piątek, 21 marca 2014

Rozdział 10 czyli "Nieprzyjemna rozmowa i miła niespodzianka po koszmarach"

Spuściłam wzrok gdy na mnie spojrzał. Był poważny, zdenerwowany i chyba trochę zły. Podszedł do mnie i znów przede mną kucnął. Spojrzałam w bok.
-Co to jest?- pyta.
-Nic.- odpowiadam.
-Wtedy by tu tego nie było. Proszę, powiedz.
-Leki na uspokojenie.- wymamrotałam.
-Czemu je bierzesz?
-Bo mam złe sny. Po nich zasypiam.- przyznałam po chwili.
-I bierzesz je przed snem?
-Po koszmarach.
Wzdycha.
-Ile?
Milczę.
-Lilly, ja po prostu się martwię. Powiedz.
-Dwie.
-Pewnie jedna już nie pomaga.- powiedział gorzko.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ja nigdy nie brałam jednej.
-Nie?
-Nie, jedna nigdy nie pomagała.
-Czyli nie jesteś uzależniona?
Spojrzałam na niego jak na wariata i pokręciłam głową. Mocno przytulił mnie. Przez chwilę nie potrafiłam się ruszyć. Słyszałam jak bije mu serce. Powolnym ruchem gładził moją głowę. Czułam się dziwnie. Po chwili otrząsnęłam się.
-Rafaelu? Możesz mnie puścić?
Uścisnął mnie mocniej po czym mnie puścił. Odwrócił się, odłożył to co trzymał i wrócił do obiadu. Zapytał czemu śnią mi się te koszmary. Nie odpowiedziałam. Po kilku godzinach uczenia się wykąpałam się i poszłam spać. W nocy obudził mnie kolejny koszmar. Już chciałam sięgnąć po leki ale znikąd pojawiło się jasne światło.
-Ci, nie bój się.- szepnął Rafael.
Ułożył moje skrzydła na moich plecach i otoczył mnie swoimi. Zrobiło się przyjemnie ciepło. Oparłam głowę na jego piersi i zamknęłam oczy. Mimo iż było mi niewygodnie to było mi bardzo dobrze tak siedzieć. Po chwili zasnęłam a najbardziej cudowne w tym było to, że nie potrzebowałam leków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz