Poczułam
jak ktoś delikatnie mną potrząsnął. Gwałtownie usiadłam.
-Rafael?
Spojrzałam
na twarz anioła a moja nadzieja uleciała szybciej niż krew z tętnicy szyjnej.
-Gabriel?
Pokiwał
głową.
-Masz
jakieś wieści?
-Nie
wiadomo czy Rafael wróci.
Znieruchomiałam
i poczułam jak się rozpadam.
-Jak
to?
-Jest
w złym stanie. Jeszcze się nie obudził. Nie wiadomo czy w ogóle to nastąpi.
Zaczęłam
się trząść jak galareta. Patrzyłam na archanioła z niedowierzaniem. Z moich
oczu znów polała się woda. Gabriel objął mnie delikatnie i zaczął uspokajać.
Powoli zasnęłam. Gdy się obudziłam poczułam jakiś zapach. Uśmiechnęłam się pod
nosem. Pewnie Rafael coś gotuje. Podniosłam się i umyłam twarz. Uśmiechnęłam
się i zeszłam na dół. Jednak ten uśmiech zbladł bo to Gabriel gotował.
-Hej.-
mruknęłam pod nosem i usiadłam na krześle.
-Zostanę
tu kilka dni by mieć pewność, że czujesz się lepiej.
-Jak
chcesz.
Postawił
przede mną talerz a ja zaczęłam powoli dziobać.
-Chciałby
byś żyła normalnie.- powiedział po chwili milczenia.
Łzy
pojawiły się w moich oczach niespodziewanie. Wstałam. Znowu coś we mnie pękło.
-Nie
mów o nim w czasie przeszłym.
Podszedł
i chciał mnie przytulić ale odepchnęłam go.
-Po
prostu chcę byś była gotowa na wszystko.
-Ale
nie mów o nim tak jakby już nie żył.
Przytulił
mnie a ja się rozpłakałam.
-Nie
płacz, proszę. Wszystko będzie dobrze. Przepraszam za moje zachowanie. Po
prostu to dziwne widzieć przyjaciela w takim stanie. Tylko on znał się na
leczeniu. Nie wiemy co robić.
Płakałam
jeszcze jakiś czas. Po czym usiadłam i wróciłam do dziobania. Tak bezmyślnie
minął cały dzień. Gabriel dwoił się i troił bym przez chwilę skupiła się na
czymś innym niż Rafael. Cały czas mnie pocieszał a gdy płakałam, przytulał
mnie. Czasami mówiłam na niego imieniem rannego archanioła. Nie przejmował się
tym. Kolejny dzień. Znów byłam nieprzytomna.
-Nie
pójdziesz do szkoły.
Wzruszyłam
ramionami i usiadłam. Chłopak usiadł przede mną i ujął moją dłoń. Milczałam, bo
o czym miałam z nim rozmawiać.
-Jak
się czujesz?- spytał.
Nie
odpowiedziałam. Wstał i przytulił mnie. Znów się rozpłakałam. Co ja tak ciągle
płaczę?
-Masz
na imię Lilly, tak?
Pokiwałam
głową.
-Skąd
wiesz?
-Rafael
cały czas je powtarzał podczas drogi. Ocknął się na chwilę i spytał co z tobą.
Gdy poinformowaliśmy go o tym co się stało i o tym, że nic ci nie jest,
wyraźnie mu ulżyło i stracił przytomność.
Rozpłakałam
się jeszcze bardziej. Mimo iż to on był ranny to wciąż martwił się o mnie.
Pewnie gdyby mu nie powiedzieli co ze mną sam poleciałby sprawdzić, nieważne
jak był osłabiony. Coś mocno zakuło mnie w serce. Skuliłam się.
-Wszystko
w porządku? Może powinnaś się położyć?
-To…-
powiedziałam przez łzy.- minie.
Oparł brodę na mojej głowie
i powoli głaskał mnie po głowie i po plecach. Musiałam zasnąć bo następne co
pamiętam to Gabriel okrywający mnie kołdrą. Z powrotem zapadłam w sen.
Smutno :((((
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wyzdrowieje. Czekam na nn.Życzę weny.
Pozdrawiam Zizi.