13 lat później.
Leżę na jakiejś polanie i wpatruję się w bezkształtne chmury. Zamykam oczy. Tak bardzo pragnę..
Nagły ruch obok powoduje przerwanie moich rozmyślań. Odwracam głowę i widzę znajomą osobę. Wyciągam rękę gdy nagle blond włosa głowa odwraca się a we mnie wpatrują się martwe błękitne oczy. Z ust wypływa stróżka krwi. Siadam gwałtownie i opieram głowę na dłoniach. Zawsze ten sam koszmar. Po co ja tu wracałem? Wstaję i kieruję swoje kroki do łazienki. Przemywam twarz i patrzę w lustro. Z niego wygląda chłopak z czarnymi jak noc włosami, i szarymi podkrążonymi oczami. Demoniczna krew sprawia iż płeć piękna nie jest w stanie mi się oprzeć. Mogę mieć każdą…. prawie. Ta jedyna zginęła ratując mi życie. Patrzę na swoje ręce. One by miały obiekcje do zmiany programu żałoby. Otwieram szafkę i wyciągam z niej żyletkę. Patrzę na nią a w błysk światła mignęło mi błękitne oko.
-Kurwa!- krzyczę i rzucam ją do zlewu.
Opadam na ścianę i biorę kilka głębokich wdechów. Gdy się uspokajam z powrotem sięgam po przedmiot i siadam na podłodze. Spoglądam na pustą przestrzeń. Po kilkunastu bolesnych cięciach pojawia się tam para oczu. Taka jaką pamiętam. Przemywam rękę pod zlewem z zabraniam ranom goić się. Po takim małym odprężeniu wracam do łóżka i ponownie zapadam w sen. Budzik powiadamia mnie, że jest 8:00. Oczywiście nie muszę o tej godzinie wstawać ale nie potrafię go przestawić. Zwlekam się z łóżka i ubieram pierwsze lepsze rzeczy by po chwili wyjść na miasto. Szukam kolejnej rozrywki na jedną noc. Poprzednio nie udało mi się żadnej odpowiedniej dziewczyny znaleźć ale dziś się uda. Przy kawiarni siedzi do mnie tyłem jakaś blond włosa dziewczyna. Podchodzę do niej z uśmiechem który powala wszystkie dziewczyny.
-Hej, coś się stało?- pytam.
Spoglądam w jej zielone oczy. Zły kolor ale może być.
-A co się miało stać?- prycha.- Pewien debil znowu mnie olał.
-Rzeczywiście debil.
Wieczór.
-Idę wziąć prysznic.- mówię.
-Wróć za chwilę.- mówi rozciągając się na łóżku.
Biorę szybki prysznic i wycierając włosy wracam. Widzę jak Lidia odstawia budzik.
-Co zrobiłaś?
Mam nadzieję, że nie to co myślę.
-Przestawiłam budzik. Po co ma nas budzić o ósmej.
Zwiesiłem głowę i uderzyłem pięścią w ścianę.
-Coś się stało? Mogę z powrotem go nastawić.
-Wynoś się.- mówię ledwie nad sobą panując.
-Słucham?
-Wynoś się! Już!
Wstaje patrząc na mnie w szoku.
-Nie chcę cię tu widzieć!- drę się.
Wybiega po jakimś czasie słyszę jak trzaska drzwiami. Kręcę się w kółko. Dawno tego nie robiłem. Nie, nie mogę tego zrobić. Ale potrzebuję. Nie jestem słaby! Ale i tak to zrobię. Wychodzę z pokoju i idę do pomieszczenia na końcu piętra. Po cichu otwieram drzwi i stoję w pokoju, który kiedyś należał do nastolatki. Podchodzę do szafy. Gdy tu wróciłem poukładałem wszystkie rzeczy na miejsce. Wyciągam z szafy sweter i wtulam w niego twarz. Wdycham i wydycham powietrze chłonąc zapach osoby która go nosiła. Przyciskając odzież do piersi kładę się na łóżku dziewczyny i zasypiam. Budzę się i spoglądam na zegar. 8:15. Kieruję kroki w stronę łazienki. Chwytam żyletkę i siadam pod ścianą. Pozwalam „oczom” się zagoić i za pomocą kilku prostych cięć piszę imię dziewczyny. Oddycham głęboko. Ból fizyczny pozwala zapomnieć o bólu psychicznym. Z nudów kreślę przypadkowe kreski. Zmywam krew i idę się ogarnąć. Nie idę dziś na miasto. Idę do groty. Może znajdę jej ciało. Ciało tego śmiecia już dawno jest wyrzucone. Chcę tylko odprawić jej pogrzeb. O tak wiele proszę? W moje oczy rzuca się list. Podnoszę go i otwieram. Dzisiejsza data. Poza tym jacyś ludzie chcą bym 12 kwietnia stawił się przy moście bo posiadają informację na temat ciała Juliet. Chwila wróć! Wiedzą gdzie są Jej zwłoki. Dziś dopiero marzec! Niech to. Ale chwila 31 marca! Dwanaście dni i będę wiedział. Muszę wszystko przygotować. Albo lepiej nie, może okaże się… Nie, po prostu muszę wiedzieć w jakim jest stanie. Potem się zastanowię czy lepsza będzie kremacja czy zwykły pogrzeb. Może już jest skremowana? Na tą myśl przeszły mnie ciarki. Nie, nie może tak być.
1 kwietnia
Wiercę się z niepokojem. Jeszcze tyle czasu. Nie wiem co robić. Nie wyszedłem z domu. Potrafię tylko pić i zadręczać się myślami. Po 12:21 jestem już kompletnie pijany.
2 kwietnia
Kac rozwala mi głowę. Po co przestałem pić? Dziś mogę.
3 kwietnia
Tak, wczoraj piłem. Piję też dzisiaj.
4 kwietnia
Po wyleczeniu kaca wróciłem do kochanki żyletki. Czekanie mnie zabija. Chcę móc już się z nią ostatecznie pożegnać.
5 kwietnia
Chyba da się jednak przesadzić z cięciem. Trochę krwi mi ubyło. Pozwoliłem wyjątkowo moim ranom się wyleczyć. Ale to był ostatni raz.
6 kwietnia
Spojrzałem w lustro. Nieźle się stoczyłem. Postanowiłem w końcu coś zjeść. Lecz niewiele, chyba mój organizm odzwyczaił się od jedzenia.
7 kwietnia
Mój żołądek jednak ma głos. Lodówka jest moim przyjacielem.
8 kwietnia
Zabrałem się za porządki. Taki syf być tu nie może.
9 kwietnia
Śmieję się dziś bez powodu i nie mogę przestać. To śmiech szaleńca który wie, że nic mu nie zostało. Dopiero stara kochanka żyletka pomaga mi się uspokoić. Stary kumpel alkohol też sporo pomógł.
10 kwietnia
Jutro będę leczyć kaca. Posprzątałem jednak wczorajsze butelki. Dziś żyletka dołączyła do alkoholu. To połączenie jest efektywne. Czemu wcześniej na nie wpadłem?
11 kwietnia
Zacząłem sprzątać mimo kaca. Jutro nie będę mieć na to czasu. Głowa mi trochę przeszkadza, biorę więc tabletki i mi przechodzi. Popijam je Spritem i kontynuuję porządki. Zjadłem też coś i wziąłem prysznic. Po 22:32 położyłem się. Znacznie wcześniej niż zazwyczaj ale jutro muszę być wyspany.
Szczerze?
OdpowiedzUsuńJak prosiłaś.
Nie złośliwie, tylko po to, żebyś stawała się coraz lepsza.
Przede wszystkim mam wrażenie, że pierwsze pięć rozdziałów było pisane na kolanie, albo Bóg wie, gdzie jeszcze: za szybko, z błędami.
Dobre rozgraniczenie akapitów, ale brak opisów przy dialogach, czasem zbyt szybki przeskok od jednej myśli do drugiej.
Aż tu nagle - rozdział szósty. Wydaje mi się, że tamte chciałaś napisać szybko-szybko, byle tylko przejść do właściwej akcji. Może się mylę, ale na moje oko tak to wygląda - bo rozdział szósty jest o niebo lepszy, sensowniejszy, ładniej ułożony językowo i graficznie, bez większych błędów. Jedyne, co mnie martwi to czas teraźniejszy - jest bardzo trudny do prowadzenia w niektórych momentach i łatwo można go bezwiednie zgubić, tak jak działo się to we wcześniejszych rozdziałach. Tu już jest dużo, dużo lepiej.
Ogólnie na plus. Fajnie, że zaczęłaś pisać coś swojego, z chęcią pośledzę to dalej i dalej ponarzekam :D.
Duuuużo weny ci życzę. Przyda się.
Witam,
OdpowiedzUsuńMnie, jak przedmówczynię, również kłuje ten czas teraźniejszy. Wszystko przez to jest takie beznamiętne...
Z chęcią przeczytałbym jakiś Twój tekst w klasycznej formule.
Pozdrawiam :-)