Wściekłam
się i gwałtownie otworzyłam drzwi. Chłopak próbował mnie objąć ale odepchnęłam
go.
-Lilly,-
westchnął.- po prostu uznałem, że tak będzie dla ciebie lepiej.
-Co?!
Delikatnie
chwycił moje ramiona. Spojrzałam mu w oczy.
-Do
tej pory myślałaś, że pewnego dnia on obudzi się i wszystko będzie jak dawniej.
Myśl, że wszystko z nim dobrze ale nie będzie cię pamięta i może nigdy nie
przypomnieć. Mieć kogoś innego i nie chcieć cię znać. Uważasz, jest lepsza? Ja
nie. I nie chciałem byś cierpiała.
-Nie
wiesz, że najgorsza prawda jest lepsza niż najpiękniejsze kłamstwo? Może gdyby
mnie zobaczył przypomniał by coś sobie. Może by mu to pomogło. Jeśli nie ja bym
mu pomogła. Z resztą on mnie szukał, co pewnie wiesz.
Nic
nie powiedział. Przyciągnął mnie do siebie ze zwyczajną dla siebie
delikatnością i pocałował mnie. Nie w czoło, policzek czy nos. Prosto w usta,
bardzo prawdziwie. Jedną dłonią objął mnie w pasie, drugą położył na moim
karku. Mogłabym zatracić się w tym pocałunku. Jednak czułam tylko gorycz i
gniew. Po chwili odsunął mnie od siebie.
-Kocham
cię.- szepnął.- Po prostu.
Odepchnęłam
go. Wiedziałam, że to co do mnie czuje to coś więcej ale nie wiedziałam, że gdy
to usłyszę to doznam szoku.
-Czego
ode mnie chcesz?- wyszeptuję.
-Po
prostu mnie zrozum. Nie chcę byś się mnie bała. Tylko mnie zrozum.
-Nie
wiem czy potrafię.
-Przekonajmy
się?
Położył
dłonie na moich ramionach a ja cofnęłam się.
-Tylko
cię przytulę.
Pokiwałam
głową i pozwoliłam mu podejść. Objął mnie i przyłożył sobie moją głowę do
piersi. Nic nie czułam. Powoli głaskał mnie po głowie. Stopniowo uspokajałam
się, aż po kilku minutach ogarnął mnie kompletny opanowanie.
-Puść
mnie.
Posłuchał.
-Czy
mogłabyś powiedzieć mi, skąd się dowiedziałaś?
-Jeden
z twoich przyjaciół zaprowadził mnie do Rafaela i powiedział mi prawdę.-
wytłumaczyłam.
-Czyli
widziałaś się z nim.
Westchnęłam,
teraz czas na to co będzie trudniejsze do wyjaśnienia.
-Nie.
Był
zdziwiony ale nic nie mówił.
-Gdy
przybyliśmy na miejsce nie było go tam.
-Jak
to, nie było?- spytał ostrożnie.
-Rafael
uciekł.
Gabriel
zrobił się biały jak kreda. Pewnie boi się tego samego co inni. Tego, że
zbiegły nie będzie panował nad sobą i zrobi coś sobie albo innym.
-Przepraszam
ale muszę gdzieś zadzwonić.
-A
dzwoń sobie.
Wyszedł
a ja chwyciłam książkę i zaczęłam czytać. Pewnie nie wiecie, że matka wypisała
mnie ze szkoły trzy dni temu na moje własne życzenie. Nie podała powodu ale
skłamała, że załatwiła mi opiekę. Jej oczywiście nie obchodziło czemu nie chcę
się uczyć. Gabriel oczywiście był w szoku, ale już mu przeszło. Po telefonie
archanioł przyszedł mi powiedzieć co ustalono. Nie miałam w domu przebywać
sama. Nie miałam wychodzić. Oni natomiast będą szukać zbiegłego i doprowadzą do
bezpiecznego spotkania. Zapowiadało się nudno. Gabriel jednak pocieszył mnie
słowami.
-Wiesz
ile filmów cię w życiu ominęło? Masz co nadrabiać.
-Oby
nie horrory. Po jedynym jaki obejrzałam dzieliłam posłanie z rudą Rebeccą a na
dodatek za oknem szalała burza.
Chłopak nie skomentował
tego ale dziwnie się na mnie spojrzał. Westchnęłam. Nawet nie chcę wiedzieć co
mu do głowy przyszło.
Fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńZizi