czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 25 czyli "Czy oni są dziećmi?"

Po takiej niemej wymianie zdań chłopak puścił mnie. Zaczęłam iść w kierunku Rafaela a moje serce poganiało mnie. On również zaczął się zbliżać. Jednak zaskoczyło go moje uniesienie ręki w wyraźnym znaku stop. Ten sam gest wykonałam w stroną Gabriela.
-Robię to tylko i wyłącznie po to by wybić wam z głowy głupie pomysły. Pamiętajcie, że jesteście w moim pokoju a ja nie chcę by coś ucierpiało przez wasze hormony. Po pierwsze, Gabrielu- zwróciłam się do niego.- nie można zakładać z góry najgorszego choć warto brać to pod uwagę. Rozumiem twoje zachowanie choć uważam, że przesadzasz. Rafaelu- spojrzałam na wymienionego.- wpadać do czyjegoś domu bez zaproszenia czy choćby zapowiedzi jest oznaką braku kultury i szacunku dla osób które w ten sposób odwiedzasz. Wiem, że tęskniłeś. I wydaje mi się, że to ty nastraszyłeś mnie wczoraj waląc w okno i parapet. Uwierz mi, to nie było fajne. Teraz do was obu. Czy ja muszę was pouczać tak jakbyście mieli po pięć lat. Co ja? Wasza matka? A może babcia? Bo teraz się tak czuję. A teraz obaj marsz na dół. Usiądziemy na kanapie i obejrzymy film. W spokoju, jasne?
Gabriel zrezygnowany pokiwał głową ale Rafael podszedł bliżej co nie spodobało się drugiemu.
-Mam być spokojny?
Przyłożył sobie moją dłoń do piersi. Poczułam jak płoną mi policzki.
-To chyba nie wystarczy.
Przyciągnął mnie do siebie i wtulił twarz w moje włosy.
-Teraz jest idealnie.- szepnął lekko chrapliwym głosem.
-Puść ją.- usłyszeliśmy Gabriela.
-Nic jej nie robię.- powiedział już normalnym głosem, zirytowany.-  Gdyby jej się nie podobało, powiedziałaby.

-Nie podoba mi się to, że nie potraficie się uspokoić.- warknęłam.- Z wami jak z dziećmi. A oto wiadomość z ostatniej chwili,- odsunęłam się od chłopaka i posłałam obu karcące spojrzenie.- nie jestem zabawką o którą można się kłócić. Ogarnijcie się. Do salonu, już. 

1 komentarz: