niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 13 czyli "Nauczyciel z FBI oraz pierwszy lot od dawna"

Odwróciłam się i szybko poszłam na lekcję.
-Zaczekajcie!- usłyszałam wołanie rudej i zatrzymałam się.
Oboje mnie dogonili.
-No to czas na lekcję z wiedźmą.- westchnęła ruda.
-Dobrze, że tego nie usłyszała.- mruknęłam.
-Lepiej się pośpieszmy.- ponaglił nas Rafael.- Zaraz zacznie się lekcja.
Zaczęliśmy jak szaleni pędzić do klasy. Zdążyliśmy cudem. Lekcja była nudna jak zwykle. Wyszliśmy z klasy i poszliśmy na chemię. Tam zaczepiła nas jakaś dziewczyna z naszej grupy.
-Hej nie uwierzycie co się stało.
-Spróbujemy, mów.- powiedziałam.
-Nasz nauczyciel chemii był z FBI!- wykrzyknęła.- Prowadził w pobliżu jakąś sprawę i był tu pod przykrywką.
-To dlatego cały czas siedział na telefonie.
Musiałam udawać głupią.
-Teraz muszą znaleźć dla nas kogoś na zastępstwo. Więc przynajmniej do końca tego tygodnia mamy okienko na tej godzinie. Czy to nie jest super?!
-Jest. Dziękuję, że nam o tym powiedziałaś.
Jeśli myślicie, że ja to powiedziałam to jesteście w dużym błędzie. To Rafael się tak przymila. Nie powiem, wkurzyło mnie to. Chwila, co mnie ugryzło? Czemu czuję jak gotuje się we mnie tylko dlatego, że on z nią rozmawia. I jest dla niej miły. I uśmiecha się do niej. A ona robi do niego słodkie oczka. Odbija mi. Eh, mam nadzieję, że psychiatry mnie przyjmie. Wzdycham.
-Coś się stało Lilly?
Wymyśliłam kłamstwo na poczekaniu.
-Nie wiadomo jaki będzie ten nowy nauczyciel.
-No, może być wredny.- zgodziła się ze mną dziewczyna.
-Gorszy od Ronwoll nie będzie.
-Co racja to racja. No ja lecę, pa.
Gdy odbiegła Rafael przytulił mnie do siebie. Znów dziwnie się poczułam. Nachylił się nad moim uchem a mi się pogorszyło.
-Może w tym czasie polatamy sobie? Musisz za tym tęsknić.
-Ja… nie wiem czy to możliwe.
-Przekonajmy się. Nie martw się nikt nas nie zauważy i zdążymy na lekcję z „naszą ukochaną” nauczycielką.
Zaprowadził mnie do nieużywanej części budynku a stamtąd podziemnym tunelem wyszliśmy do starszej części lasu. Rafael od razu rozłożył swoje skrzydła. Ja wahałam się. Jeśli to był sen? Jeśli to było chwilowe? Jeśli one znów są takie? Rafael spojrzał na mnie i chyba wiedział o co chodzi. Uśmiechnął się. Kolejny ma coś z twarzą, to chyba jakaś zaraza.
-Spokojnie, teraz już będzie dobrze. Obiecuję.
-Czy to nie za wcześnie na takie obietnice?
Zamknęłam oczy i rozłożyłam skrzydła. Gdy je zobaczyłam wciągnęłam powietrze. To nie był sen ani to nie było chwilowe. Chłopak podszedł, chwycił mnie za ręce i uniósł się z pół metra. Poszłam w jego ślady i po chwili szybowaliśmy po niebie. Z moich ust wyrwał się niekontrolowany śmiech. Nie mogłam go jednak powstrzymać. Nie wiedziałam, że tak za tym tęskniłam. Zauważyłam przed sobą chłopaka. Przyciągnął mnie do siebie na co moje skrzydła zareagowały odruchowo i złożyły się. Byłam kompletnie zaskoczona. Oparł brodę na mojej głowie. Teraz tylko praca jego skrzydeł unosiła nas w górze. Dziwnie łatwo było zamknąć oczy. Wylądowaliśmy z powrotem.

-Już trzeba wracać.- powiedział.

2 komentarze:

  1. Fajnie.Polatali sobie.Czekam następny rozdział.Życzę weny i chęci.
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest coś między nimi :) Też bym chciała tak polatać..na pewno nie wracałabym po tym do szkoły. Życzę weny ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń