niedziela, 18 maja 2014

Rozdział Dziewiąty

Ciemność, w której nie ma bólu jest dobra ale czy tak będzie wyglądać wieczność? Jest dziwnie cicho i smutno. Nie wiem czemu. Nie mogę się ruszyć, nie mogę mówić. Czuję się samotna, bardzo. Chciałam albo umrzeć albo się obudzić. Może już nie żyję. Chciałabym nie być świadoma, to nudne. Leżę, chyba, i nic nie robię. To okropne. Myślałam, że jest coś po drugiej stronie. Po śmierci. Jakiś raj czy coś. Może piekło. Czy czyściec. Jednak nieważne co, ważne że coś. Poruszyłam małym palcem. O, wreszcie coś! Trochę mnie to ucieszyło, nie powiem. Niestety, po jakimś czasie znudziło mi się machać małym palcem u lewej nogi. Swoją drogą już wiem gdzie ona jest. Dobra wiadomość jest taka, że obok niej jest prawa. Swoją obecność zgłosiła również prawa i lewa ręka. Super, robi się mnie więcej. I jest głowa! Witaj z powrotem. Niestety nadal nie mogę otworzyć oczu. Szkoda, czerń już serio jest nudna. Ktoś ściska moją dłoń. To miłe. Delikatne gładzenie po głowie. Próbuję się uśmiechnąć ale nie wiem czy mi się udaje. Znowu nic się nowego nie dzieje. Wiem gdzie znajduje się każda moja kończyna ale co z tego, skoro ruszyć się nie mogę. Lecz nadal mam nadzieję, choć to matka głupich. Powoli poruszyłam dłonią, która szybko została ujęta. Szum. Nie szum, bełkot. Nie… chyba. Coś oświeca moje powieki. Podnoszę je jednak mimo ogólnej jasności.
-Clarie.
Spróbowałam spojrzeć w tamtą stronę ale wciąż światło było za ostre.
-Przygaś.
Światło zniknęło a ja swobodnie mogłam spojrzeć na Evana. Uśmiechał się z wyraźną ulgą.
-Jak się czujesz?- spytał.
-Nijak.- odpowiedziałam słabo.
Wstał i pocałował mnie w czoło. Było to miłe. Evan pokrótce opowiedział mi jak mnie znalazł i jak przewiózł tutaj. Zostałam położona tutaj czyli w ich prywatnym skrzydle szpitalnym. Ponoć byłam nieprzytomna miesiąc. Miałam tu jeszcze trochę poleżeć, dla pewności.
-Dziękuję.- powiedziałam.
-Może już pójdziesz. Dziewczyna musi odpocząć.- powiedział lekarz.
Przeraziłam się.
-Nie… proszę.
Usiadł powrotem i chwycił mnie za rękę. Wyjaśniłam mu, że nie chcę być teraz sama. Zrozumiał. Minęło kilka dni po których postanowiłam wyjechać. Wyjaśniłam na blogu czemu tak długo nic nie pisałam. Gdy wsiadałam do auta, Evana nigdzie nie było. Gdy jechałam drogą wyjazdową spojrzałam we wsteczne lusterko myśląc o tym, że pewnie nigdy tu nie wrócę. Było mi trochę przykro, że nie pożegnał się ze mną.

Wtedy tak myślałam. Serio. Pewnie powiecie, że nic się ciekawego nie stało. Dla mnie to jednak wiele. Właśnie to trochę sprawiło, że chciałam wyjechać. Jednak okazało się, że to nie koniec moich przygód w tym hotelu. Po tygodniu zadzwonił telefon.

1 komentarz:

  1. Ej czekaj, czekaj, czekaj mam nadzieję, że to nie koniec, nie dość, że rozdział strasznie krótki i przeczytanie go zajęło mi około minuty to jeszcze to zakończenie ''po tygodniu zadzwonił telefon'' oznacza, że coś będzie dalej, prawda??? Tak czy inaczej chciałabym, żeby to nie był koniec xD Rozdział hmm mimo tego, że był krótki całkiem fajny. Mam nadzieję, że pojawi się coś jeszcze :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń