środa, 13 listopada 2013

Rozdział 5

Nie bijcie mnie za to co zrobiłam. Proooszę. To NIE JEST ostatni rozdział mimo iż na to wygląda. 

Stał tam Jasper. Czyli jednak się nie myliłam.
-A dokąd to się wybieracie? Hm…
-Czego chcesz?- pytam.
-Czy to nie oczywiste?
-Odejdź stąd.
-Nie chce mi się.- uśmiechnął się złośliwie.
Nagle ciało Jaspera uderza w ścianę a Alan zaczyna biec. Biegnę razem z nim. Gdy wybiegliśmy ze środka chłopiec upadł i został pociągnięty z powrotem. Pobiegłam za nim.
-Puść go!- krzyknęłam wbiegając.
Gdy weszłam Jasper trzymał rękę w górze a Alan wisiał w powietrzu do góry nogami.
-Odstaw go na ziemię. Proszę.
-Zrobisz coś dla mnie?
-Co?- spytałam.
Jego uśmiech potwierdził moje przypuszczenia.
-Pewnie wiesz.
Przełknęłam ślinę.
-Dobrze.
Wraz z tym słowem poczułam jak moja głowa staje się cięższa i upadam na ziemię. Gdy obudziłam się, piszczało mi w uszach. Przez pisk powili przedzierał się krzyk i płacz. Uniosłam powoli powieki. Świat był zamazany. Gdy odzyskał kontury chciałam w ogóle ich nie otwierać. Przede mną widziałam jak Alan wisząc do góry nogami jest torturowany przez Jaspera.
-Obiecałeś.- z trudem wymawiałam słowa.
-Zaatakował mnie.- powiedział ze śmiechem.
Zbliżał się do mnie, zupełnie tracąc zainteresowanie Alanem. Udało mi się stworzyć coś co wyciągnęło stąd chłopca.
-Miałem się zająć tobą później, ale skoro już się obudziłaś po co zwlekać.

Chłopiec stał przed wejściem w oczekiwaniu na anielicę. Nagle cała grota zaczęła się trząść by po chwili zawalić się, tym samym więżąc tam dwie osoby. Prześladowcę… i Juliet. W oczach Alana pojawiły się łzy. Mimo iż nie rozumiał dokładnie czemu. Wsadził ręce do kieszeni a tam wyczuł papier. Przeczytał list i wykonał to o co go prosiła anielica. Zadzwonił do jej ciotki i wyjaśnił jej całą sytuację. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem z pociągu wysiadła kobieta i wzięła chłopca ze sobą. O 02:46 byli już na Karaibach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz