wtorek, 29 października 2013

Rozdział 2

Oto rozdział drugi. Nie wiem co będziecie o tym sądzić. Ale jedno jest pewne, nie będzie podobnego akcentu na koniec.

-Co?- byłam w szoku.- Mamo…
-Zabraniam ci tak do mnie mówić.- powiedziała.
Pobiegłam do pokoju i zaczęłam pakować jakieś rzeczy do torby. Nie miałam zbyt wiele. Wzięłam też moje oszczędności, z jakieś 900 funtów. Będę musiała czegoś poszukać. Gdy to zrobiłam wyszłam z domu przez okno i weszłam głębiej w las. Od dawna mam tam małą kryjówkę. Była to mała grota. Położyłam tam torbę, przebrałam się w coś luźnego i poszłam na miasto. Spacerowałam w poszukiwaniu pracy na weekend. Na szczęście udało mi się. Miałam pracować w kwiaciarni. Wróciłam do lasku. Był już zmierzch. Przebrałam się w coś wygodnego i układając się do snu we własnych skrzydłach nie chciałam o niczym myśleć. Pewnie z boku wyglądało to jak taka wielka, puchata, zamknięta muszelka czy raczej małża.  Gdy rano się obudziłam zorientowałam się że nie leżę sama. Zauważyłam drobną postać wtuloną we mnie. Gdy chciałam się podnieść dziecko podniosło głowę i spojrzało na mnie zaspanymi oczami. Po chwili wtuliło się we mnie ponownie.
-Ja już muszę wstawać.- szepnęłam do chłopca.
Mruknął coś i wyszedł uniosłam jedno skrzydło by mu to ułatwić. Gdy wstałam przygotowałam chłopcu jakieś prowizorystyczne posłanie. Zasypiającego położyłam na kocu którym go również przykryłam, był tak drobny a pod głowę położyłam bluzę. Szybko ubrałam się i ruszyłam do szkoły. Lekcje były nudne. Jedyne co mnie cieszyło to fakt, że anioły nie muszą się myć. Przecież nie mam zbytnio gdzie. Lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Wciąż myślałam o tym chłopcu. Czy zastanę go jak wrócę? Gdy usłyszałam pytanie nauczyciela odpowiedziałam na nie odruchowo na co ten mruknął coś o szczęściu. Ostatnia lekcja zakończyła się a ja ruszyłam do sklepu kupić coś do jedzenia dla mnie i małego. Wcześniej w kiosku szkolnym kupiłam kanapki. Gdy wróciłam do mojego niby domu malec nie spał. Podeszłam powoli do niego. On przecież wie kim jestem. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się promiennie i podszedł do mnie.
-Hej, jestem Alan. A ty?
-Juliet.
-Przepraszam. Powinienem był spytać czy mogę się obok ciebie położyć ale było zimno. - powiedział ze skruchą.- Wybaczysz mi?
Uśmiechnęłam się do niego.
-Jasne.
Odwzajemnił uśmiech po czym z powrotem podszedł do swojego posłania i usiadł. Usadowiłam się w pobliżu.
-Jesteś aniołem?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam po chwili zwieszając głowę.
-Ja też bym chciał.- rzekł.- Moja mama powiedziała, że lepiej by było gdybym był aniołkiem bo one przynajmniej kiedyś były dobre.
Zaskoczył mnie tym co powiedział. Był demonem? Powinnam go zostawić, odejść albo uciec. Lecz mimo to jest dzieckiem. Zabiją go.
-Jesteś głodny?- spytałam tym samym zmieniając temat.
Pokiwał głową a ja usiadłam koło niego.
-Mam coś.
Wyjęłam z plecaka kanapki i danie do ugotowania. Za pomocą Daru stworzyłam palenisko i garnek. Za pomocą zapałek zapaliłam je a do garnka wlałam wodę z butelki.
-Ciekawe jak gotuje się w wodzie gazowanej.
Chłopiec zaśmiał się.
-Będzie gazowany obiad?- spytał.
-Nie wiem.- powiedziałam z uśmiechem.
Wrzuciłam danie do wody i wyczarowałam talerze.
-A teraz dwie sprawy.
-Jakie?- spytał z lekka przerażony.
-Anioły nie mogą tworzyć broni bez potrzeby więc będziemy musieli obejść się bez noży.- powiedziałam.
Alan odetchnął.
-To nic. A ta druga?- spytał.
-Obiad będzie nie doprawiony.
Nie rozumiał.
-Nie umiem tworzyć tak drobnych rzeczy jak przyprawy.
-Nic nie szkodzi.- powiedział z uśmiechem.
Gdy obiad był gotowy zjedliśmy a ja zaczęłam odrabiać lekcje. Alan patrzył mi przez ramię. Gdy odłożyłam matmę postanowiłam, że powinnam tutaj trochę ogarnąć.
-Muszę iść po coś do domu.- powiedziałam do chłopca.
-Tu jest chyba dom.- powiedział.
-Muszę iść po resztę rzeczy do mojego dawnego domu.- uściśliłam.
-Czemu dawnego?- spytał.
-Bo moja mama mnie wyrzuciła.
-Czemu?- dopytywał.
-Bo jestem kim jestem.
-Pójdę z tobą.- powiedział.
-To nie będzie miłe spotkanie.
-Ale i tak idę.- uparł się tupiąc nogą.
-Dobrze. Przyda mi się wsparcie.

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 1

Wiem, trochę tego jest. Nie martwcie się, to się nie powtórzy... żartowałam. Końcówka chyba wyszła mi zbyt "optymistyczna". Z resztą oceńcie to wedle własnych gustów.Więc pozostawiam was w objęciach (albo w mackach) rozdziału pierwszego, pa.

 Budzę się następnego ranka. Wzdycham ciężko. Urodziny, super. Zostało mi tylko 365 dni. Ubieram ciemne rzeczy jak zwykle w dzień urodzin. Schodzę na dół i widzę ciotkę May. Jedyna życzliwa osoba, która wie kim jestem. Widząc mnie uśmiecha się pocieszająco i mocno mnie obejmuje uważając na skrzydła wyrastające z moich pleców. Tylko przy niej ich nie chowam.
-Jak się czujesz, złotko?- spytała.
-A jak mam się czuć ciociu?
Słyszę kroki i chowam dowód mojej odmienności. Matka.
-A ty wciąż tu?- mówi.
-Nie rozumiem.- mówię.
-Z tego co wiem do szkoły masz na dziewiątą a jest już…
-7:35.- przerywam jej.
Spojrzała na mnie z zaskoczeniem i oburzeniem.
-Marsz na górę, przebierz się w coś odpowiedzialnego i do szkoły. Nie zaszkodzi ci być wcześniej.
Weszłam na górę i ubrałam się w czarną sukienkę, białe balerinki a włosy spięłam w kok. Wzięłam torebkę, schowałam do niej notes z ołówkiem, komórkę i portfel. Wolnym krokiem podeszłam do szafy i wzięłam z niej czarną marynarkę z rękawami ž. Wychodząc z domu życzyłam ciotce miłego dnia i ruszyłam w drogę do szkoły. Początek roku szkolnego. Tak i mam dziś urodziny. Jak pech to pech. Powoli weszłam do budynku i skierowałam się do odpowiedniej klasy. Czemu nie sala gimnastyczna? No cóż, ta szkoła jest dość innowacyjna. Uznali, że jeśli ktoś nie chce być na apelu to nie musi kombinować. Wystarczy, że odbierze plan lekcji od nauczyciela i pójdzie do domu. Przed pomieszczeniem stało kilka grup. Jakieś dziewczyny gadały między sobą. Dalej kilka kolesi gadało o czymś, co chwilę wybuchając śmiechem. Kawałek od nich stał chłopak otoczony wianuszkiem dziewczyn. Przy drzwiach siedziała jakaś dziewczyna. To właśnie do niej podeszłam.
-Hej.- przywitałam się.
Podniosła wzrok i przeszyła mnie spojrzeniem swych szarych oczu. Czułam jakby mnie przewiercała wzrokiem. Miała brązowe włosy.
-Hej, jesteś nowa?- spytała.
-Tak.
-To bywa stresujące. Jestem Megan.
-A ja Juliet. Miło mi.
-Mnie również.
Usiadłam obok dziewczyny.
-Idziesz na apel?- spytałam.
-Tak chodź to straszliwe nudy.
-Naprawdę?
-Tak. Usłyszałam, że co roku mówi to samo.
-To czemu…?- dopytywałam.
-Gdy wrócę ojca nie będzie.
Podeszła nauczycielka i weszliśmy do klasy po czym rozdała plan lekcji. Wyszłam z klasy po chwili czując czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się. Był to chłopak o czarnych włosach, bladej skórze i ciemnych oczach. Bił od niego mrok ale i zimno. Czyżby był demonem?
-Hej.- powiedział powoli.
-Cześć.- odpowiedziałam.
Zachowywał się jak łowca.
-Jestem Jasper a ty?
-Juliet.
-Piękne imię.- powiedział.
Poczułam jak obejmuje mnie w talii. Odtrąciłam jego rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony. Czy on nie wie kim jestem? A może się pomyliłam? Może on tylko kreuje się na demona?
-Nie musisz mi schlebiać.- mówię.
-Ale chce.- mówi przyciągając mnie do siebie.
-Nie jestem twoją fanką.- mówię i odpycham go.
Chłopak śmieje się i odchodzi. Kieruję się do drzewa i wspinam na nie. Zaczęłam czekać aż uczniowie zaczną wychodzić ze szkoły. Ledwie wyłapałam nową znajomą. Niczym nie różniła się od innych. Była niemal niewidzialna. Może mnie nauczy jak to robi. Powoli zeszłam z drzewa i udałam się do domu. Gdy weszłam do domu ujrzałam smutną ciocię.
-Hej, co się stało?- spytałam i podeszłam do niej.
-Wyjeżdżam złotko.- powiedziała.
-Co? Ale jak to?
-Muszę i tak już się tu zasiedziałam.- powiedziała.- Ale jak będziesz pełnoletnia przeprowadzisz się do mnie. Na Karaibach jest tak pięknie.
-Dobrze ciociu.- uściskałam ją.
-Odprowadzisz mnie na peron?- spytała.
-Mogę z tobą poczekać na pociąg, jeśli chcesz.
Uśmiechnęła się promiennie.
-Chodźmy.
Wyszłyśmy i podeszłyśmy na peron. Był blisko, niecałe pięć minut drogi. Siedziałyśmy przez godzinę, rozmawiając o tym jakie ubrania będą na mnie czekały gdy do niej przylecę. Niestety w naszym mieście nie było lotnisk i dlatego siedziałyśmy na peronie. Ciotka musiała więc jechać do innego miasta na samolot. Gdy pociąg przyjechał uściskałyśmy się. Nie chciałam jej puścić. Nie chciałam myśleć o tym jacy będą rodzice gdy jej nie będzie.
-Ci,- szepnęła.- to tylko rok.
Puściłam ją. Ciocia May wsiadła do pociągu. Machałam do póki maszyna nie zniknęła mi z oczu. Wróciłam do domu. Matka już na mnie czekała. Spojrzała na mnie lodowym wzrokiem. 
-Od dziś śpisz na dworze.

niedziela, 27 października 2013

Za pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zero... I jestem!

Hej wam. Tęskniliście za mną choć trochę? Dobrze widzicie ankieta jest już zamknięta. Jak zagłosowało 15 osób to wedle ich zdania zapoznacie się z moją miernotą. Robicie to na własną odpowiedzialność, oczywiście. Zapraszam więc na moje opowiadanie, jak wam się spodoba to będę dodawać następne rozdziały a jak nie to może dam wam co innego.


Nowy dom, nowe miejsce, nowy początek, nowa ja. Będę tu mieszkać tak długo póki ktoś nie dowie się prawdy o mnie. Nie jestem normalną dziewczyną, jestem aniołem.


Gdy niebo zaczęło się walić wszystkie anioły uciekły na ziemię. Było tu inaczej niż tam. A najistotniejszą różnicą był fakt, że nie obowiązywały tu żadne zasady czy reguły a grzech wisiał w powietrzu. To było setki lat temu. Wtedy anioły zachowywały się jak w niebie, swoim dawnym domu. Lecz z czasem pozwalały sobie na coraz to więcej i więcej. Czasy się zmieniły i anioły również. Teraz nie są cudem, tylko przekleństwem. Niedawno po upadku na ziemię, i piekło zaczęło się walić. No tak, przecież każda energia wytwarza swoje przeciwieństwo. Równowaga została zachwiana i piekło również przestało istnieć a demony poszły w ślady aniołów i przeniosły się na ziemię. Teraz nie ma wojny o ludzkie dusze tylko z przyzwyczajenia. Te dwa światy nigdy się nie połączą mimo iż są tak samo złe. Po wielu latach w istotach tych zaszła zmiana. Anioł dowiaduje się kim jest w wieku siedmiu lat. Siedem, cyfra boska. I tu demony mają rok krócej normalnego życia. Dowiadują się w wieku sześciu lat. Nie wyglądają tak jak się je opisuje. Nie, to by było zbyt proste. Wyglądają jak ludzie tylko są bardziej mroczni. Najczęściej bywają aroganccy, podli i egoistyczni. Zupełne przeciwieństwo dawnego anioła. Oby dwie rasy przestają się zmieniać, starzeć czy jak zwał tak zwał w wieku 18 lat. Jeśli spotyka się starsze to znaczy, że są to Upadli albo Wygnańcy. Nie ma nas zbyt wielu więc ma się wyjątkowego pecha jeśli spotka się jedną z tych istot. Nie popieram ich działań. Chcę być normalna. Chcę być człowiekiem. Zachowałam zasady o których słyszałam. Teraz mam 16 lat a jutro są moje 17 urodziny. Potem mogę nawet umrzeć. Pozostał mi rok i jeden dzień prawie normalnego życia. Nie będę miała jak później ukrywać kim jestem. Skrzydła można schować ale jak ukryć fakt nieśmiertelności? 

poniedziałek, 21 października 2013

Kurwa koniec!!!!!!

Nie, spokojnie. Nie zamierzam zawiesić bloga. Po prostu koniec z byciem wrażliwym na potrzeby innych. Bo po co skoro inni mają mnie w dupie. Zamierzam być egoistką. Czemu? Eh. Moja "przyjaciółka" zawsze mogła liczyć na wsparcie z mojej strony. Pocieszenie i tego typu. Lecz gdy z problemami sobie poradziła to znalazła sobie nową przyjaciółeczkę. Żeby chociaż słowo powiedziała czemu.

Muszę trochę zmienić w swoim życiu i w sobie. Widzicie czas który pozostał do końca ankiety? Wtedy postaram się coś dodać. Przepraszam ale to kiedyś musiało nastąpić.

No i to na tyle. Narka, do niedzieli.

wtorek, 15 października 2013

Pytanie

Z okazji, że jest już 1119 wyświetleń mam do was pytanie. Wytrzymujecie ze mną od sierpnia. Nie wiem jak to robicie, na prawdę. Coś w tym blogu chyba wam się podoba. Zaczęłam główkować co to może być i wiecie na co wpadłam? Nic! Nie mam zielonego (ani również fioletowego, niebieskiego, żółtego, czerwonego, różowego, brązowego.....) pojęcia co was tu trzyma. Więc o to pytanie: Co wam w tym blogu się podoba?   Przecież z jakiegoś powodu tu wchodzicie.

To dziś koniec mojej niezmiernie dziwnej myśli. Narka, trzymajcie się ciepło. W końcu nadchodzi zima.

niedziela, 13 października 2013

Ankiety i ich dziwne pytania

Ankiety... niby forma poznania naszej opinii ale pytania mogliby wymyślić mądrzejsze. Na przykład:
1. Podaj swoją płeć (wybierz jedną odpowiedź)
2. Podaj swój wiek (podaj pełną cyfrę)
3. Czy masz mikrofalówkę?
4. Tu też chodzi o płeć. Są trzy możliwości: Kobieta, Mężczyzna i Inna

Nie rozumiem tego. Płeć każdy chyba ma jedną, nawet podczas operacji jej zmiany. Wiek. To chyba oczywiste, że podaje się w pełnych cyfrach. Bo w czym innym mam podać? W równaniu? I to chyba moja sprawa czy mam mikrofalówkę czy jej nie mam. Trzy możliwości w ankietach co do płci. Rozumiem, że na portalach. Anonimowość pełna, to pełna. Ale w ankietach? To nie ma sensu.

A wy czy znacie jakieś dziwne pytania z ankiet?

P.S. Jak wracałam pewnego dna ze szkoły i byłam już koło bloku ni stąd ni zowąd na trawnik spadła plastikowa (pusta) butelka. Patrzę w górę nikogo? Czyżby wisiała na drzewie?! Jak to słowa piosenki mówią "Dziwny jest ten świat..."

I to by było na tyle. Narka.

Z poważaniem
Gal Anonim

piątek, 4 października 2013

Nico ważnego

Hej. Jak tam wam się żyje?  Tak dziś planowałam dodać taki właśnie wpis. Dziś jest fajny dzień. A jak ktoś myśli inaczej to niech zmieni zdanie. Bo dziś jest:
A. Światowy Dzień Uśmiechu
B. Światowy Dzień Zwierząt

I nie wiem co dziś jest. No ja oczywiście myślę o czymś zupełnie innym. Więc dziś jeśli nie spytacie się o wygląd, adres czy imię i nazwisko, to odpowiem Ach i zadanie to się uśmiechnąć. Wiem odbija mi. Każę wam się szczerzyć to ekranu. Możecie wysłać mnie do wariatkowa. O ile mnie znajdziecie XD.  Ale serio, co dziś jest za święto? Oprócz mojego (nie powiem jakie). Co by tu jeszcze... Piszę ten rozdział pod presją... mojego pęcherza. Streszczam się, rozumiecie, mam nadzieję.

To już wszystko. Narka.