niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 12 czyli "Wyznanie i gadka świra"

-Tego, że cię kocham.
Po tych słowach pocałował mnie. Nie mogłam pozostać obojętna. Jestem chora. Wplótł dłoń w moje włosy i powoli położył się na plecach. Mile zaskoczyło mnie to, że nie na mnie. Drugą ręką objął mnie w talii i więcej nic nie robił. Gdy udało mi się przejąć kontrolę nad zmysłami, odsunęłam się i wstałam.
-Przepraszam.- powiedziałam stojąc tyłem do niego.
-Nie masz za co.- odparł a w jego głosie nie znalazłam ani krzty smutku.- Choć, czas na śniadanie.
Zjadłam coś, przebrałam się, załatwiłam w łazience to co miałam i poszliśmy na przystanek. Droga minęła spokojnie. Lecz na przystanku zaczepił nas Canines. Wtedy byliśmy już wszyscy czworo.
-Czego chcesz, Canines?- warknęłam.
-Zdaje mi się, że mówiłem ci jak bym wolał byś do mnie mówiła.
-Wiesz gdzie ja mam twoje zachcianki?
Uśmiechnął się w chory sposób.
-Chętnie sprawdzę.
-Chrzań się.- warknęła ruda Rebecca.
Zdziwiło mnie to, że ona pierwsza się wtrąciła.
-Wolę sprawdzić gdzie ma moje zachcianki. I lepiej się nie wtrącaj bo inaczej ciebie też sobie dokładnie obejrzę, choć to nie będzie ani trochę ciekawe.
-Wal się.- powiedzieliśmy chórem.
-Do zobaczenia.
Odszedł a z nas zeszło napięcie.
-Prostak.
-Ja raczej powiedziałbym „ktoś niebezpieczny”.
-Masz rację ale poradzimy z nim sobie, co nie?
Wszyscy pokiwali głowami i ruszyliśmy do klas. Gdy Connors się od nas odłączył a rudą Rebeccę zaczepiła jakaś dziewczyna z naszej grupy z historii. Archanioł nachylił się nade mną i szepnął.
-Chyba chciałaś powiedzieć, ze ja sobie z nim poradzę.
-Nie będziesz stawał przeciw niemu sam. Nieważne kim jesteś.
-Martwisz się?
-No oczywiście. Zrobiłeś coś niesamowitego, muszę ci  to jakoś wynagrodzić.
-Na mój gust już to zrobiłaś.- powiedział łagodnie.
Spojrzałam na niego pytająco a on dotknął moich ust. Zaczerwieniłam się. Cholera, na co ja zachorowałam. Palpitacja serca, nagłe uderzenia gorąca. Co to oznacza? 

1 komentarz: