wtorek, 20 maja 2014

Rozdział Jedenasty

Wolno podnoszę się z łóżka i podchodzę do nich. Nie wiem kto był takim geniuszem, że zamontował tu judasza w drzwiach ale niech Bóg mu wynagrodzi milionem z totka. Spoglądam przez maleńki otwór i gwałtownie cofam się. Chwytam komórkę i piszę SMSa do Evana.

Błagam przyjdź coś stoi pod drzwiami pokoju.

Potem zadzwoniłam i wyłączyłam głośnik. Pukanie się powtórzyło ale ja nie miałam zamiaru otwierać jakiemuś szkieletowi w płaszczyku. No sorry, ale podejrzanych i martwych nie mam w zwyczaju zapraszać na herbatkę z ciasteczkiem. Zwłaszcza kiedy nie mam ciasteczek. A nie, chwila! Są w torbie, wzięłam sobie kilka paczuszek na drogę. Zbliżające się kroki po drugiej stronie. To dobrze, prawda? To znaczy, że Evan idzie i przegoni to… coś. Podwójne pukanie? Co on kolegę zaprosił? Jednak wstałam i podeszłam sprawdzić co się dzieje. Zajrzałam przez judasza i znów zawał. Jakaś bardzo wychudzona postać stoi w ramię w ramie ze znajomym już szkieletem. Co to kurwa ma być?! Jakiś zjazd rodzinny?! Może sobie piknik zrobią?! Za nimi wyrasta zielona osoba z czarnymi plamami na gębie. Kurwa! Kurwa! Kurwa! A trzy razy, po jednym przekleństwie na główkę! Normalnie ich troje! Nie pomyłka. Pojawiła się szara morda z mieczem. Chwila, wróć bo chyba mi się przewidziało. Nie, to czwarte serio ma miecz. Odbiło mi, tego już spokojna jestem. Czego ja się naćpałam? Powoli otwieram drzwi.
-Panowie do mnie?
Milczenie. Czyli przyszli na złą imprezę. A może wyczuli, że tu też coś mocnego się bierze?
-Aha.
Zamykam drzwi, zakluczam na wszystko co się da i pędem wracam do łóżka by wleźć pod nie i tam w spokoju umrzeć na zawał. Siedzę sobie spokojnie czekając na zbawczy w tym wypadku atak serca gdy nagle ktoś nerwowo wali w drzwi. Nie chcę wychodzić i tego nie zrobię. Nie wyjdę, nie wyjdę, nie wyjdę…
-Clarie, proszę otwórz. To ja Evan.
Powoli wypełzam spod łóżka i rozglądam się, nikogo. Jeszcze wolniej zbliżam się do drzwi i znów patrzę przez przyjaciela judasza. To serio on. Żywy, beżowy i z BMI w normie. Trzęsącymi się dłońmi, kolanami i w ogóle wszystkim otwieram mu. Był wyraźnie przejęty.
-Wi… wi… widziałeś ich? Tych… tych…?
-Tak i mam nadzieję, że ich nie wpuściłaś.
-Nie. Otworzyłam drzwi, spytałam czy oni do mnie i zamknęłam.
Objął mnie. Wtuliłam się w niego z wdzięcznością. Jest tu. Nie jestem sama. Muszę siusiu.
-Muszę do toalety.- powiedziałam
-Idź.
-Nie mogę, trzymasz mnie.
-Och, przepraszam.
Gdy mnie puścił pędem ruszyłam do toalety. Co za ulga. Wyszłam i od razu skierowałam się do łóżka. Położyłam się i już miałam zasnąć gdy przypomniało mi się, że Evan tu jest. Spojrzałam na niego.
-Mam wyjść?
-Nie, proszę.
Postawił sobie fotel bujany naprzeciw mnie i usiadł w nim. Patrząc na niego zasnęłam. Wśród mroków moich snów zobaczyłam jasną postać na koniu. Zwierzę stanęło dębem i zarżało. Przebiegli w dół zbocza objętego śmiercią, głodem, zarazą i wojną, niosąc światło i ciepło. A co najważniejsze, wytchnienie od koszmarów. Krwawa jatka zmieniła się w piknik, chorzy zdrowieli a głodni jedli. Ludzie przestali umierać. Przysiadłam się do nich. Ktoś zaczął grać na piszczałce a ktoś inny rytmicznie uderzać w wojenne bębny. Inni powyciągali kolejne instrumenty z ukrycia i przyłączyli się do nich. Było radośnie i spokojnie. Przysiadła się do mnie jakaś inna dziewczyna.
-Spokojnie tu bez nich.- stwierdziła.
-Racja.
-Tumanako.- przedstawiła się.
-Clarie.
Uścisnęłyśmy sobie dłonie.
-Kim oni byli?- spytałam.
-Odwieczni wrogowie wszystkich. Lepiej ich nie spotkać. Powodują same nieszczęścia.
-Chyba ich widziałam.- powiedziałam niepewnie.
-Całą czwórkę?
Pokiwałam głową.
-Chcą by ktoś ich uwolnił. Tak samo jak uczyniła to poprzednia kobieta. Nie daj im się sprowokować. Dasz radę?
Pokiwałam głową.
-Pomogę ci na tyle na ile będzie to możliwe.
-Dziękuję.
Spojrzała w górę i uśmiechnęła się.
-Już czas na ciebie.- spojrzała na mnie.- Obudź się.
Poczułam się szarpana. 

1 komentarz:

  1. Boszzzz, co ty masz w głowie? O.o
    Ja to już nawet nie wiem, czy bardziej jestem ciekawa, jak to się potoczy, czy co jeszcze odkryję na twój temat :D. Rozbroił mnie fragment o imprezie.
    Na dziś chyba kończę, jeszcze kilka rozdziałów zostało, ale jutro egzamin. Jeszcze napiszę.

    OdpowiedzUsuń