poniedziałek, 28 lipca 2014

Ja dziś krótko

Hej, ja dziś serio krótko. Jeszcze dwa zdania. Był dziś pogrzeb mojej prababci, trzy tygodnie przed 101 urodzinami. I minuta ciszy.

piątek, 25 lipca 2014

I tu i teraz....

Oki.... Ten blog kojarzy mi się z papierem toaletowym. Czemu? Bo AKCJA rozpoczyna się od prologu i dalej nic tylko się ROZWIJA. Mam nadzieję, że rozdziałów będzie tyle ile listków w rolce. No ale cóż ile by ich nie było to blog i tak pewnie się kiedyś skończy. To nie będzie przecież kolejna Moda Na Sukces (do autorki: zrobisz tyle rozdziałów ile jest odcinków mody na sukces? prooszę...). No to jazda z tym koksem.

Ten blog to DRAMIONE- MIŁOŚĆ Z NICZEGO autorstwa Sectrum sempra

Wszystko zaczyna się od pobudki Hermiony o ósmej rano. Ubrała się, wezwała taksówkę i pojechała nią na peron by wsiąść w Expres-Hogwart. Szła peronem 9 i 3/4 wspominając bitwę gdy nagle ktoś na nią wpadł. Był to Graco Malfoy... który jej się przedstawił. Po małej sprzeczce i mniejszej groźbie ze strony Malfoy'a Hermiona poszła dalej.
W wagonie Hermiona mówi przyjaciołom, że już nie wie co zrobić by jej rodzice znów ją pamiętali ale nie ma dużo czasu na rozmowę, została prefektem i musiała iść na zebranie. Tam zobaczyła, że drugim prefektem jest Draco. Mają dodawać i odejmować punkty (oczywiste), nakładać szlabany (norma) i patrolować korytarze od 19 do 23 (powodzenia z wyspaniem się). Mają również dormitoria obok siebie, wspólne WC i pokój. Pani profesor McGonagall wiedziała, że się nie lubią ale to była ostatnia wola Dumbledore'a (czy on chciał by po dziewięciu miesiącach w tym pokoju pojawiła się kolejna osoba- żartowałam, Hermiona nie jest taka, no ale wiecie różnie bywa). Po spotkaniu oboje wyszli sprawdzić wagony. I w tym momencie Draco usłyszał rozmowę Teodora Nott'a i Pansy Parkinson. Chcą oni zabić Hermionę. Draco zastanawia się czemu ale nie mówi o tym dziewczynie (serio?). Jeszcze tego samego dnia została ona zaatakowana. Rzucono na nią Crucio i torturowano 15 minut (Hermiona, zgłoś to Uwadze lub Interwencji)

Ej chwila, zróbmy tak. XD

### PRZERWA NA UWAGĘ###

CZOŁÓWKA (włącz koniecznie)

Zbigniew Łuczyński Uwaga

Z: Młoda uczennica jednej ze Szkoły Magi i Czarodziejstwa została zaatakowana w pociągu który miał ją bezpiecznie zawieść do szkoły. Została zamknięta w jednym z wagonów i torturowana przez 15 minut jednym z zaklęć niewybaczalnych. W pociągu była pani dyrektor tej szkoły. Czy wiedziała o tym co się działo.

W szkole

Jesteśmy na miejscu i rozmawiamy z napadniętą uczennicą.

Z: Opowiesz nam co się stało?
H: Miałam patrolować przedziały gdy nagle zostałam do jednego z nich wepchnięta. W tym momencie ktoś rzucił na mnie Crucio. 
Z: Jak długo to trwało?
H: Jakieś 15 minut.
Z: Czy wiesz kto to mógł zrobić?
H: Nie, ale to na pewno był chłopak.
Z: Cz to mógł być któryś z uczniów?
H: Tak. 
Z: A czy to prawda, że niektórzy uczniowie dokuczają ci ze względu na pochodzenie?
H: Tak, to prawda.
Z: Czy masz więc jakieś podejrzenia?
H: Jeden z uczniów wcześniej mi groził.

Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy ucznia o którym powiedziała nam zaatakowana i tu sprawa się komplikuje ponieważ pan Draco M. nie wiedział nic o napaści.

Z: Czy to prawda, że groził pan pannie Hermionie?
D: Tak a co to ma do rzeczy?
Z: Została napadnięta w pociągu.
D: Co?
Z: Czyli nic pan o tym nie wie?
D: Oczywiście, że nie!
Z: I nie ma pan żadnych podejrzeń?
D: No może jakieś mam...
Z: O czym pan mówi?
D: No... Słyszałem rozmowę o tym, że dwoje uczniów chce ją zabić.
Z: Czy powiedział pan to dyrektorce?
D: No... nie.
Z: Nie?
Draco M. milczy.

Po rozmowie z uczniem udajemy się do gabinetu dyrektorki szkoły.

Z: Dzień Dobry.
Mc: W jakiej sprawie panowie przyszli?
Z: Czy wie pani, że pierwszego września jedna z pani uczennic została zaatakowana w pociągu?
Mc: Na brodę Merlina nie. Kogo napadnięto?
Z: Pannę Hermionę G######. Rzucono na nią Crucio. Czy  to prawda, że była wtedy pani w pociągu? I mimo to nie wiedziała pani co się dzieje? Czy zamierza pani coś z tym zrobić? 
Mc: Podejmę odpowiednie kroki i sprawcy zostaną ukarani.
Z: Uczennicę często nazywa się "Szlamom"? Czy wie pani o tym?
Mc: Docierają do mnie pogłoski o takich sytuacjach.
Z: I nic pani z tym nie robi?
Mc: To często sprawa tego w jaki sposób ci uczniowie zostali wychowani przez rodziców na co nie mam już wpływu. 
Z: Czy to znaczy, że pewna grupa uczniów odpowiada za nękanie panny Hermoiny?
Mc: Z przykrością stwierdzam, że tak. A teraz przepraszam panów bardzo mam lekcję. 
Z: Ależ oczywiście, do widzenia.

Powrót do studia

Z: Próbowaliśmy również porozmawiać z uczniami, których podejrzewa się o napaść ale odmawiają komentarza. A o dalszych losach tej sprawy będziemy informować państwa na bieżąco. To było na tyle, żegnamy państwa.

###KONIEC PROGRAMU###

Po ataku Hermiona udaje się do dormitorium i tam bierze prysznic i kładzie się spać.
      W tym samym czasie w Wielkiej Sali Draco zastanawiał się gdzie jest Hermiona.
    Następnego dnia dziewczyna obudziła się z bólem każdego mięśnia i postanowiła się wykąpać. Niestety w łazience był Draco. A gdy wyszedł ujrzał dziewczynę w bardzo skąpym stroju (normalnie za dziewięć miesięcy będą w trójkę). Hermiona zakazuje mu gapienia się na nią i po krótkiej wymianie zdań wreszcie poszła do łazienki. Wzięła książki, weszła do Wielkiej Sali (zauważa, że gapi się na nią Draco) a gdy zjadła śniadanie ruszyła do lochów na lekcje ale po drodze zostaje uderzona w głowę. Traci przytomność.
W tym samym czasie.
Blais pyta Draco kim jest pewna dziewczyna a chłopak orientuje się, że on pyta o Hermionę. Odpowiada mu. Następnie jedna z uczennic pyta go czemu się na nią patrzy. Odwarkuje jej nieprzyjemnie i idzie za dziewczyną gdy ta wychodzi. Po drodze do klasy zauważa książkę a gdy ją podnosi okazuje się to książka Granger. Zauważa, że jedna z klas się zamyka. Nikogo tam nie było a sala była zamknięta. Zaklęciem Alohomory otwiera drzwi jednak nie był gotowy na to co ujrzał...

byli to reporterzy Uwagi... ŻART! Ale jeśli chcesz się dowiedzieć co ujrzał musisz czytać to opowiadanie. Ja pary z ust nie puszczę nawet pod groźbą Crucio.

A wracając do mojej metafory... gdybym miała papier toaletowy z tym opowiadaniem gwizdnęłabym ją z łazienki i przeczytała. Serio. A potem postawiła na półce z książkami. A jeśli ktoś chciałby ją tknąć to... Avada Kedavra!

Zalecenia Gala Anonima: CZYTAJ MUGOLU, CZARODZIEJU CZY PÓŁKRWI!!!!!!! HEROSI, ZWIADOWCY, TRYBUCI, KLĄTWO-MANIACY, NIEZGODNI, MUTANCI, ETAP-OWCY, WIĘŹNIOWIE LABIRYNTU, NEFILI, WRÓŻKI, ELFY, FANI TRYLOGII OTCHŁANI, ANIOŁOWIE, PÓŁ DEMONY I WSZYSCY INNI!!!!! WZYWAM WAS DO CZYTANIA TEGO!!!!

Do Autorki:
P.S.1. Wiem, że nie mogę oczekiwać od ciebie rozdziałów z dnia na dzień ale... kiedy następny
P.S.2 [to może być spojler] Co do ostatniego rozdziału... Draco stał jak słup i patrzył na nią kiedy ta wiedźma torturowała Hermionę przez pięć minut? Czy mu się na mózg rzuciło? Weź go spoliczkuj ode mnie. A potem podziękuj za pomoc dziewczynie... albo niech go walnie Blais a Hermiona mu podziękuje. Może być?

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział Siedemnasty

Okej i mamy 100 post. Przepraszam Vesnnę za to, że robi się coraz dziwniej. I przepraszam za ten rozdział. Naprawdę bardzo was przepraszam. Ale no cóż... HAHAHAHA. Nie mogłam się powstrzymać by tak to napisać. Jestem podłą osobą. Możecie mnie zabić w krwawej zemście.

Od tego czasu minęło kilka dni. Właśnie siedziałam na fotelu i czytałam książkę gdy nagle przede mną pojawili się Matakei i Te Mate. Byłam zaskoczona a oni byli śmiertelnie poważni.
-Co się stało? Czemu jesteście tu obaj?
-Ktoś otworzył Puszkę Pandory.
-Co?!- zarwałam się z miejsca a książka wylądowała na ziemi.
-Przepraszamy ale musimy przekonać Whawhai’a by wrócił a do tego musimy go znaleźć.
-Jak to zrobicie?- zapytałam.
-Już zaczął swoją robotę na południu i pewnie wciąż tam jest.
Pokiwałam głową a oni zniknęli. Opadłam na fotel i zamknęłam oczy. Po chwili wyjęłam telefon i poinformowałam Evana o tym co się stało. Powiedział, że zaraz tam będzie. Gdy ktoś zapukał do drzwi. Pomyślałam, że to on i nie patrząc przez wizjer otworzyłam drzwi. Od razu zostałam przyciśnięta do ściany a ktoś wpił się w moje usta. Zapach mierzi i rdzy oraz dziwna ciepła substancja na dłoniach mężczyzny podpowiedziała mi, że był on cały we krwi. To musiał być Whawhai. Po chwili odegnał się i ujrzałam jego prawdziwą twarz. Miał rude, niemalże czerwone włosy. Twarz może i była przystojna ale pociemniałe czerwone tęczówki wystarczająco mnie przerażały.
-Jak mężczyzna wraca z wojny to oczywiste, że chce pocałować swoją kobietę.
-Nie jestem twoja.- warknęłam.
-Ale będziesz.
Podniósł mnie a ja krzyknęłam. Jedną ręką przyciskał mnie do siebie a drugą podtrzymywał. Nagle ruszył do wyjścia. Zaczęłam się szarpać ale równie dobrze mogłam walić w ścianę. Gdy wyszliśmy na korytarz zamarłam. Wszystko było w płomieniach a na ścianach była krew. Dopiero później zobaczyłam leżącą nieruchomo postać. Chłopak miał jasnobrązowe włosy, był niemalże blondynem. Jego twarz wyrażała ból i rozpacz. I te jasne, błękitne oczy. Nie! Nie, wszystko tylko nie to. To był Evan a jego szklany wzrok wpatrywał się we mnie. Zaczęłam krzyczeć. To był bardziej wysoki pisk, pełen rozpaczy i bólu. On nie mógł nie żyć. To nie mogło się stać. Dłoń mordercy Evana, Whawhai’a zaczęła mnie gładzić po głowie. Ignorowałam go, po jakimś czasie straciłam przytomność. Gdy się obudziłam z ulgą zobaczyłam sufit hotelowego pokoju. Za chwilę przyjdzie mój ukochany pracownik tego miejsca a ja go chyba pocałuję. Ba, chyba nawet się z nim prześpię. To był tylko sen. Usiadłam i przeciągnęłam się. W tym momencie z łazienki wyszedł chłopak o czerwonych włosach i czerwonych oczach. Jeden ręcznik był owinięty wokół jego bioder a drugim wycierał włosy i barki. Zamarłam. Nie. On najwyraźniej nie przejął się moją miną, bo uśmiechnął się.
-Obudziłaś się. Jak się czujesz, kochanie? Przepraszam ale nie puściłby mnie do ciebie. Musiałem go zabić.

Najpierw poczułam łóżko pod moimi plecami a potem na boku. Zwinęłam się w kłębek i poczułam jak z moich oczu płyną łzy. Evan naprawdę nie żyje. Zaczęłam się trząść i ledwie zauważyłam jak łóżko obok mnie się ugina i ledwie poczułam usta Whawhai’a na skroni. Powiedział coś a ja odpłynęłam w niebyt. Wiedziałam, że to tylko sen a nie śmierć. Szkoda.

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział Szesnasty

Przepraszam, że taki krótki ale chciałam wam go dzisiaj dać. Piszcie co o tym myślicie, oki? A więc jazda z tym koksem. Rozdział Szesnasty się zaczyna. 

Zwinęłam się w kłębek i płakałam. Gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu podskoczyłam ale z ulgą ujrzałam Whiu. Nie czułam strachu tylko smutek i żal. Zaraza bez słowa przytulił mnie.
-Czemu on jest taki?
-Nie wiem.- odparł spokojnie.
-Czy to prawda? Czy on naprawdę może to zrobić?
Spojrzałam na chłopaka i z przerażeniem odkryłam, że kiwa głową. Strach dopadł mnie dopiero teraz bo rozwiała się nadzieja na to, że Wojna kłamał. Zakryłam ręką usta. Nie, nie, nie. Whiu jeszcze raz mnie przytulił. Czułam się jak dziecko. I tak się bałam.
-Gdzie pokojowy?
-Na jakimś zebraniu albo u siebie.
-Pójdę po niego.- powiedział.
Pokiwałam głową i puściłam go. Zniknął a ja zmumifikowałam się w kołdrę. Wetknęłam dłoń pod poduszkę by poczuć broń pod palcami. Przyniosło to ulgę ale zaraz po tym poczułam niewidzialne ramiona wokół mojej tali. A szept przyprawił mnie o dreszcze.
-Kocham cię, raka.
Gwałtownie usiadłam i obraz przed moimi oczami się zmienił. Teraz siedziałam na wielkim dwuosobowym łóżku, ściany stały się czarne a meble zastąpiły zapalone świece. Gdy odkryłam, że nie mam nic na sobie podciągnęłam czarną pościel by się nią zasłonić. Ale po chwili ktoś mi ją wyrwał.
-Ile razy mam ci powtarzać, że nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękna.- usłyszałam znienawidzony głos.
Spojrzałam w bok i go ujrzałam. Wojna. Leżał na plecach z rękami pod głową a usta wykrzywiał mu leniwy uśmiech zadowolenia. Miałam ochotę zdzielić go po twarzy czymś ciężkim. Albo zedrzeć mu go z twarzy.
-Jesteś w moim śnie. Świadomie.
Usunęłam z głowy wiadomość, że mu się śnię.
Odwróciłam się w poszukiwaniu wyjścia.
-Na wszelki wypadek je usunąłem. Już cię wybrałem ale gdybym wiedział, że pojawisz się w moich snach zrobiłbym to na samym początku.
-Nie podoba mi się tu.- mruknęłam.
On zaśmiał się tylko.
-Przecież wiem, że lubisz świece.
-To niczego nie zmienia.- warknęłam na niego.
-Brakowało mi tej twojej zadziorności. Twoja imitacja była zbyt uległa. Lubię przebywać z prawdziwą tobą. Szkoda tylko, że wtedy instynkt bierze górę i chcę, cóż i myślę, tylko o jednym. Ale tu jest tylko twoja dusza.- musnął palcami moje ramię a ja się wzdrygnęłam.- Twoja czysta i śliczna dusza.  Może odznaczę się w tobie?
Ciarki mnie przeszły na myśl jak on to zamierza zrobić. Whawhai uśmiechnął się z czułością a mnie zebrało się na pawia. Chyba załatwię sobie wiaderko przy łóżku. Nie chcę później na złamanie karku pędzić do toalety tylko po to by zwymiotować.
-Nie o to mi chodziło kochanie. To jest bardziej subtelne i na pewno by ci się spodobało. Szkoda, że jesteś na tyle uparta by się do tego nie przyznać.
-Odwal się.
Westchnął i usiadł przyciągając mnie do siebie i całując w skroń. Walnęłam go za to z łokcia.
-Szkoda, że musisz się obudzić.- szepnął.- I szkoda, że moja rodzina nie umie nie wtrącać nosa w moje prywatne sprawy. Do zobaczenia w następnym śnie. Spróbuję wybrać coś lepszego.

W tym momencie otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Evana. Mocno go przytuliłam i opowiedziałam jemu oraz Whiu o tym co powiedział mi Wojna i o tym co widziałam.

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział Piętnasty

Wybaczcie mi. Jestem podła, okrutna i zła. Macie jakiś pomysł by mnie ukamienować? Czekam na propozycje.

Przez chwilę był skołowany. A może skamieniał? Siedzi i siedzi i… chyba nie oddycha. Hm, ciekawe co mu jest? Powoli zaczynałam się martwić więc pomachałam mu ręką przed oczami. Nic. Chyba będę musiała sięgnąć po nieco radykalne środki. Ostrożnie wstałam z łóżka i wzięłam szklankę stojącą na stoliku nocnym. Weszłam do łazienki i nalałam do niej zimnej wody. A gdy byłam już z powrotem w pokoju chlusnęłam mu nią w twarz.
-Co jest?!- krzyknął i zerwał się z łóżka.- Clarie? Ty to zrobiłaś?
-Nie, deska klozetowa.-odparłam sarkastycznie.- Straciłeś kontakt z rzeczywistością i nie wiedziałam co robić.
-Przepraszam, po prostu… wczoraj bałaś się wszystkich a dziś… uśmiechasz się, jesteś złośliwa, drwisz ze mnie. Ja… nie wiem co powiedzieć, jak zareagować. Boję się, że jeśli coś zrobię nie tak to znów będziesz przerażona. Znów nie pozwolisz mi się do siebie zbliżyć.
Wyjaśniłam mu jak to się stało. Nie ufał jednak Whiu i podejrzewał że to podstęp. Oczywiście nie powiedziałam mu, że wczoraj sprawiłam sobie broń którą na dniach przywiezie moja znajoma. Nie wiem jak również zareagowałby na wieść, że umiem się nią posługiwać od trzech lat. Powiedzmy, że mój ojciec nie mógł się pogodzić z tym, że nie ma syna który tak jak on i jego dziadek wstąpią do policji. Cały czas traktował mnie jak chłopca. A w umiejętności „prawdziwego mężczyzny” wliczał: gotowanie, znajomość na silnikach, sport, posługiwanie się bronią wszelkiego rodzaju i szachy. Tak, szachy. Nie pytać czemu. Chłopak wyrwał mnie z zamyślenia całując w czoło. Uważa mnie za delikatną istotkę. Pff. Szkoda, że nie wie jaka się zrobię groźna gdy w moje dłonie trafi spluwa z prawdziwego zdarzenia. Evan wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z wózkiem na którym to stało śniadanie.
-Myślałem, że nie będziesz chciała schodzić na dół więc przywiozłem to tutaj.
-Dziękuję.
Po śniadaniu postanowiłam poruszyć temat który mnie interesował.
-Umiesz walczyć, prawda?- zapytałam.
Pokiwał głową nie wiedząc o co mi chodzi. Westchnęłam. Nie miałam pojęcia czy się zgodzi.
-Nauczysz mnie?
-Clarie…
-Proszę. Chcę się umieć bronić. Bo on wróci. To oczywiste a ja chcę dać sobie radę. Zrozum.
Westchnął i oparł czoło na splecionych dłoniach. Milczałam. Nich to, chyba powinnam być delikatniejsza. Obraził się? Już chciałam coś powiedzieć, żeby nie myślał o tym. Przecież nie musi się zgadzać.
-Dobrze ale jeśli coś ci się stanie to przerywamy.
Pokiwałam głową i mocno go uściskałam. Przez następne dni ćwiczyłam pod jego okiem po każdym posiłku ale również grałam w tenisa, pływałam w basenie i chodziłam do sauny. Byłam w pokoju by przebrać się w kostium gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Założyłam szlafrok i podeszłam do drzwi. Stała tam Diana przebrana za kurierkę.
-Dzień doberek.- powiedziała radośnie z tym swoim akcentem przez co brzmiała jakby śpiewała.- Pani zamówienie.
No dobrze. Wezmę udział w tym przedstawieniu.
-Dziękuję. Ile płacę?
-To na koszt firmy, złociutka.
Po czym puściła mi oczko. Pokręciłam głową z uśmiechem i przyjęłam paczkę.
-Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
-To narka.
I odeszła tym swoim skocznym krokiem. Widać, że ma ADHD. Dlatego jest taka niebezpieczna z bronią w ręku tak jak ja. No dobra… jej zdarza się nie trafić. Mnie nie. Odpakowałam broń i schowałam pod poduszkę. Były też zapasowe magazynki a ja zastanawiałam się czy ona nie wysyła mnie czasem na wojnę. W sumie mam ten pistolet na pewnego Jeźdźcę Apokalipsy. Mijały kolejne dni podczas których pojawili się Matekai i Te Mate. A przez ostatnie dwa dni uważamy na każdy krok. Whawhai. Szczerze powiedziawszy boję się. Niewiele brakowało przy ostatnim spotkaniu. Był późny wieczór a ja brałam prysznic. Po kąpieli ubrałam piżamę i wyszłam z łazienki. Każdy mięsień mnie bolał. Jutro sauna. Położyłam się z tą myślą spać. Normalnie Evan spałby w fotelu ale miał ważne zebranie. Ktoś obudził mnie w nocy. Gdy wolno otworzyłam oczy ujrzałam czerwone tęczówki. Zamarłam. Chłopak nachylił się żeby mnie pocałować ale odwróciłam głowę. Szkoda, że mu to nie przeszkadzało bo przejechał nosem po mojej szyi. Chciałam sięgnąć po broń ale powstrzymał mnie. Wolnym gestem wsunął dłoń pod t-shirt piżamy i chwycił moją pierś. Kciukiem zaczął muskać sutek.
-Tęskniłem.- szepnął.
-Odejdź.- powiedziałam na granicy łez.
-Pozwól mi wyjaśnić.- szepnął przygryzając płatek mojego ucha.
-Nie, po prostu idź.
Usiadł i wciągnął mnie na swoje kolana. Moja kobiecość była tuż przy jego męskości.
-Zrozum.- szeptał głaszcząc moje udo.- Jestem Wojną.-zaczął całować moją szyję.- Nie ma we mnie delikatności czy czułości. Jestem gwałtem. Namiętnością. Szałem.- szeptał i ścisnął moje biodro.-To jest moja miłość. Pożądanie i seks. Pragnę cię. Kocham cię. Przyjmij moją miłość i oddaj mi się.
Pocałował mnie a ja nie mogłam nić zrobić. W moim mózgu cały czas szalały jego słowa. Nagle bez żadnego ostrzeżenia chwycił moją dłoń i wsunął ją sobie pod koszulkę. Wtedy się ocknęłam i odsunęłam jak daleko mogłam.
-Dobrze.- powiedział patrząc na mnie płomiennym wzrokiem.- Teraz dam ci spokój. Ale w ostatecznym rozrachunku wezmę cię dla siebie, posiądę za twoją zgodą lub bez niej i wtedy nie będziesz miała wyboru. Będziesz musiała mnie pokochać. Więc do rychłego, reka.

I zniknął. A ja się rozpłakałam.