czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 17 czyli "Koniec?"

-Co z nim?!- usłyszałam krzyk Rebecci.
-Jest nieprzytomny!
Mój głos był strasznie piskliwy. Sprawdziłam czy oddycha i ostrożnie położyłam jego głowę na kolanach.
-Proszę obudź się. Nie zostawiaj mnie tu samej, błagam. Potrzebuję cię. Proszę, to nie jest śmieszne.
Wciąż nie otwierał oczu a jego skóra była taka chłodna. Poczułam wodę na policzkach. Nie chcę, żeby on umarł. Nagle pojawił się dziwny blask. Odwróciłam się w tamtą stronę. Byli tam dwaj aniołowie. Jeden od razu zajął się Caninesem. Drugi podszedł do nas.
-Co mu się stało?
-Ten… go trafił… czymś…
Pokiwał głową.
-Kim jesteś?
-Ja mam na imię Gabriel a on Michael.
-Jesteście archaniołami?
Pokiwał głową.
-Zabierzemy go tam gdzie wyzdrowieje.
Ostatni raz pogłaskałam Rafaela po głowie.
-Przepraszamy za spóźnienie. A Barbachiel i Jehudiel nie przyjdą. Mają coś do załatwienia na innym kontynencie. Z resztą jak skończymy mamy im pomóc.
-Uwolnijcie ludzi.- powiedział Michael.- Tego już ktoś załatwił.
Gabriel odwrócił się. Nie tylko on, nowo przybyła dwójka również.
-Czym?- spytał jeden z nich.
-Tym.- Michael podniósł stworzoną przeze mnie pałkę.
-Trochę kiepska robota.- stwierdził jeden z tamtej dwójki.
-Dopiero dziś się tego nauczyłam.- burknęłam.
-Dobra koniec gadania. Bierzmy się do roboty.
Dwaj podlecieli uwolnić Connorsa i rudą Rebeccę. Michael przerzucił sobie demona przez ramię a Gabriel ostrożnie podniósł Rafaela. Patrzyłam jak odlatują po czym wstałam i pomogłam Rebecce i chłopakowi. W połowie drogi Connors ocknął się. Wyjaśniłyśmy mu czemu nie ma z nami Rafaela. Nie zdziwił się czemu moja twarz jest mokra, ruda również płakała. Odprowadziliśmy go do domu. Ruda Rebecca miała zadzwonić w razie czego. Ja poleciałam do domu. Po drodze przypomniałam sobie lot z Rafaelem a z moich oczu popłynęły łzy. Gdy weszłam do domu zakluczyłam drzwi i od razu położyłam się. Czułam jakby coś przygniotło mnie i nie pozwalało oddychać czy choćby się ruszyć. Każda komórka mojego ciała gniła lub umierała. Równie dobrze mogłabym tu zapuścić korzenie. Leżę jak martwa. Może jestem. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję że Rafael wróci. Czekam nn.Życzę weny.
    Pozdrawiam Zizi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział. Ciekawe czy wyzdrowieje Rafael.Zapraszam na ten ciekawy blog (nie jest mój) http://ive-always-been-thy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń