaleńca który wie, że nic mu nie zostało. Dopiero stara kochanka żyletka pomaga mi się uspokoić. Stary kumpel alkohol też sporo pomógł.

10 kwietnia

Jutro będę leczyć kaca. Posprzątałem jednak wczorajsze butelki. Dziś żyletka dołączyła do alkoholu. To połączenie jest efektywne. Czemu wcześniej na nie wpadłem?

11 kwietnia

Zacząłem sprzątać mimo kaca. Jutro nie będę mieć na to czasu. Głowa mi trochę przeszkadza, biorę więc tabletki i mi przechodzi. Popijam je Spritem i kontynuuję porządki. Zjadłem też coś i wziąłem prysznic. Po 22:32 położyłem się. Znacznie wcześniej niż zazwyczaj ale jutro muszę być wyspany.

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 5

Nie bijcie mnie za to co zrobiłam. Proooszę. To NIE JEST ostatni rozdział mimo iż na to wygląda. 

Stał tam Jasper. Czyli jednak się nie myliłam.
-A dokąd to się wybieracie? Hm…
-Czego chcesz?- pytam.
-Czy to nie oczywiste?
-Odejdź stąd.
-Nie chce mi się.- uśmiechnął się złośliwie.
Nagle ciało Jaspera uderza w ścianę a Alan zaczyna biec. Biegnę razem z nim. Gdy wybiegliśmy ze środka chłopiec upadł i został pociągnięty z powrotem. Pobiegłam za nim.
-Puść go!- krzyknęłam wbiegając.
Gdy weszłam Jasper trzymał rękę w górze a Alan wisiał w powietrzu do góry nogami.
-Odstaw go na ziemię. Proszę.
-Zrobisz coś dla mnie?
-Co?- spytałam.
Jego uśmiech potwierdził moje przypuszczenia.
-Pewnie wiesz.
Przełknęłam ślinę.
-Dobrze.
Wraz z tym słowem poczułam jak moja głowa staje się cięższa i upadam na ziemię. Gdy obudziłam się, piszczało mi w uszach. Przez pisk powili przedzierał się krzyk i płacz. Uniosłam powoli powieki. Świat był zamazany. Gdy odzyskał kontury chciałam w ogóle ich nie otwierać. Przede mną widziałam jak Alan wisząc do góry nogami jest torturowany przez Jaspera.
-Obiecałeś.- z trudem wymawiałam słowa.
-Zaatakował mnie.- powiedział ze śmiechem.
Zbliżał się do mnie, zupełnie tracąc zainteresowanie Alanem. Udało mi się stworzyć coś co wyciągnęło stąd chłopca.
-Miałem się zająć tobą później, ale skoro już się obudziłaś po co zwlekać.

Chłopiec stał przed wejściem w oczekiwaniu na anielicę. Nagle cała grota zaczęła się trząść by po chwili zawalić się, tym samym więżąc tam dwie osoby. Prześladowcę… i Juliet. W oczach Alana pojawiły się łzy. Mimo iż nie rozumiał dokładnie czemu. Wsadził ręce do kieszeni a tam wyczuł papier. Przeczytał list i wykonał to o co go prosiła anielica. Zadzwonił do jej ciotki i wyjaśnił jej całą sytuację. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem z pociągu wysiadła kobieta i wzięła chłopca ze sobą. O 02:46 byli już na Karaibach.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 4

No i dziś drugi wpis. Spodziewaliście się tego? Pewnie nie ale to tylko czwarty rozdział. miłego czytania. Mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie o to co zrobię w następnym rozdziale.

Gdy budzik zadzwonił długo już nie spałam. W nocy obudziłam się z przeczuciem, że ktoś tu był. Naprawdę blisko. Wyłączyłam budzik. Alan ziewnął.
-Miałem dziwny sen.- powiedział a ja znieruchomiałam.
-Co ci się śniło?- spytałam siląc się na swobodny ton.
-Że jakiś demon głaskał cię po twarzy i coś szeptał. Nie mogłem tego zrozumieć.
-To tylko sen.- powiedziałam sama w to nie wierząc.
-Naprawdę?
-Tak. Połóż się, ty możesz sobie pospać.
Alan położył głowę na poduszce i zamknął oczy. Szybko ubrałam się i wyszłam. Chciałam iść dalej ale sukcesywnie zatrzymały mnie listy leżące parę kroków od mojego „domu”. Podniosłam je powoli. Jeden był zaadresowany do mnie drugi do Alana. Znaczy były napisane tylko imiona i nazwiska. List do Alana położyłam koło budzika i ponownie wychodząc obejrzałam ten do mnie. Na kopercie widniał odręczny napis:  Hotel Pandora i Juliet Scar z drugiej. Otworzyłam list i zaczęłam czytać.


2009-09-03
Droga Panno Juliet
Mamy zaszczyt zaproponować Pani pracę w naszym skromnym przybytku. Wierzymy iż dostała Pani nasze poprzednie listy lecz nie miała Pani okazji na nie odpisać. Wiemy że jest Pani wyjątkowa i idealnie nadaje się do pracy w naszej posiadłości. Jeśli zgadza się Pani, proszę zadzwonić pod numer podany niżej.

Z poważaniem
Pracownicy Pandory


Zupełnie na dole widniał rząd cyfer. List był dziwny. Chyba się pomylili. Wcześniej nie dostałam żadnego listu. W sumie listy od cioci też do mnie nie docierały. Westchnęłam i włożyłam list do toby. Kiedy indziej się tym zajmę, teraz czas do pracy. Gdy dotarłam na miejsce byłam dwie minuty spóźniona. Weszłam do sklepu.
-Och, już jesteś.
-Przepraszam za spóźnienie pani Carr.- powiedziałam ze skruchą.
-Nic nie szkodzi.- powiedziała z uśmiechem.- Chodź, pokarzę ci co i jak.
Po krótkim instruktarzu jak obsługiwać kasę fiskalną i jak mniej więcej układać bukiety. Po jakiś pięciu minutach wszedł jakiś człowiek. Pani Carr kucała przy kwiatach obok drzwi.
-Dzień dobry.
-Witam.- powiedział mężczyzna.- Przesyłka dla panny Juliet Scar.
Byłam zdziwiona.
-To ja.- odparłam.
Podszedł. Podał mi różę.
-Proszę pokwitować.- powiedział.
Pokwitowałam, no cóż innego miałam zrobić. Przy róży była karteczka.

Gratulujemy nowej pracy, Panno Juliet.

Pracownicy Pandory

Doznałam szoku. Skąd oni wiedzą?
-Od kogo to?- spytała podekscytowana kobieta.
Spuściłam wzrok i podałam jej liścik. Przeczytała go i spojrzała na mnie zaskoczona.
-Nie wiem skąd wiedzą.
-Może zapomniałaś, że im mówiłaś.- powiedziała kobieta.
-Może.- jednak nie byłam do końca przekonana.
Po pracy wróciłam do „domu”. Tam zastałam Alana, który chodził nerwowo w kółko.
-Co się stało?- spytałam zaskoczona.
Chłopiec spojrzał na mnie i pobiegł w moją stronę mocno mnie przytulając.
-Hej, hej. Wszystko w porządku. Co się stało?
Klękłam przy chłopcu a ten znowu się przytulił.
-Ktoś tu był.- szepnął ledwie słyszalnie.
-Rozumiem. Chodź, wrócimy wieczorem.
Wstałam i chwyciłam jego dłoń. Odwróciłam się do wylotu jaskini i zamarłam.

Piszę wam o (Na zamówienie)

Hej wam. Wiem, wiem długo mnie nie było a zwłaszcza z TYM. Bo dziś przedstawiam wam bloga pod tytułem Hermiona Riddle- Córka Czarnego Pana, którego to autorką jest Eolka.

Główna bohaterka to oczywiście Hermiona. Przysnęła trochę w pociągu, budzą ją Harryt i Ron. W gazecie pojawiły się wieści o Sami Wiecie Kim. Harry prosi dziewczynę o opinnię. Ta złośliwie dogryza Ronowi. Chłopcy są w szoku (no co? może okres się zbliża). Wybraniec pyta się co się stało. Okazuje się, że ojciec Hermiony został zamordowany. Oczywiście Ron ma za mały móżdżek by pojąć to co powiedziała ale usiadł obok niej. Oczywiście "przypadkowo" zaczaczył dłonią o biust dziewczyny. Po  tulaśnej chwili Hermiona wyzwoliła się z uścisku a on znów "omyłkowo" zachaczył dłoną o jej biodro (zbok, jak nic). Gdy rudzielec robi się głodny, idzie z przyjacielem poszukać sprzedawczyni (takich ludzi nie wypuszcza się samych na spacer po pociągu, jeczsze zrobią krzywdę sobie lub innnym).
Tym czasem do ich przedziału wszedł nie kto inny jak Ślizgon. Nie byle jaki Draco Malfoy. Hermiona czeka aż zaczną się wyzywać. Jednak cisza trwa, bo.... Malfoy zaczą patrzeć na Hermionę jak na dziewczynę (uuu, ktoś się zakochał?). I kłótnia start. Wyzywają się, gdy nagle pociąg zatrzymuje się a światła gasną, rozlega się pisk. Oboje puczszają różczki które wyciągnęli. Schylają się po nie i okazuje się, że się pomylili. Gdy światło wraca a pociąg rusza, kłótni dalszy ciąg. Malfoy przekracza granicę, obrażając jej rodziców. Hermiona zaklęciem podpala mu krawat. Draco stoi chwilę jakby się zmienił w posąg. Niesety ożywa i wychodzi. Po chwili wpadają Ron i Harry. Widzieli Malfoya i się przestraszyli. Hermiona poszła na zebranie prefektów. Ron został wywalony za zmuszenie uczniów do noszenia ławek (co on ma, wodę zamiast mózgu?). Na zebranie Hermiona przychodzi spóźniona. Okazuje się, że została prefektem naczelnym. Niestety Malfoy też. Czwórka dostaje bransoletki z hasłami do wszyskich domów oraz własne pokoje z wspólnym salonem. Wśród wielu obowiązków są dyżury. Już się domyślacie z kim dyżur będzie miała Hermiona. Dziewczyna wróciła do przedziału i zasnęła.
Hermoinę budzi Ginny. Wychodzą z pociągu ale dziewczyna zapomina torby. Wraca po nią i kogo spotyka? Malfoya (co? znowu? czy cały świat chce by oni byli razem? jakieś fatum? a może autorka?)! Gdy wychodzą widzą profesor McGonnagal. Mówi iż  posłała jej przyjaciół już do szkoły a oni mają pojechać powozem. Okazuje się, że Malfoy nie ma swojej  mapy. Dziewczyna pokazuje mu swoją (oczywiście wcześniej wybucła śmiechem). Przed salą gdy chcą wejść Hermiona potyka się i upadłaby gdyby nie Darco. Chwile patrzą sobie w oczy i puszczają się. Na Sali zapanowała cisza (ktoś mak zasiał?). Wszyscy (ale absolutnie wszyscy) patrzyli na nich. Co się stanie podczas przydzielania do Domów? Czy coś się wydarzy między tą dwójką? Kiedy, jak i od kogo Hermiona dowie się, że jest córką Czarnego Pana? No cóż czytajcie, czytajcie.

ZALECENIA GALA ANONIMA: NO JA NIE WIEM CZEMU JESZCZE NIE CZYTASZ TEGO BLOGA! JEST GENIALNY!!

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 3

Oto trzeci rozdział. Mam nadzieję,  że poprawiłam się względem długości rozdziału. Jeśli chodzi o ilość dialogów.... Niedługo zmieni się perspektywa i tam będzie mniej dialogów. Będą na samym początku niemal rzadkością. 

Wzięłam go na ręce i zaczęłam lecieć w kierunku dawnego domu. Okno wciąż było otwarte. Zatrzymałam się na parapecie i pomogłam wejść Alanowi po czym sama weszłam. Zaczęłam się pakować. Wzięłam dobrze schowanego laptopa od cioci, słuchawki, resztę ubrań, ciepłe buty, budzik i bransoletkę. Gdy zamierzałam wyjść pojawiła się moja matka.
-Co tu robisz, szmato?
-Przyszłam po moje rzeczy.- odpowiedziałam.
-Nic ci nie kupowaliśmy.- odrzekła.
-Ale ciocia to nie wy.
Zmrużyła oczy.
-Oddaj tą torbę.
-Nie.
-Ciesz się ,że nie ma tu mojego męża. On by ci pokazał, że się nie pyskuje.
Cofnęłam się kilka kroków.
-Wychodzę.
-O, co to nie.
Podeszła do mnie i zaczęła wyrywać mi torbę.
-Mamo, przestań!
-Mówiłam ci ty wywłoko! Taki potwór jak ty nie jest moim dzieckiem!
Gdy tylko wypowiedziała te słowa poleciała kilka metrów w dal i uderzyła w ścianę naprzeciw drzwi. Byłam w szoku. Szybko za pomocą Daru spuściłam torbę na dół i zleciałam na ziemię z Alanem na rękach. Chwyciłam torbę z zaczęłam lecieć do domu. Gdy doleciałam przysiadłam na posłaniu. Czułam, że jeszcze parę metrów a bym padła. Położyłam się i zamknęłam oczy. Usiadł koło mnie.
-Jak się czujesz?- spytał.
-Wszystko w porządku. Jestem po prosty zmęczona. Odpowiesz mi na jedno pytanie?
Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopca, pokiwał głową.
-Jak to zrobiłeś?
-Nie wiem. Byłem po prostu zły.-odpowiedział.- To była twoja mama. Nie powinna być taka podła.
-Przyzwyczaiłam się.
Przytulił się.
-Hej, co się stało?- spytałam.
-Jesteś smutna.- powiedział.
-Trudno nie być. Czas iść spać.- rzekłam.
-Jutro też idziesz do szkoły?
-Nie, jutro idę do pracy. Potem pójdziemy kupić ci jakieś ubrania.
-Możemy pójść po moje.- zaproponował.
-Hmm, dobrze. Ale teraz idziemy spać.
Udało mi się stworzyć materac i poduszki. Chyba cudem. Położyliśmy się i przykryłam nas kocem a budzik wyjęłam z torby leżącej obok. Nastawiłam go na 8:oo i poszłam spać.

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 2

Oto rozdział drugi. Nie wiem co będziecie o tym sądzić. Ale jedno jest pewne, nie będzie podobnego akcentu na koniec.

-Co?- byłam w szoku.- Mamo…
-Zabraniam ci tak do mnie mówić.- powiedziała.
Pobiegłam do pokoju i zaczęłam pakować jakieś rzeczy do torby. Nie miałam zbyt wiele. Wzięłam też moje oszczędności, z jakieś 900 funtów. Będę musiała czegoś poszukać. Gdy to zrobiłam wyszłam z domu przez okno i weszłam głębiej w las. Od dawna mam tam małą kryjówkę. Była to mała grota. Położyłam tam torbę, przebrałam się w coś luźnego i poszłam na miasto. Spacerowałam w poszukiwaniu pracy na weekend. Na szczęście udało mi się. Miałam pracować w kwiaciarni. Wróciłam do lasku. Był już zmierzch. Przebrałam się w coś wygodnego i układając się do snu we własnych skrzydłach nie chciałam o niczym myśleć. Pewnie z boku wyglądało to jak taka wielka, puchata, zamknięta muszelka czy raczej małża.  Gdy rano się obudziłam zorientowałam się że nie leżę sama. Zauważyłam drobną postać wtuloną we mnie. Gdy chciałam się podnieść dziecko podniosło głowę i spojrzało na mnie zaspanymi oczami. Po chwili wtuliło się we mnie ponownie.
-Ja już muszę wstawać.- szepnęłam do chłopca.
Mruknął coś i wyszedł uniosłam jedno skrzydło by mu to ułatwić. Gdy wstałam przygotowałam chłopcu jakieś prowizorystyczne posłanie. Zasypiającego położyłam na kocu którym go również przykryłam, był tak drobny a pod głowę położyłam bluzę. Szybko ubrałam się i ruszyłam do szkoły. Lekcje były nudne. Jedyne co mnie cieszyło to fakt, że anioły nie muszą się myć. Przecież nie mam zbytnio gdzie. Lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Wciąż myślałam o tym chłopcu. Czy zastanę go jak wrócę? Gdy usłyszałam pytanie nauczyciela odpowiedziałam na nie odruchowo na co ten mruknął coś o szczęściu. Ostatnia lekcja zakończyła się a ja ruszyłam do sklepu kupić coś do jedzenia dla mnie i małego. Wcześniej w kiosku szkolnym kupiłam kanapki. Gdy wróciłam do mojego niby domu malec nie spał. Podeszłam powoli do niego. On przecież wie kim jestem. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się promiennie i podszedł do mnie.
-Hej, jestem Alan. A ty?
-Juliet.
-Przepraszam. Powinienem był spytać czy mogę się obok ciebie położyć ale było zimno. - powiedział ze skruchą.- Wybaczysz mi?
Uśmiechnęłam się do niego.
-Jasne.
Odwzajemnił uśmiech po czym z powrotem podszedł do swojego posłania i usiadł. Usadowiłam się w pobliżu.
-Jesteś aniołem?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam po chwili zwieszając głowę.
-Ja też bym chciał.- rzekł.- Moja mama powiedziała, że lepiej by było gdybym był aniołkiem bo one przynajmniej kiedyś były dobre.
Zaskoczył mnie tym co powiedział. Był demonem? Powinnam go zostawić, odejść albo uciec. Lecz mimo to jest dzieckiem. Zabiją go.
-Jesteś głodny?- spytałam tym samym zmieniając temat.
Pokiwał głową a ja usiadłam koło niego.
-Mam coś.
Wyjęłam z plecaka kanapki i danie do ugotowania. Za pomocą Daru stworzyłam palenisko i garnek. Za pomocą zapałek zapaliłam je a do garnka wlałam wodę z butelki.
-Ciekawe jak gotuje się w wodzie gazowanej.
Chłopiec zaśmiał się.
-Będzie gazowany obiad?- spytał.
-Nie wiem.- powiedziałam z uśmiechem.
Wrzuciłam danie do wody i wyczarowałam talerze.
-A teraz dwie sprawy.
-Jakie?- spytał z lekka przerażony.
-Anioły nie mogą tworzyć broni bez potrzeby więc będziemy musieli obejść się bez noży.- powiedziałam.
Alan odetchnął.
-To nic. A ta druga?- spytał.
-Obiad będzie nie doprawiony.
Nie rozumiał.
-Nie umiem tworzyć tak drobnych rzeczy jak przyprawy.
-Nic nie szkodzi.- powiedział z uśmiechem.
Gdy obiad był gotowy zjedliśmy a ja zaczęłam odrabiać lekcje. Alan patrzył mi przez ramię. Gdy odłożyłam matmę postanowiłam, że powinnam tutaj trochę ogarnąć.
-Muszę iść po coś do domu.- powiedziałam do chłopca.
-Tu jest chyba dom.- powiedział.
-Muszę iść po resztę rzeczy do mojego dawnego domu.- uściśliłam.
-Czemu dawnego?- spytał.
-Bo moja mama mnie wyrzuciła.
-Czemu?- dopytywał.
-Bo jestem kim jestem.
-Pójdę z tobą.- powiedział.
-To nie będzie miłe spotkanie.
-Ale i tak idę.- uparł się tupiąc nogą.
-Dobrze. Przyda mi się wsparcie.

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 1

Wiem, trochę tego jest. Nie martwcie się, to się nie powtórzy... żartowałam. Końcówka chyba wyszła mi zbyt "optymistyczna". Z resztą oceńcie to wedle własnych gustów.Więc pozostawiam was w objęciach (albo w mackach) rozdziału pierwszego, pa.

 Budzę się następnego ranka. Wzdycham ciężko. Urodziny, super. Zostało mi tylko 365 dni. Ubieram ciemne rzeczy jak zwykle w dzień urodzin. Schodzę na dół i widzę ciotkę May. Jedyna życzliwa osoba, która wie kim jestem. Widząc mnie uśmiecha się pocieszająco i mocno mnie obejmuje uważając na skrzydła wyrastające z moich pleców. Tylko przy niej ich nie chowam.
-Jak się czujesz, złotko?- spytała.
-A jak mam się czuć ciociu?
Słyszę kroki i chowam dowód mojej odmienności. Matka.
-A ty wciąż tu?- mówi.
-Nie rozumiem.- mówię.
-Z tego co wiem do szkoły masz na dziewiątą a jest już…
-7:35.- przerywam jej.
Spojrzała na mnie z zaskoczeniem i oburzeniem.
-Marsz na górę, przebierz się w coś odpowiedzialnego i do szkoły. Nie zaszkodzi ci być wcześniej.
Weszłam na górę i ubrałam się w czarną sukienkę, białe balerinki a włosy spięłam w kok. Wzięłam torebkę, schowałam do niej notes z ołówkiem, komórkę i portfel. Wolnym krokiem podeszłam do szafy i wzięłam z niej czarną marynarkę z rękawami ž. Wychodząc z domu życzyłam ciotce miłego dnia i ruszyłam w drogę do szkoły. Początek roku szkolnego. Tak i mam dziś urodziny. Jak pech to pech. Powoli weszłam do budynku i skierowałam się do odpowiedniej klasy. Czemu nie sala gimnastyczna? No cóż, ta szkoła jest dość innowacyjna. Uznali, że jeśli ktoś nie chce być na apelu to nie musi kombinować. Wystarczy, że odbierze plan lekcji od nauczyciela i pójdzie do domu. Przed pomieszczeniem stało kilka grup. Jakieś dziewczyny gadały między sobą. Dalej kilka kolesi gadało o czymś, co chwilę wybuchając śmiechem. Kawałek od nich stał chłopak otoczony wianuszkiem dziewczyn. Przy drzwiach siedziała jakaś dziewczyna. To właśnie do niej podeszłam.
-Hej.- przywitałam się.
Podniosła wzrok i przeszyła mnie spojrzeniem swych szarych oczu. Czułam jakby mnie przewiercała wzrokiem. Miała brązowe włosy.
-Hej, jesteś nowa?- spytała.
-Tak.
-To bywa stresujące. Jestem Megan.
-A ja Juliet. Miło mi.
-Mnie również.
Usiadłam obok dziewczyny.
-Idziesz na apel?- spytałam.
-Tak chodź to straszliwe nudy.
-Naprawdę?
-Tak. Usłyszałam, że co roku mówi to samo.
-To czemu…?- dopytywałam.
-Gdy wrócę ojca nie będzie.
Podeszła nauczycielka i weszliśmy do klasy po czym rozdała plan lekcji. Wyszłam z klasy po chwili czując czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się. Był to chłopak o czarnych włosach, bladej skórze i ciemnych oczach. Bił od niego mrok ale i zimno. Czyżby był demonem?
-Hej.- powiedział powoli.
-Cześć.- odpowiedziałam.
Zachowywał się jak łowca.
-Jestem Jasper a ty?
-Juliet.
-Piękne imię.- powiedział.
Poczułam jak obejmuje mnie w talii. Odtrąciłam jego rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony. Czy on nie wie kim jestem? A może się pomyliłam? Może on tylko kreuje się na demona?
-Nie musisz mi schlebiać.- mówię.
-Ale chce.- mówi przyciągając mnie do siebie.
-Nie jestem twoją fanką.- mówię i odpycham go.
Chłopak śmieje się i odchodzi. Kieruję się do drzewa i wspinam na nie. Zaczęłam czekać aż uczniowie zaczną wychodzić ze szkoły. Ledwie wyłapałam nową znajomą. Niczym nie różniła się od innych. Była niemal niewidzialna. Może mnie nauczy jak to robi. Powoli zeszłam z drzewa i udałam się do domu. Gdy weszłam do domu ujrzałam smutną ciocię.
-Hej, co się stało?- spytałam i podeszłam do niej.
-Wyjeżdżam złotko.- powiedziała.
-Co? Ale jak to?
-Muszę i tak już się tu zasiedziałam.- powiedziała.- Ale jak będziesz pełnoletnia przeprowadzisz się do mnie. Na Karaibach jest tak pięknie.
-Dobrze ciociu.- uściskałam ją.
-Odprowadzisz mnie na peron?- spytała.
-Mogę z tobą poczekać na pociąg, jeśli chcesz.
Uśmiechnęła się promiennie.
-Chodźmy.
Wyszłyśmy i podeszłyśmy na peron. Był blisko, niecałe pięć minut drogi. Siedziałyśmy przez godzinę, rozmawiając o tym jakie ubrania będą na mnie czekały gdy do niej przylecę. Niestety w naszym mieście nie było lotnisk i dlatego siedziałyśmy na peronie. Ciotka musiała więc jechać do innego miasta na samolot. Gdy pociąg przyjechał uściskałyśmy się. Nie chciałam jej puścić. Nie chciałam myśleć o tym jacy będą rodzice gdy jej nie będzie.
-Ci,- szepnęła.- to tylko rok.
Puściłam ją. Ciocia May wsiadła do pociągu. Machałam do póki maszyna nie zniknęła mi z oczu. Wróciłam do domu. Matka już na mnie czekała. Spojrzała na mnie lodowym wzrokiem. 
-Od dziś śpisz na dworze.

niedziela, 27 października 2013

Za pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zero... I jestem!

Hej wam. Tęskniliście za mną choć trochę? Dobrze widzicie ankieta jest już zamknięta. Jak zagłosowało 15 osób to wedle ich zdania zapoznacie się z moją miernotą. Robicie to na własną odpowiedzialność, oczywiście. Zapraszam więc na moje opowiadanie, jak wam się spodoba to będę dodawać następne rozdziały a jak nie to może dam wam co innego.


Nowy dom, nowe miejsce, nowy początek, nowa ja. Będę tu mieszkać tak długo póki ktoś nie dowie się prawdy o mnie. Nie jestem normalną dziewczyną, jestem aniołem.


Gdy niebo zaczęło się walić wszystkie anioły uciekły na ziemię. Było tu inaczej niż tam. A najistotniejszą różnicą był fakt, że nie obowiązywały tu żadne zasady czy reguły a grzech wisiał w powietrzu. To było setki lat temu. Wtedy anioły zachowywały się jak w niebie, swoim dawnym domu. Lecz z czasem pozwalały sobie na coraz to więcej i więcej. Czasy się zmieniły i anioły również. Teraz nie są cudem, tylko przekleństwem. Niedawno po upadku na ziemię, i piekło zaczęło się walić. No tak, przecież każda energia wytwarza swoje przeciwieństwo. Równowaga została zachwiana i piekło również przestało istnieć a demony poszły w ślady aniołów i przeniosły się na ziemię. Teraz nie ma wojny o ludzkie dusze tylko z przyzwyczajenia. Te dwa światy nigdy się nie połączą mimo iż są tak samo złe. Po wielu latach w istotach tych zaszła zmiana. Anioł dowiaduje się kim jest w wieku siedmiu lat. Siedem, cyfra boska. I tu demony mają rok krócej normalnego życia. Dowiadują się w wieku sześciu lat. Nie wyglądają tak jak się je opisuje. Nie, to by było zbyt proste. Wyglądają jak ludzie tylko są bardziej mroczni. Najczęściej bywają aroganccy, podli i egoistyczni. Zupełne przeciwieństwo dawnego anioła. Oby dwie rasy przestają się zmieniać, starzeć czy jak zwał tak zwał w wieku 18 lat. Jeśli spotyka się starsze to znaczy, że są to Upadli albo Wygnańcy. Nie ma nas zbyt wielu więc ma się wyjątkowego pecha jeśli spotka się jedną z tych istot. Nie popieram ich działań. Chcę być normalna. Chcę być człowiekiem. Zachowałam zasady o których słyszałam. Teraz mam 16 lat a jutro są moje 17 urodziny. Potem mogę nawet umrzeć. Pozostał mi rok i jeden dzień prawie normalnego życia. Nie będę miała jak później ukrywać kim jestem. Skrzydła można schować ale jak ukryć fakt nieśmiertelności? 

poniedziałek, 21 października 2013

Kurwa koniec!!!!!!

Nie, spokojnie. Nie zamierzam zawiesić bloga. Po prostu koniec z byciem wrażliwym na potrzeby innych. Bo po co skoro inni mają mnie w dupie. Zamierzam być egoistką. Czemu? Eh. Moja "przyjaciółka" zawsze mogła liczyć na wsparcie z mojej strony. Pocieszenie i tego typu. Lecz gdy z problemami sobie poradziła to znalazła sobie nową przyjaciółeczkę. Żeby chociaż słowo powiedziała czemu.

Muszę trochę zmienić w swoim życiu i w sobie. Widzicie czas który pozostał do końca ankiety? Wtedy postaram się coś dodać. Przepraszam ale to kiedyś musiało nastąpić.

No i to na tyle. Narka, do niedzieli.

wtorek, 15 października 2013

Pytanie

Z okazji, że jest już 1119 wyświetleń mam do was pytanie. Wytrzymujecie ze mną od sierpnia. Nie wiem jak to robicie, na prawdę. Coś w tym blogu chyba wam się podoba. Zaczęłam główkować co to może być i wiecie na co wpadłam? Nic! Nie mam zielonego (ani również fioletowego, niebieskiego, żółtego, czerwonego, różowego, brązowego.....) pojęcia co was tu trzyma. Więc o to pytanie: Co wam w tym blogu się podoba?   Przecież z jakiegoś powodu tu wchodzicie.

To dziś koniec mojej niezmiernie dziwnej myśli. Narka, trzymajcie się ciepło. W końcu nadchodzi zima.

niedziela, 13 października 2013

Ankiety i ich dziwne pytania

Ankiety... niby forma poznania naszej opinii ale pytania mogliby wymyślić mądrzejsze. Na przykład:
1. Podaj swoją płeć (wybierz jedną odpowiedź)
2. Podaj swój wiek (podaj pełną cyfrę)
3. Czy masz mikrofalówkę?
4. Tu też chodzi o płeć. Są trzy możliwości: Kobieta, Mężczyzna i Inna

Nie rozumiem tego. Płeć każdy chyba ma jedną, nawet podczas operacji jej zmiany. Wiek. To chyba oczywiste, że podaje się w pełnych cyfrach. Bo w czym innym mam podać? W równaniu? I to chyba moja sprawa czy mam mikrofalówkę czy jej nie mam. Trzy możliwości w ankietach co do płci. Rozumiem, że na portalach. Anonimowość pełna, to pełna. Ale w ankietach? To nie ma sensu.

A wy czy znacie jakieś dziwne pytania z ankiet?

P.S. Jak wracałam pewnego dna ze szkoły i byłam już koło bloku ni stąd ni zowąd na trawnik spadła plastikowa (pusta) butelka. Patrzę w górę nikogo? Czyżby wisiała na drzewie?! Jak to słowa piosenki mówią "Dziwny jest ten świat..."

I to by było na tyle. Narka.

Z poważaniem
Gal Anonim

piątek, 4 października 2013

Nico ważnego

Hej. Jak tam wam się żyje?  Tak dziś planowałam dodać taki właśnie wpis. Dziś jest fajny dzień. A jak ktoś myśli inaczej to niech zmieni zdanie. Bo dziś jest:
A. Światowy Dzień Uśmiechu
B. Światowy Dzień Zwierząt

I nie wiem co dziś jest. No ja oczywiście myślę o czymś zupełnie innym. Więc dziś jeśli nie spytacie się o wygląd, adres czy imię i nazwisko, to odpowiem Ach i zadanie to się uśmiechnąć. Wiem odbija mi. Każę wam się szczerzyć to ekranu. Możecie wysłać mnie do wariatkowa. O ile mnie znajdziecie XD.  Ale serio, co dziś jest za święto? Oprócz mojego (nie powiem jakie). Co by tu jeszcze... Piszę ten rozdział pod presją... mojego pęcherza. Streszczam się, rozumiecie, mam nadzieję.

To już wszystko. Narka.

sobota, 28 września 2013

Właśnie dziś nadchodzi

Bloga If this is love... then love is (NOT) easy  (to was wrzuci to rozdziałów) prowadzi nat.ik.

Główną bohaterką jest Natalia i.... nie jest ona człowiekiem. Jest aniołem i przeżyła 114 lat (ziemskich 19, w niebie czas płynie szybciej). Nigdy nie była na ziemi bo jej nie wolno (ej, zasady są po to, żeby je łamać) ale to ma się zmienić z dniem następnym. Będą jej urodziny (niech żyje nam) i dostanie swoje pierwsze zadanie. Jeśli je wykona, zostanie. Jeśli nie, będzie musiała odczekać na następne. Nadchodzi następny dzień, siedzi na chmurze i patrzy na ziemię, zastanawiając się nad zadaniem jakie  Jej rozmyślania przerywa Douglas (ma imię jak sklep- takie moje pierwsze skojarzenie). Rozmawiają o ziemi (ach zapomniałam wspomnieć, że w niebie nie ma uczuć).
Nagle pojawia się jeden z członków Rady (już możecie ich nie lubić, na prawdę oni nie są fajni). Lecą do miejsca z którego dziewczyna dostanie się do świata śmiertelników. Tam dostaje klucz. Gdy się pyta po co jej słyszy : Do twojego nowego życia.... czy coś w tym klimacie (koleś to się naczytał Harrego Pottera, co to konkurs zagadek czy ćpania na umór?). O zadaniu dowie się na miejscu (lenie. nie chcą powiedzieć bo im się nie chce czy są tacy chamscy?). Staje na krawędzi i zostaje zepchnięta do świata ludzi (szczyt chamstwa).
"Lot" (chyba spadanie) trwało krótko (no wiecie, łatwiej spaść, gorzej wzlecieć). Weszła do domu przed którym się pojawiła. Po rozejrzeniu się w domu. Poszukała listu z zadaniem. Okazało się, że ma sprawić by pewien chłopak znowu zaczął się uśmiechać i kochać. Chłopak to Harry Styles.
W tym samym czasie na tej ulicy samochód w którym jechało 1D złapał dwie gumy (kheke, bo uwierzę że to przypadek). Harry wysiada by zapytać o numer, i idzie do pierwszych lepszych drzwi. Otwiera mu.... Natalia. Chłopak prosi ją o książkę telefoniczną (oczywiście zaraz po tym jak odzyskuje głos). Natalia nie wie o co mu chodzi (no wiecie w niebie nie ma książek telefonicznych, mikrofalówek, długopisów, telefonów... długo by wymieniać... ma ktoś jakąś, no nie wiem... wieczność wolnego czasu?). Dziewczyna mówi że biblioteka jest na górze. Po dziwnej wymianie zdań chłopak wraca do przyjaciół z... całą książką telefoniczną (ten to potrafi, idzie po numer a wraca z książką). Chłopak daje jej swój numer po to by oddać książkę i idzie. Dziewczyna oddzwania wieczorem i... A co ja Informacja Turystyczna (jak tak to w czym mogę pomóc?) Jak zareaguje chłopak na jej telefon? Czy się spotkają? Czy Natalii się powiedzie?

Zalecenia Gala Anonima: WEJDŹ NA TEGO BLOGA NO, JA CIĘ PROSZĘ ,NO. TYLKO PRZY EPILOGU I POCZĄTKU 2 CZĘŚCI TRZEBA ZAOPATRZYĆ SIĘ W CHUSTECZKI.

poniedziałek, 23 września 2013

Dla tych co nie zauważyli.

Jak byście nie wiedzieli to tam całkiem na dole (obok licznika widzeń) jest ankieta. Nie, że macie głosować czy coś. Jeśli chcecie to możecie. Piszę o tym bo pewnie nie wszyscy ją zauważyli. Przywitajcie się z nią. Nie usiedzi tu długo. Co by tu jeszcze... Aa! Zachęcam do wchodzenia  i komentowania How soon is now? Jest to świetny blog autorstwa Wieczna Introwertyczka (wciąż nie jestem pewna czy dobrze to napisałam ale chyba tak). Polecam. Nie, nie Krystyna Steczkowska czy kto inny tylko ja Gal Anonim.

To na dziś wszystko. Narka.

sobota, 21 września 2013

Pragnę zaprezentować...

Ten oto blog pod tytułem Oczy Anioła jest pisany przez Szyrwa Rwa.

Główną bohaterką jest Cass. Gdy szła z przyjaciółką Lisą zaczepia je Eliza (rok temu napisała, że Cass bierze narkotyki- fałsz). Ta jest dla niej dość chamska i Eliza biegnie z płaczem w dal. Później okazuje się, że poskarżyła się swojej siostrze. Wyszła z tego bójka (Cass złamała Faith nos), w której okazało się, że Cass (do świętych to ona nie należy) sypiała z chłopakiem dziewczyny. Gdy ta (Faith) dusi ją zjawia się Will i ściąga dziewczynę z naszej bohaterki. Kolejną kłótnię przerywa dyrektor (który interweniował wcześniej ale się zwinął, żal co nie?). Mówi, że Faith ma przechlapane i prosi Cass by nie zgłaszano (tego, że ta idiotka- moja opinia- próbowała ją udusić) tego na policję. Po rozmowie z Willem (chłopak ją całuje, było by miłe gdyby nie fakt, że o niego poszło i że nie szanuje dziewczyn).

Po szkole dziewczynę jakiś chłopak na imprezę (nie zgadniecie u kogo, u Faith- Cass to igra ze śmiercią). Zgadza się (mówiłam, że igra ze śmiercią). Na imprezie to nic ciekawego się nie działo (przynajmniej autorka nie zdradza) Wyszła na taras z butelką szampana. Po chwili dołączyła do niej chłopak z którym przyszła, Kayl. Zabrał ją w jakieś miejsce gdzie było ładnie (no co?). Opowiedział jej mit o aniołach i upadłych (nie powiem, ma chłop wyobraźnię). Zbliżył się do niej i... powiedział, że czas już na nich (ta, ja też na początku pomyślałam o czymś innym).

Gdy pięć dni później budzi ją hałas tłuczonego szkła spogląda na zegar. Trzecia w nocy (słyszałam gdzieś, że ta godzina jest godziną demonów. powód? kpina z trzeciej po południu czyli godziny boskiej... czy coś takiego). Schodzi na dół (ja bym się w ciemnej dupie schowała, ale to szczegół) i próbuje zapalić światło. No niestety prądu nie ma a przecież nikt nic o tym nie mówił jej (jak się rachunków nie płaci...). Zaczęła iść w kierunku kuchni po drodze biorąc coś do obrony (czyt. lampkę). Gdy tam wchodzi widzi krew (ha, ja bym została w szafie i .... byłabym bezpieczna jakieś pięć sekund dłużej, bo w tej szafie zapewne nie ma drzwi do Narnii). Dobra wychodząc z szafy... znaczy wracając do opowieści. Odwraca się i widzi, że coś wisi na ścianie. Puszcza lampkę (zgłupiała) i zaczyna biec. Niestety potyka się o sofę (jak, ja się pytam). Demon (czy coś innego) łapie ją (ja nie puściłabym lampki i teraz bym zdzieliła nią to coś po głowie). Pyta się o jakiegoś Samael'a. Gdy Cass odpowiada, że nie wie gdzie on jest. Ten chwyta jej lewą rękę i coś wydrapuje (ludzie, co za psychol. nie dość, że potwór to jeszcze psychol). To boli więc oczywistym jest fakt, że dziewczyna zaczyna krzyczeć. Zamyka oczy a gdy je ponownie otwiera nikogo nie ma (no nie mówcie mi, że była naćpana!). Gdy spogląda na swoją rękę..... Teraz sami doczytajcie. Może była naćpana a może... Czy zobaczyła coś na swojej ręce? A jeśli tak to co zrobi później? Czy to jej ostanie przerażające spotkanie? A może to dopiero początek? Kim jest ona i jej biologiczny ojciec?

Zalecenia Gala Anonima: MAM NADZIEJĘ, ŻE JUŻ JESTEŚ NA TYM BLOGU A NIE CAŁY CZAS TUTAJ.

Do autorki:
P.S. Proszę, zrób coś z tymi dialogami. Trudno mi się połapać co kto gada. Proooooszę.

piątek, 20 września 2013

Dziś zaprezentuję wam... (Na zamówienie)

Blog Dotyk życia pisany jest przez Aleksji.

Clarissę poznajemy gdy siedzi w domu i czyta. Przepraszam, próbuje. Bowiem skutecznie uniemożliwia jej to pewna młodsza o dwa lata osiemnastolatka która baaardzo głośno słucha muzyki (może słoń jej na ucho nadepnął? a nie, wtedy by miała drobny kłopot z pozbieraniem swojej głowy w całość). Gdy z szafki spada telefon (kurcze, jak ta sąsiadka tej muzyki słucha? na fula z regulatorem jedzie? włożyła sobie watę do uszu czy jak?) dziewczyna nie wytrzymuje. Po drodze miewa wspomnienie z przeszłości. W ten sposób dowiadujemy się, że jej matka była alkoholiczką i czemu tak bardzo unika mężczyzn (ojciec znęcał się fizycznie, była zaniedbana). Idzie do niej i "delikatnie" (jak Niemiec Żydowi podczas II Wojny Światowej) poprosiła by ściszyła muzykę (szczerze? zagroziła i to tak porządnie, choć można lepiej). Dziewczyna posłuchała.

Następnego dnia dziewczyna jest w pracy gdy wzywa ją szef. Bum bum bum. Idzie tam z lekka przerażona. Na miejscu dowiaduje się, że... (chwila napięcia....) dostała awans (no gratulacje, bijemy brawo ludzie). Ma przeprowadzić wywiad w Chris'em Lindaggo, (jeden z najbogatszych ludzi ma 21 lat) oraz znaleźć temat na pierwszą stronę. Gdy następnego dnia udaje się tam, jest stremowana. Pokierowana przez recepcjonistkę (na które to piętro się udać) wsiada do windy. Po wyjściu z niej atakuje ją kolejne wspomnienie z przeszłości (jej matka to była naprawdę podła... by nie napisać czegoś innego). Gdy próbuje się uspokoić słyszy czyiś głos. To... Ja tego wam nie powiem.

Zalecenia Gala Anonima: WEJDŹ JUŻ NA TEGO BLOGA. PRZECIEŻ WIDAĆ, ŻE WARTO.