czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 2 czyli "Kolo w kapturze sprawia kłopoty"

-Lilly, wszystko okej?- poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Podskoczyłam.
-Co?- spytałam chłodno.
-Wszystko w porządku?
-Ta.
-Co masz teraz?- spytała rudowłosa.
-Historię z T.R.- powiedziałam czytając z planu.
Literki inicjału mieniły się na czerwono ale tylko ja to widziałam. To oznaczało, że ten nauczyciel nie polubi jej. Bez powodu.
-Ja też.- krzyknęła radośnie ruda.
-Kto to?
-To pani Talita Ronwoll. Jest dość wredna. Zwłaszcza dla blondynek.- uśmiechnęła się współczująco.
Wzruszyłam ramionami. Znam historię całego świata, wiem co jest napisane w każdym podręczniku, nie tylko w tym od historii. Wiecie, gdy jest się aniołem można się tylko uczyć. Wiedza przychodzi śmiesznie łatwo więc czemu tego nie wykorzystać?
-Jestem dość dobra z historii.
-A więc utrzesz jej nosa.
Dziewczyna zachichotała.
-A tak z innej beczki. Ty kto?
-Jestem Rebecca. Mamy razem historię.
-Razem na torturach ale będzie miło.
Przeczucie mnie nie myliło. Ta kobieta znienawidziła mnie od pierwszego spojrzenia. Co chwilę mnie o coś pytała. Zawodziłam ją bo znałam odpowiedzi. Pod koniec lekcji wstawiła mi plusa za aktywność na co kilka osób się zbuntowało. Gdy wychodziłam z klasy parę osób podeszło ze słowami „Jędza, prawda?” albo „Powinna dać ci piątkę”. Odpowiadałam monosylabami i poszłam na następną w eskorcie rudej i nachalnego. Chemia z jak się okazało Markiem Thompsonem. Byłoby ciekawie gdyby nauczyciel co chwilę nie bawił się telefonem. Rozumiem, że robiliby to uczniowie ale nauczyciel? Wyszłam z klasy. Następna lekcja to WOS i znowu „kochana” pani Ronwoll. Tym razem pytała o prezydentów i premierów. Oczywiście odpowiedziałam jej na każde pytanie. Była zła. Dalej był angielski, matematyka i wu-ef. Wróciłam do domu i odetchnęłam. Odrobiłam lekcje i zaczęłam się uczyć choć w tych podręcznikach nie było nic czego bym nie wiedziała. Zjadłam coś, wykąpałam się i poszłam spać. Gdy następnego dnia się obudziłam miałam złe przeczucia co do dziwnego chłopaka. Wydawało mi się, że stanie albo stało się coś pomiędzy tajemniczym a Connorsem. Gdy wsiadłam do autobusu poczułam, że tu się zacznie. To było jak dziwne cząsteczki w powietrzu. Czułam je całą sobą. Nie lubiłam takich rzeczy. Po chwili wsiadł ten tajemniczy a później Mat. Usiadł obok.
-Ciekawe co dziś wymyśli ta baba z historii i WOSu.- zaczęłam.
Musiałam coś zrobić by uniknąć tego co się kroi. Nie wiem jak ale to istotne. Atmosfera cały czas gęstniała.
-Ronwoll? Nie ma szans by ci zaszkodziła. Jesteś od niej lepsza.
-Skąd to przypuszczenie?
-Słyszałem o waszej potyczce.- powiedział.
-Bez przesady.- mruknęłam.
-Ależ ja nie przesadzam. Mogłabyś uczyć za nią.
Niespodziewanie podszedł tajemniczy koleś i kopnął plecak Connorsa. Chciał iść dalej ale właściciel zatrzymał go.
-Co to miało być?
Ten prychnął i chciał się odwrócić ale Mat wyraźnie się wkurzył.
-Co ja ci zrobiłem koleś?
Wstał a ja podniosłam jego plecak i położyłam na siedzeniu. Podeszłam do nich by załagodzić sytuację.
-Może coś zrobiłeś.- odezwał się chłopak w bluzie.
-Hej. Ogarnijcie się.- powiedziałam stając między nimi.- Zachowujecie się trochę dziecinnie. Może zamiast jechać do liceum pójdziecie do przedszkola? Chętnie was tam przyjmą.
-Nie wtrącaj się.- warknął kolo w bluzie.
Swoją drogą, czemu nie nosi mundurka?
-Nie będziesz jej mówił co ma robić. Najpierw się czepiasz mnie a potem dyrygujesz nią? Nie masz czasem zbyt wielkiego ego?
-Za to ty….- zaczął ale nie dane mu było zakończyć.
Autobus bowiem zatrzymał się a ja wpadłam na zakapturzonego. Nie przewrócił się ale mnie złapał. Wtedy to poczułam. Mroczną aurę wydobywającą się z jego wnętrza. Demon. Zesztywniałam, on również spiął wszystkie swoje mięśnie. Jeśli wcześniej nie wiedział kim jestem to teraz wie. Jego uścisk zacisnął się a moje serce podeszło do gardła. Słyszałam wiele plotek o tym jak demony torturują anioły. Chciałam się od niego jak najszybciej odsunąć ale długo mi na to nie pozwalał.
-Puść mnie.- warknęłam.
Zrobił to ale w tym momencie autobus ruszył i omal nie wpadłam na Connorsa. Omal bo dłonie zakapturzonego zacisnęły się na moich ramionach z przerażającą szybkością. To oznaczało jedno. Jest Wygnańcem, dawnym mieszkańcem piekła. Patrzyłam na niego w szoku. Po chwili puścił mnie i ruszył dalej. Szybko usiadłam i spojrzałam w okno.
-To ty położyłaś mój plecak na siedzeniu?- spytał gdy usiadł obok mnie.
Pokiwałam głową.
-Chwila… trzęsiesz się. Czy ty się boisz?
-Nie.- odpowiedziałam szybko.
-On ci coś zrobił?
-Nie. Po prostu… nieważne.
-Powiedz, proszę.
-Nie ważne.- warknęłam.
-Znowu oschła? To przez tego kolesia, tak?
-Nie.
-Niech ci będzie.- westchnął.
Po chwili wysiedliśmy. Za nami on. Spięłam się. Minął nas a ja poczułam na karku dziwne mrowienie. Zesztywniałam.
-Chodź.- szepnął do mnie Connors.- Lepiej go unikajmy.
Pokiwałam głową. Nawet nie wiedział jak dobry był jego pomysł. Ruszyliśmy do klas. Po drodze dołączyła do nas ruda. Cały czas paplała ale wystarczyło jedno spojrzenie chłopaka by się uspokoiła. Nieźle. 

2 komentarze:

  1. Kolejny świetny rozdział. Pani T.R przypomina moją byłą wychowawczynię, "przemiła" kobieta. Zdradzisz coś więcej na temat zakapturzonego ? Jest demonem, a jak wpłynie na dalszą akcję opowiadania ?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbka jego zachowania będzie w następny rozdziale. Ten koleś jeszcze wiele zrobi. Złego oczywiście. A jego powody to... no cóż dowiesz się.

      Usuń