-Lilly,
wszystko okej?- poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Podskoczyłam.
-Co?-
spytałam chłodno.
-Wszystko
w porządku?
-Ta.
-Co
masz teraz?- spytała rudowłosa.
-Historię
z T.R.- powiedziałam czytając z planu.
Literki
inicjału mieniły się na czerwono ale tylko ja to widziałam. To oznaczało, że
ten nauczyciel nie polubi jej. Bez powodu.
-Ja
też.- krzyknęła radośnie ruda.
-Kto
to?
-To
pani Talita Ronwoll. Jest dość wredna. Zwłaszcza dla blondynek.- uśmiechnęła
się współczująco.
Wzruszyłam
ramionami. Znam historię całego świata, wiem co jest napisane w każdym
podręczniku, nie tylko w tym od historii. Wiecie, gdy jest się aniołem można
się tylko uczyć. Wiedza przychodzi śmiesznie łatwo więc czemu tego nie
wykorzystać?
-Jestem
dość dobra z historii.
-A
więc utrzesz jej nosa.
Dziewczyna
zachichotała.
-A
tak z innej beczki. Ty kto?
-Jestem
Rebecca. Mamy razem historię.
-Razem
na torturach ale będzie miło.
Przeczucie
mnie nie myliło. Ta kobieta znienawidziła mnie od pierwszego spojrzenia. Co
chwilę mnie o coś pytała. Zawodziłam ją bo znałam odpowiedzi. Pod koniec lekcji
wstawiła mi plusa za aktywność na co kilka osób się zbuntowało. Gdy wychodziłam
z klasy parę osób podeszło ze słowami „Jędza, prawda?” albo „Powinna dać ci
piątkę”. Odpowiadałam monosylabami i poszłam na następną w eskorcie rudej i
nachalnego. Chemia z jak się okazało Markiem Thompsonem. Byłoby ciekawie gdyby
nauczyciel co chwilę nie bawił się telefonem. Rozumiem, że robiliby to
uczniowie ale nauczyciel? Wyszłam z klasy. Następna lekcja to WOS i znowu
„kochana” pani Ronwoll. Tym razem pytała o prezydentów i premierów. Oczywiście
odpowiedziałam jej na każde pytanie. Była zła. Dalej był angielski, matematyka
i wu-ef. Wróciłam do domu i odetchnęłam. Odrobiłam lekcje i zaczęłam się uczyć
choć w tych podręcznikach nie było nic czego bym nie wiedziała. Zjadłam coś,
wykąpałam się i poszłam spać. Gdy następnego dnia się obudziłam miałam złe
przeczucia co do dziwnego chłopaka. Wydawało mi się, że stanie albo stało się
coś pomiędzy tajemniczym a Connorsem. Gdy wsiadłam do autobusu poczułam, że tu
się zacznie. To było jak dziwne cząsteczki w powietrzu. Czułam je całą sobą.
Nie lubiłam takich rzeczy. Po chwili wsiadł ten tajemniczy a później Mat.
Usiadł obok.
-Ciekawe
co dziś wymyśli ta baba z historii i WOSu.- zaczęłam.
Musiałam coś zrobić by uniknąć tego co się kroi. Nie wiem jak ale to istotne. Atmosfera cały czas gęstniała.
-Ronwoll?
Nie ma szans by ci zaszkodziła. Jesteś od niej lepsza.
-Skąd
to przypuszczenie?
-Słyszałem
o waszej potyczce.- powiedział.
-Bez
przesady.- mruknęłam.
-Ależ
ja nie przesadzam. Mogłabyś uczyć za nią.
Niespodziewanie
podszedł tajemniczy koleś i kopnął plecak Connorsa. Chciał iść dalej ale
właściciel zatrzymał go.
-Co
to miało być?
Ten
prychnął i chciał się odwrócić ale Mat wyraźnie się wkurzył.
-Co
ja ci zrobiłem koleś?
Wstał
a ja podniosłam jego plecak i położyłam na siedzeniu. Podeszłam do nich by
załagodzić sytuację.
-Może
coś zrobiłeś.- odezwał się chłopak w bluzie.
-Hej.
Ogarnijcie się.- powiedziałam stając między nimi.- Zachowujecie się trochę
dziecinnie. Może zamiast jechać do liceum pójdziecie do przedszkola? Chętnie was
tam przyjmą.
-Nie
wtrącaj się.- warknął kolo w bluzie.
Swoją
drogą, czemu nie nosi mundurka?
-Nie
będziesz jej mówił co ma robić. Najpierw się czepiasz mnie a potem dyrygujesz
nią? Nie masz czasem zbyt wielkiego ego?
-Za
to ty….- zaczął ale nie dane mu było zakończyć.
Autobus
bowiem zatrzymał się a ja wpadłam na zakapturzonego. Nie przewrócił się ale
mnie złapał. Wtedy to poczułam. Mroczną aurę wydobywającą się z jego wnętrza.
Demon. Zesztywniałam, on również spiął wszystkie swoje mięśnie. Jeśli wcześniej
nie wiedział kim jestem to teraz wie. Jego uścisk zacisnął się a moje serce
podeszło do gardła. Słyszałam wiele plotek o tym jak demony torturują anioły.
Chciałam się od niego jak najszybciej odsunąć ale długo mi na to nie pozwalał.
-Puść
mnie.- warknęłam.
Zrobił
to ale w tym momencie autobus ruszył i omal nie wpadłam na Connorsa. Omal bo
dłonie zakapturzonego zacisnęły się na moich ramionach z przerażającą
szybkością. To oznaczało jedno. Jest Wygnańcem, dawnym mieszkańcem piekła.
Patrzyłam na niego w szoku. Po chwili puścił mnie i ruszył dalej. Szybko
usiadłam i spojrzałam w okno.
-To
ty położyłaś mój plecak na siedzeniu?- spytał gdy usiadł obok mnie.
Pokiwałam
głową.
-Chwila…
trzęsiesz się. Czy ty się boisz?
-Nie.-
odpowiedziałam szybko.
-On
ci coś zrobił?
-Nie.
Po prostu… nieważne.
-Powiedz,
proszę.
-Nie
ważne.- warknęłam.
-Znowu
oschła? To przez tego kolesia, tak?
-Nie.
-Niech
ci będzie.- westchnął.
Po
chwili wysiedliśmy. Za nami on. Spięłam się. Minął nas a ja poczułam na karku
dziwne mrowienie. Zesztywniałam.
-Chodź.-
szepnął do mnie Connors.- Lepiej go unikajmy.
Pokiwałam głową. Nawet nie
wiedział jak dobry był jego pomysł. Ruszyliśmy do klas. Po drodze dołączyła do
nas ruda. Cały czas paplała ale wystarczyło jedno spojrzenie chłopaka by się
uspokoiła. Nieźle.
Kolejny świetny rozdział. Pani T.R przypomina moją byłą wychowawczynię, "przemiła" kobieta. Zdradzisz coś więcej na temat zakapturzonego ? Jest demonem, a jak wpłynie na dalszą akcję opowiadania ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Próbka jego zachowania będzie w następny rozdziale. Ten koleś jeszcze wiele zrobi. Złego oczywiście. A jego powody to... no cóż dowiesz się.
Usuń