Hej. Wiem, że trochę późno ale chcę wam życzyć zdrowych, pogodnych i wesołych Świąt. Wiecie wiele prezentów, świetnych znajomych i samych pozytywnych sytuacji w życiu. No i zdrowia przede wszystkim. Czego tam mogę wam życzyć... to chyba wszystko.
Do przeczytania.
środa, 24 grudnia 2014
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Zbierz się ludu wierny....
Nie będę powtarzać tego co napisałam tu. Powtórzenia są trochę dziwne, zwłaszcza całego tekstu. Jednak mówię wam o tym gdyż wszem i wobec ogłaszam wspaniałe nowiny. Otóż Aleksji.... Ale za nim o tym. Wszyscy wiemy, że najpierw przeniosła to opowiadanie na Facebooka a następnie i stamtąd zniknęło. Na samym początku zamierzałam ją za to udusić ale coś mnie powstrzymało. Ludzie teraz komunikat właściwy. Jeśli chcecie dokończyć to opowiadanie to idziecie do sklepu albo na stronkę zaczytani.pl i kupujecie sobie książkę pod tytułem "Dotyk Życia".
Do zobaczyska.
Do autorki: Ilość stron jest porażająco mała. Skończyłam ją w jeden dzień więc szykuj się do pisania kolejnej. Masz za duży talent by go zmarnować. Już i tak mnie do szewskiej pasji doprowadzasz tymi niedokończonymi opowiadaniami. A jeśli piśniesz coś o tym, że sama nie dokańczam mojego to powiem ci tak: Ja jedno ty sześć.
Napisała co chciała (w sensie ja) i spada.
Do zobaczyska.
Do autorki: Ilość stron jest porażająco mała. Skończyłam ją w jeden dzień więc szykuj się do pisania kolejnej. Masz za duży talent by go zmarnować. Już i tak mnie do szewskiej pasji doprowadzasz tymi niedokończonymi opowiadaniami. A jeśli piśniesz coś o tym, że sama nie dokańczam mojego to powiem ci tak: Ja jedno ty sześć.
Napisała co chciała (w sensie ja) i spada.
niedziela, 23 listopada 2014
Rozdział Dziewiętnasty
Czy ktoś tęsknił za opowiadaniem? Kogo udało mi się wkurzyć tym postem?
-Czy mogę wiedzieć co robisz?-
warknęłam zirytowana.
-Lepiej będzie dla ciebie gdy
zamilkniesz.
-Bo co?
-Jesteś chora więc na razie
nic. Jednak gdy tylko wyzdrowiejesz popamiętasz przemilczenie tego
faktu.- powiedział ponuro.
-A co cię obchodzi moje
zdrowie?
-Wiele.- szepnął przy mim
uchu, po czym przycisnął mnie mocniej do siebie.- A teraz śpij bo
inaczej ci w tym pomogę.
-To pomóż.- warknęłam.- Nie
wiem czy wiesz ale z kaszlem to dosyć trudne.
Poczułam jego dłoń na moim
czole i zasnęłam. Śniło mi się coś nietypowego. Leżałam na
łóżku gdy nagle podbiegł do mnie jakiś chłopiec.
-Mamo! Tata nie chce się ze mną
zgodzić!
Byłam w stu procentach pewna,
że mówi do mnie. Wdrapał się na łóżko a następnie na moje
kolana.
-O co chodzi?- spytałam go z
czułością.
-Tata mówi że Nicole będzie
miała na imię Monic.
-Mogę cię zapewnić, że na
pewno będzie się nazywać Nicole.-
powiedziałam.
Nagle przez nieznane mi drzwi
wyszedł Wojna. Chłopiec uśmiechnął się do niego z wyższością.
-Widzisz tato?- powiedział z
wyższością w głosie.- Ona ma na imię Nicole.
Chwila, chwila. On niby jest
ojcem dziecka, które nazywa mnie matką? I czemu mówię takie
dziwne rzeczy?
- Naprawdę?- powiedział,
unosząc brew.- Myślałem, że cię przekonałem.
-Nigdy mnie nie przekonasz.- O
udało mi się powiedzieć coś swojego.
Chłopak usiadł obok mnie i
mnie pocałował. Byłam kompletnym szoku. Odsunął się ode mnie i
uśmiechnął. Byłam zdezorientowana.
-Nicole.- powiedziałam po
chwili.
-W nocy bardziej się postaram.
-To nie fair. Ja nie mogę się
bardziej postarać.
-Nie musisz.- zapewniłam go.
Chłopiec uśmiechnął się. W
następnej chwili przyszedł Zaraza. Mały pobiegł do niego i poszli
do tamtego pokoju.
-Dlaczego nie Monic?- zapytał
Whawhai.
-Mówiłam ci przecież, że tak
miała na imię dziewczyna, która mi dokuczała. To imię mi się
źle kojarzy.- czemu ja
mu to mówię.
-Niech ci będzie.- mruknął i
pocałował mnie.- Ale nie zrezygnuję z tego nocnych planów.
Nie wiem czemu się
uśmiechnęłam. A jeszcze gorsze było to, że sama go po chwili
pocałowałam.
Obudziłam się zdezorientowana.
Spojrzałam na chłopaka zdziwiona. Nie spał.
-Chyba byłam w twoim śnie.-
powiedziałam.
-Mnie nie śnią się dzieci.-
warknął.
-Nikt nic nie mówił o
dzieciach.
Zamilkł. Punkt dla mnie.
Chłopak westchnął i pocałował mnie. Tak samo jak we śnie. Z
dziwnym leniwym zaangażowaniem od którego moje serce wrzuciło na
wyższy bieg. Byłam w szoku. Po chwili chłopak delikatnie pchnął
mnie na łóżko i położył się na mnie. Nie mogłam się
poruszyć. Jego usta zjechały na moją szyję.
-P...przestań.- zająknęłam
się.
-Nie.- powiedział.
Po jego głosie można było
poznać, że się uśmiecha.
-Proszę.- powiedziałam ledwie
panują nad głosem.
Pokręcił głową.
-Nie ujdzie ci to płazem
zwłaszcza, że teraz wiem co na ciebie działa.
-Proszę.- szepnęłam.- Ja nie
chcę. Myślisz, że taka chwila jest coś warta jeśli później jej
się żałuje?
Zatrzymał się. Po chwili
położył się obok mnie i mocno mnie objął. Czemu nagle zaczęłam
inaczej reagować na jego dotyk? Gdy tylko mnie dotknął przeszły
mnie dziwne dreszcze. Zaczął głaskać mnie po głowie a po chwili
wplótł palce w moje włosy. Czułam się jakbym była mu podana na
tacy. To było paskudne uczucie. Zamknęłam oczy by nie musieć tego
czuć jednak to wrażenie mnie nie opuszczało.
-Kocham cię.- szepnął.
-Nie kłam.- mówię mając
nadzieję, że mam rację.
Jaka szkoda że się myliłam.
By przekonać mnie co do prawdy tych słów pocałował mnie. Teraz
robił to znacznie częściej. Wiedział przecież, że przynosi to
oczekiwany efekt. Bałam się, że teraz nic go nie powstrzyma. On
jednak odsunął się ode mnie a ja zrobiłam to samo.
-Czyli teraz będziesz nie
unikać?- zapytał.
-Teraz stałeś się jeszcze
groźniejszy.
Westchnął i spojrzał na mnie.
-Co mam zrobić by nasze relacje
były normalne?- zapytał.- Bym mógł się do ciebie zbliżyć?
-Nic nie możesz zrobić.-
powiedziałam beznamiętnie.
Usiadłam oplatając nogi
rękoma. Whawhai zszedł z łóżka i kucnął obok mnie. Delikatnie
dotknął mojej dłoni a ja cofnęłam się. Jęknął.
-Nie masz nic do powiedzenia?-
spytał z bólem.- Żadnej odzywki? Złośliwości?
Milczałam.
-Claire,
proszę cię. Nie zachowuj się tak. To jest okropne.
Odwróciłam wzrok. Ten
natomiast podniósł mnie, posadził sobie na kolana i przycisnął
mnie do siebie. Zaczął mną delikatnie kołysać, głaskać o
głowie i szeptać coś niezrozumiałego. Pocałował mnie w czubek
głowy. Niech już przestanie. Czuję, że nie długo po prostu się
złamię. Kiedyś obiecałam sobie, że nikt nie będzie przeze mnie
cierpiał.
-Przestań.- szepnęłam.
Chyba mu ulżyło.
-Claire?
-Hm?
-Bardzo cię kocham.
-Ta.- odparłam sucho.
Następnie zaniósł mnie do
kuchni i znów zrobił mi coś do jedzenia. Ignorowałam go więc od
razu pojawił się obok.
-Maleńka, co jest?- spytał.
To określenie mnie zirytowało.
-Jak ty mnie nazwałeś?-
zwróciłam się do niego zirytowana.
-Maleńka.- powtórzył
z ciepłym uśmiechem.
Nikt już nie będzie mnie tak
nazywał! Nigdy.
-Nigdy więcej tak do mnie się
nie zwracaj.- syknęłam.
Chyba zauważył w tym jakieś
drugie dno bo od razu
spoważniał.
-Kto cię skrzywdził?- warknął.
Zamrugałam zaskoczona. Po
prostu powiedziałam mu, że nie chcę by mnie tak nazywał.
-Chodziłam z takim jednym...-
odparłam zmieszana.- dość szybko zerwaliśmy...
-Ty z nim?
Pokiwałam głową.
-Zgaduję, że nie mógł się z
tym pogodzić.
Znowu pokiwałam głową.
-Stalker?-zapytał po raz
kolejny.
Jak on zgaduje? Czyta mi w
myślach? Jednak potwierdziłam. Nie
miałam bladego pojęcia o co mu chodzi? Jednak on po prostu
przytulił mnie. Spięłam się, co okazało się dziwnie trudne.
-Mogę go zabić?- zapytał.
Odsunęłam go od siebie.
-Co?- spytałam zszokowana.
-Nie pozwolę nikomu cię
prześladować.
-A ty niby mogłeś?
Milczał.
-Z resztą, nie możesz go
zabić. Nie tak po prostu.
-Mogę.- powiedział spokojnie.
-Nie,
nie możesz.
Pocałował mnie w usta.
-Jednak bym chciał.
-N...nie pozwolę ci na to.
-Jesteś słodka.
-Och, odczep się.- mruknęłam.
-Jak będziesz jeść, kotku.
Odwróciłam głowę. Zaśmiał
się.
niedziela, 9 listopada 2014
I oto ten będzie oceniany!
Siostra cały czas truje mi... znaczy się namawia mnie na ocenę tego bloga. Od razu mówię, że teraz (czyli gdy to piszę) jestem trochę sceptyczna. O co chodzi? Mianowicie o to że:
1. Nie czytałam jeszcze tego bloga. To co piszę teraz piszę jest najzupełniej w ciemno.
2. Jest tam postać która nie przypadła mi do gustu wcześniej (tak, to fanfiction) więc postaram się nie dostawać szału gdy ten się pojawi.
Ok, koniec gadania czas zabrać się do pracy.
Blog pod tytułem Harry Potter i Siła Życia chyba (nawet siostra mi tego nie potrafi powiedzieć na 100%). Autorką jest Rockowa_Pumcia. No to co? Jedziemy?
Akcja zaczyna się na ulicy... bez skojarzeń! To tylko wieczór a Harry po prostu spaceruje. Jednak pora późna i wraca do domu, do pokoju. Wspomina tym jak to się zaczęło, że jest Chłopcem-Który-Przeżył. Następne wspomnienia to nauka w Hogwarcie. Gdybyście wy mieli taką jazdę w szkole to też byście wspominali. Przerywa mu ciotka wrzeszcząc, że kolacja już na stole. Nie wiem czemu nazywa to kolacja. Pół... nie chwila, ćwierć grejpfruta. Serio. A to czemu głodzą Harry'ego? Bo Dudley był na diecie. Sprawiedliwe? Nie. A czy oni wiedzą co to sprawiedliwe traktowanie? No nie wydaje mi się. Wracając do opowiadania. Gdy Harry wraca do pokoju wcina słodycze. Spryciarzu. Następnego ranka kupił od sowy gazetę i po przeczytaniu jej zszedł na śniadanie. Tam dowiedział się, że próbowano porwać ministra. Rozpoznał dwójkę, Snape'a i Bellatriks. Nie zwracając na nikogo uwagi wrócił wściekły do swojego pokoju. Krążył po nim jak sęp dopóki nie przyleciała sowa Rona. Dostarczyła mu zaproszenie na ślub Billa i Fleur oraz list od Rona. Potwierdził swoją obecność po czym zszedł na dół i oświadczył, że jutro o jedenastej odejdzie odejdzie stąd na zawsze. W pokoju znów zaczął rozmyślać (może zostanie filozofem?). Najpierw o dziewczynie (przecież ważniejsze) a następnie o horkruksach (też ważne). Następnie przypomniał sobie o własnych urodzinach (a czy to ważne?) po których będzie mógł czarować (a, no chyba, że tak). Następnego dnia wstał gdy przyleciała poczta. I znów zszedł na "śniadanie". I tam doznał szoku. Oni się z nim pożegnali! Wtf?! Najpierw wredoty a teraz to mili? Posrało ich? Z resztą nie ważne. O jedenastej przybyli po niego Remus Lupin, Ron który przypakował i jego ojciec. Przenieśli się do Nory gdzie rzuciła się na niego Hermiona (czyżby morderstwo?) i przywitała go (e, szkoda). Na obiedzie dowiedział się, że Ginny siedzi w pokoju odkąd z nią zerwał (syndrom supermana, że Harry, on go ma). Następnie przeszli na temat horkruksów (czemu oni mówią albo o Ginny albo o nich? to jakieś zboczenie zawodowe?). Następnego dnia obudził go Ron. Sprowadził na dół, na śniadanie i urodzinową niespodziankę. Następnie udał się do pokoju rudowłosej. Porozmawiali i zeszli się. Niestety Ron wygadał się braciom a oni reszcie. W takiej atmosferze minęły mu urodziny. Dalej przygotowywali ślub i pojechali po prezenty. Jednak w nocy miał koszmar. Widział jak Voldzio planuje zaatakować Wesley'ów na ślubie. O 18:00. Harry oczywiście powiedział reszcie co widział i podjęto odpowiednie środki. Następnego dnia przed osiemnastą mieli przybyć Aurorzy i Zakon. Harry onownie położył się spać i tym razem śniła mu się Ginny (widzicie, albo zło albo jego dziewczyna. czy widzicie jakiś związek?). Przygotowania, przebieranie się (Harry i Ron mieli problemy z włosami), zachwyt chłopców nad Ginny i Hermioną, ślub i atak. Punktualnie o osiemnastej. Zaklęcia padają na lewo i prawo. Śmierciożercy w wyraźnej defensywie, wszyscy walczą. Nagle Harry obrywa Sectumsempra i pada. Czuje że to koniec.
Czy Harry umrze? Co z innymi? Tego dowiecie się czytając dalej bloga. Macie link od razu do pierwszego rozdziału.
Zalecenia Gala Anonima: NO IDŹ I CZYTAJ!! NIE MAM BLADEGO POJĘCIA CO TU JESZCZE ROBISZ!! OCZYWIŚCIE OPRÓCZ TEGO, ŻE MARNUJESZ CZAS!!
1. Nie czytałam jeszcze tego bloga. To co piszę teraz piszę jest najzupełniej w ciemno.
2. Jest tam postać która nie przypadła mi do gustu wcześniej (tak, to fanfiction) więc postaram się nie dostawać szału gdy ten się pojawi.
Ok, koniec gadania czas zabrać się do pracy.
Blog pod tytułem Harry Potter i Siła Życia chyba (nawet siostra mi tego nie potrafi powiedzieć na 100%). Autorką jest Rockowa_Pumcia. No to co? Jedziemy?
Akcja zaczyna się na ulicy... bez skojarzeń! To tylko wieczór a Harry po prostu spaceruje. Jednak pora późna i wraca do domu, do pokoju. Wspomina tym jak to się zaczęło, że jest Chłopcem-Który-Przeżył. Następne wspomnienia to nauka w Hogwarcie. Gdybyście wy mieli taką jazdę w szkole to też byście wspominali. Przerywa mu ciotka wrzeszcząc, że kolacja już na stole. Nie wiem czemu nazywa to kolacja. Pół... nie chwila, ćwierć grejpfruta. Serio. A to czemu głodzą Harry'ego? Bo Dudley był na diecie. Sprawiedliwe? Nie. A czy oni wiedzą co to sprawiedliwe traktowanie? No nie wydaje mi się. Wracając do opowiadania. Gdy Harry wraca do pokoju wcina słodycze. Spryciarzu. Następnego ranka kupił od sowy gazetę i po przeczytaniu jej zszedł na śniadanie. Tam dowiedział się, że próbowano porwać ministra. Rozpoznał dwójkę, Snape'a i Bellatriks. Nie zwracając na nikogo uwagi wrócił wściekły do swojego pokoju. Krążył po nim jak sęp dopóki nie przyleciała sowa Rona. Dostarczyła mu zaproszenie na ślub Billa i Fleur oraz list od Rona. Potwierdził swoją obecność po czym zszedł na dół i oświadczył, że jutro o jedenastej odejdzie odejdzie stąd na zawsze. W pokoju znów zaczął rozmyślać (może zostanie filozofem?). Najpierw o dziewczynie (przecież ważniejsze) a następnie o horkruksach (też ważne). Następnie przypomniał sobie o własnych urodzinach (a czy to ważne?) po których będzie mógł czarować (a, no chyba, że tak). Następnego dnia wstał gdy przyleciała poczta. I znów zszedł na "śniadanie". I tam doznał szoku. Oni się z nim pożegnali! Wtf?! Najpierw wredoty a teraz to mili? Posrało ich? Z resztą nie ważne. O jedenastej przybyli po niego Remus Lupin, Ron który przypakował i jego ojciec. Przenieśli się do Nory gdzie rzuciła się na niego Hermiona (czyżby morderstwo?) i przywitała go (e, szkoda). Na obiedzie dowiedział się, że Ginny siedzi w pokoju odkąd z nią zerwał (syndrom supermana, że Harry, on go ma). Następnie przeszli na temat horkruksów (czemu oni mówią albo o Ginny albo o nich? to jakieś zboczenie zawodowe?). Następnego dnia obudził go Ron. Sprowadził na dół, na śniadanie i urodzinową niespodziankę. Następnie udał się do pokoju rudowłosej. Porozmawiali i zeszli się. Niestety Ron wygadał się braciom a oni reszcie. W takiej atmosferze minęły mu urodziny. Dalej przygotowywali ślub i pojechali po prezenty. Jednak w nocy miał koszmar. Widział jak Voldzio planuje zaatakować Wesley'ów na ślubie. O 18:00. Harry oczywiście powiedział reszcie co widział i podjęto odpowiednie środki. Następnego dnia przed osiemnastą mieli przybyć Aurorzy i Zakon. Harry onownie położył się spać i tym razem śniła mu się Ginny (widzicie, albo zło albo jego dziewczyna. czy widzicie jakiś związek?). Przygotowania, przebieranie się (Harry i Ron mieli problemy z włosami), zachwyt chłopców nad Ginny i Hermioną, ślub i atak. Punktualnie o osiemnastej. Zaklęcia padają na lewo i prawo. Śmierciożercy w wyraźnej defensywie, wszyscy walczą. Nagle Harry obrywa Sectumsempra i pada. Czuje że to koniec.
Czy Harry umrze? Co z innymi? Tego dowiecie się czytając dalej bloga. Macie link od razu do pierwszego rozdziału.
Zalecenia Gala Anonima: NO IDŹ I CZYTAJ!! NIE MAM BLADEGO POJĘCIA CO TU JESZCZE ROBISZ!! OCZYWIŚCIE OPRÓCZ TEGO, ŻE MARNUJESZ CZAS!!
czwartek, 16 października 2014
Rozdział Osiemnasty
Tak, wiem. Po tak masywnej nieobecności przyszłam wam z takim czymś. Dla pocieszenia mam nową ofiarę. I niedługo albo jeszcze dziś poszukam nowych. Blogerzy bójcie się.
Oto rozdział. Nie czytać.
Oto rozdział. Nie czytać.
Ciągle czułam
czyjeś ramiona obejmujące nie w tali, przyciskające moje plecy do czyjejś
piersi, oddech na mojej głowie a co jakiś czas usta na jej czubku. Ale wszystko
co czułam wprawiało mnie w obrzydzenie. To nie był Evan. A tylko on się liczył.
Ze snu wyrwało mnie jedno słowo.
-Kochanie.
Czułość w
jego głosie spowodowała mój odruch wymiotny.
-Pomożesz mi
w czymś?- zapytał.
-Mowy nie ma.-
warknęłam.
-To nic
wielkiego. Uwierz mi.
-Tobie?-
zakpiłam.
-To może
układ? Bardzo korzystny. Ty mi pomożesz a ja nie będę cię nigdy cię nie
zgwałcę, nie zmuszę do pocałunku i nie będę cię obmacywał. Co ty na to?
Zamknęłam
oczy.
-Co mam
zrobić?
Usiadłam i
odsunęłam się od niego. Spojrzałam na niego a on wskazał na swoje przedramię.
Gdy na nie spojrzałam musiałam zakryć ręką usta. Kula średnicy kciuka tkwiła
niedaleko zgięcia łokcia. Włożył w moją dłoń pęsetę. Spojrzałam na niego
przerażona.
-Mam ją
wyjąć?!
Mój głoś był
piskliwy. No cóż to była przerażająca propozycja.
-Masz szansę
sprawić mi trochę bólu. Możesz się zemścić za chłopaka.
I to dodało
mi zapału. Zamierzyłam się i wyciągnęłam kulę. Krew trysnęła a ja krzyknęłam.
Czułam ciepłą ciesz na twarzy… i szyi… i ramionach… i tułowiu. Oddychałam
płytko i trzęsłam się. Po chwili mocno mnie objął. W tym momencie na chwilę
przestałam myśleć o tym kim jest i co zrobił. Byłam tylko roztrzęsioną dziewczyną
a on jedyną osobą która była w pobliżu. Gdy udało mi się pozbierać odsunęłam
się od niego i poszłam do łazienki. Umyłam twarz i ręce. Drzwi nagle się
otworzyły. Wojna. Trzymał w rękach dużą ilość krwistoczerwonego materiału. Co
ja miałam z tym zrobić? Rozwiesić we wszystkich oknach czy może uszyć w tego
pościel? Co tam jedną, dwie!
-Co to?-
zapytam.
-Pomyślałem,
że będziesz chciała się przebrać. Daj mi od razu piżamę to pozbędę się krwi.
-Nie
przebiorę się przy tobie.- powiedziałam twardo.
-Już widziałem
cię nago.- powiedział spokojnie.- I nadal uważam, że jesteś piękna.
Przemilczałam
to. Udawałam, że nie zabolało mnie to, że powiedział mi to więcej razy niż Evan
zdążył.
-Rozłóż to.
Posłuchał. Była
to suknia z gorsetem. Zdawało mi się, że nie zakryje całych moich piersi. Dół
był rozkloszowany i pikowany a góra zdobiona brokatem i złotymi nićmi.
-Nie założę
tego.
-Spróbuję
innym razem.- powiedział.
Gdy przyniósł
mi inne ubrania, niechętnie zdjęłam koszulę i szybko chwyciłam ubrania
zasłaniając się nimi.
-Won.
Wyszedł i
wreszcie mogłam skulić się na podłodze łazienki. Po jakimś czasie płaczu za
Evanem i użalaniu się nad sobą ubrałam się i przekręciłam klucz w drzwiach. Nie
minęła nawet sekunda gdy zaczął pukać do drzwi.
-Otwórz
kochanie.
Nie chcę by
mnie tak nazywał.
-Mam imię.-
warknęłam.
-Clarie.-
wypowiedział je miękko a mnie zaczęły się wnętrzności skręcać.- Otwórz te
drzwi, proszę.
-Nigdy.-
powiedziałam z odrazą.
-Jak mam cię
karmić?- zapytał.
Prychnęłam.
Próbował wymyślić coś na szybko.
-Nie obchodzi
mnie to. Jak dla mnie nie musisz się starać.- odpowiedziałam.
Jednak coś
wymyślił. Pozbył się ślicznie zdobionej kratki w drzwiach i tamtędy przekazywał
jedzenie. Chyba nie muszę wspominać, że go nie tknęłam. Zasnęłam na podłodze,
unikając pościeli którą przekazał. Obudziłam się chyba następnego dnia, nie
wiem. Światło w łazience nie zmieniło się od wczoraj. Wzięłam kąpiel bo spałam
w ubraniach. Jednak gdy wyszłam spod prysznica czekała na mnie suknia a nie
jeansy i koszulka z Bleach. Otuliłam
się rącznikiem i usiadłam w kącie. Po jakimś czasie ponowił próbę dostania się
do środka… chyba.
-Kochanie,
mam nadzieję, że się ubrałaś bo mam dość twojego samo zaniedbania więc po
prostu wejdę tam i cię stamtąd wyniosę.
Groźby,
żałosne. Zamknęłam oczy i oparłam się głową o kafelki. Zaczął liczyć od 50 w
dół. Jak na moje mógł zacząć od miliona bo efekt będzie ten sam. Zastanawiałam
się co robić z tym dniem. Gdy brałam prysznic łyknęłam trochę wody. Bez
jedzenia da się ponoć przeżyć tydzień. Sprawdzę. Z wodą nie będzie problemu,
przecież to łazienka. Może sobie pośpię? No ale tak całe dnie spać? W sumie dla
rozrywki mogę posłuchać jego biadolenia. Dotarł do 15 i zaczął liczyć głośniej.
Przy 3 prawie krzyczał. Ułożyłam się na podłodze by podrzemać sobie gdy nade
mną pojawił się cień. Otworzyłam oczy i krzyknęłam, zrywając się do pozycji
siedzącej. Jest tu! Niech to, przecież nawet nie otwierał drzwi! Dla pewności
wychyliłam się i sprawdziłam. Były zamknięte.
-Jesteśmy w
końcu u mnie, kochanie.- jego ton był szorstki ale to tylko spowodowało, że
jeszcze bardziej chciałam się z nim wykłócać.
-Mnie też nie
podoba się, że tu jestem.- warknęłam.
On tylko
zmrużył oczy i podniósł mnie. Zaczęłam na niego krzyczeć ale nic sobie z tego
nie robił. Jak również z tego, że waliłam go pięściami. Posadził mnie w fotelu
i wrócił do łazienki. Wyszedł z niej trzymając to czerwone coś.
-Mówiłam, że
tego nie ubiorę.
-Albo
będziesz to nosić- nachylił się nade mną i położył mi suknię na kolana.- albo
będziesz chodzić nago.- mówiąc to chwycił brzeg ręcznika.- Żarty się skończyły
kochanie.
Po czym
wcisnął mi swój język do ust. Jęknęłam i zaczęłam walić go jak popadnie.
Rozwinął ręcznik a ja jęknęłam. Zaczęłam płakać. Nie chciałam by tak to się
skończyło. Znieruchomiał i powoli odsunął się.
-Widzisz
kochanie? Nie słuchasz się i jak to się kończy?
Bądź grzeczna.
Wyprostował
się i wolno przesunął po mnie wzrokiem. Cała się trzęsłam. On natomiast nic
sobie z tego nie robiąc poszedł do łazienki. Wykorzystałam to i przekradłam się
do łóżka gdzie opatuliłam się kołdrą. Gdy do moich uszu dobiegł dźwięk lecącej
z pod prysznica wody odetchnęłam z ulgą. Zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.
Jednak nie spałam zbyt długo. Powód? Mój żołądek nie dawał mi spokoju nawet we
śnie. Cały czas śniło mi się jedzenie. Mój mózg to chyba lubi się nade mną
znęcać. Jednak gdy tylko otworzyłam oczy przestała mi się podobać pozycja w
jakiej się znajdowałam. Wojna siedział na łóżku a ja otulona kołdrą na jego
kolanach. Odruchem było już trzęsienie się a przerażenie było normą. Szarpnęłam
się jednak on tylko wzmocnił uścisk. Z moich oczu już płynęły łzy.
-Puść mnie.-
jęknęłam.
-Wiesz, że
tego nie zrobię.- szepnął w czubek mojej głowy.
-Dlaczego
teką satysfakcję sprawia ci dręczenie mnie?
Westchnięcie.
Niespodziewanie wstał i zaniósł mnie do kuchni. Posadziwszy na taborecie,
przygotował coś do jedzenia po czym postawił przede mną tosty z serem.
Przeklęłam w duchu ale nic nie tknęłam. Whawhai usiadł naprzeciw, wziął jedną
kanapkę z talerza i przysunął mi ją do ust. Odwróciłam głowę.
-Niejadek.-
usłyszałam.
Wzruszyłam
tylko ramionami.
-Spójrz na
mnie.
Zrobiłam to
niechętnie. On ugryzł kanapkę i zaczął udawać, że się krztusi. Po chwili
przestał.
-A nie.
Jednak tego nie otrułem.- z powrotem kanapka znalazła się przed moimi ustami.-
a teraz jedz. Bo uwierz mi kochanie, znajdę sposób by cię do tego nakłonić.
Powoli
wzięłam gryz kanapki i niechętnie zaczęłam ją przeżuwać. Starałam się nie
patrzyć na jego pełną zadowolenia minę. Po posiłku znów mnie podniósł i położył
z powrotem do łóżka. Odwróciłam się od niego. Wojna natomiast położył się obok
mnie i objął mnie w pasie. Wzdrygnęłam się.
Tak minęło kilka
dni. Od jakiś dwóch mam wyższą temperaturę. Przemilczałam ten fakt. Leżę na boku
mając na sobie zwykłe spodnie i koszulkę. Udało mi się to wynegocjować… za pocałunek.
Fuj. Oczywiście omal mnie przy tym nie zgwałcił. Więc tak sobie leżę i rozmyślam
gdy nagle Wojna podchodzi do nie i niemal zdziera ze mnie koszulkę. Zaczęłam się
szarpać.
-Mogłabyś się
czasem powstrzymać z tym wierceniem.
W tym momencie
poczułam jego palce… rozsmarowywujące mi coś na brzuchu. Znieruchomiałam. Następnie
wysmarował mi tym samym niewiadomo-czym plecy, to czego nie zasłaniała koszulka
na dekolcie i stopy. Następnie wszedł pod kołdrę i przycisnął mnie do siebie.
-Co ty…
-Milcz.- przewał
mi.
-Ale…
-Po prostu leż
cicho.
Kto przeczytał?
sobota, 13 września 2014
Tożsamość............
Witajcie... Oto nadszedł czas by zdradzić wam kim jestem. Gal Anonim to.... JA! Ha ha ha ha ha! Myśleliście, że serio wam to zdradzę. Moje marzenie to ujrzeć wasze twarze w tym momencie.
A teraz na poważnie. Moje imię i resztą nieistotnych szczegółów zdradzę wam gdy postanowię się pożegnać. Wiecie wtedy nie byłoby już sensu być Galem Anonimem. Bo jakby to wyglądało Gal Anonim jest Józią, Zuzią czy kim tam innym. Więc po co je wtedy zdradzę? Byście wiedzieli, kogo tak nie lubiliście.
Może w zamian co nieco o mnie.
Oczy mam jakie mam.
Włosy też jakieś tam są (choć ostatnio ich kolor mnie zdziwił). Tak! Zaskoczył mnie kolor moich własnych włosów. Myślałam, że mają inny. Bo wiecie.. jeśli człowiek patrzy w lustro kiedy się czesze (nie zwracam uwagi na taki detal jak kolor) albo gdy zamyka szafkę, to nie ma się czemu dziwić.
Co tam jeszcze.... W sumie nic.
Narka.
poniedziałek, 8 września 2014
No to teraz może ten?
W dzisiaj torturowanym blogu nie ma czarów, jest za to spora dawka normalnego codziennego życia. Takiego jakie my wiedziemy... no chyba że ktoś tu jest czarodziejem, herosem czy wilkołakiem... nie wnikam a jeśli tak to przepraszam. Blog jest autorstwa aG.x a zwie się SEEM LIKE A DREAM (link do spisu treści). Blog jest co prawda zakończony ale krąży po sieci to może stać się moją ofiarą.
A więc zaczynamy.
Główną bohaterkę czyli Klarę poznajemy gdy szykuje się na zakończenie roku szkolnego. A to nie dość że koniec roku to i szkoły. Dziewczyna lekko spóźniona dociera do budynku wraz z przyjaciółką. Cieszy się, bo no cóż, lubiana nie była. Zajmuje swoje miejsce gdy kończy się próba mikrofonu.... Zaraz, zaraz. Czyli nie była spóźniona, bo nic się jeszcze nie zaczęło. W takim razie czemu panna "jej jędzowatość" i jej trupa patrzy na nią z dezaprobatą? What the...? Jednak z pomocą przyjaciółki (wiecie pomoc typu: trzymaj mnie albo odwiedzaj w więzieniu) udało jej się przetrwać zakończenie roku. Gdy tylko wraca do domu, wzywają ją rodzice (uwaga, uwaga nadlatuje bombowiec...). Dziewczyna siada przed nimi (uwaga, uwaga bomba leci...). Ci oznajmiają jej, że ojciec (jej, nie mój) dostał awans i przeprowadzają się do Filadelfii (i jebudu... pierdykła bomba). Dziewczyna jest załamana. No wiecie, własne plany miała a tu nagle takie coś. Nie fajnie rodzice, trzeba było powiedzieć wcześniej.
(tego można nie czytać)
Na takie rzeczy trzeba się psychicznie przygotować. Z resztą rodzice sami o tym zadecydowali! To nie kupno mąki czy garnka, to poważna sprawa i dzieci też powinny mieć chociaż świadomość, że coś takiego nadchodzi. Ale nie, rodzice sobie ryzykują.
(dobra, tu jest powrót do akcji a koniec mojego wywodu na temat tych starych)
Dwa dni pakowania się później przychodzi Ania czyli przyjaciółka Klary. Gadają sobie i tu muszę zacytować "Tak jakbyśmy podświadomie chciały te pięć miesięcy w jedną noc". Ona to specjalnie napisała, żeby mnie dobić. Serio. Chusteczki, ratunku!
Gdy już dolecieli zatrzymali się koło pięknego domu. Nie ich domu. Wiecie czemu? Bo ich dom był w remoncie i mieli mieszkać w przyczepie. Serio?! W przyczepie?! Jaja se chłop robi?! Ach i jeszcze, że by było "milej" bagaże utknęły w podróży i będą za cztery dni. Katastrofa pełną gębą.
Trzy dni później wciąż lało. Klara groziła, że uda się do psychiatryka jeśli pogoda się nie zmieni. Na szczęście jednak dla jej zdrowia psychicznego godzinę później, jak zapowiadał jej tata (czyżby wróżbita) wyszło słońce. Dziewczyna wyszła na dwór ze swoją siostrą, Elizą. Poszły na plac zabaw. Po jakimś czasie gdy wracały do domu mała znalazła kota. Zabrały go do "domu" gdzie ku zdziwieniu Klary ich mama zgodziła się go zatrzymać, dopóki nie znajdzie się właściciel. Gdy po kilku dniach nikt się nie zgłosił dziewczyna traciła nadzieję. Ten kot to potwór. Gdy pewnego dnia była sama. Wyciągnęła się wygodnie i zasnęła z książką. Obudził ją dziwny zapach. Wiecie co się stało? To głupie coś (czytaj kot) wylał na jej głowę butelkę z wybielaczem. Serio. Dziewczyna wywaliła sierściucha i poszła ratować włosy. Z marnym skutkiem (gdyby ten kot trafił na mnie był by martwy... nie że tak kocham włosy... po prostu uwielbiam przekazywać innym, że coś mnie wkurzyło). Gdy wróciła jej rodzicielka z siostrą od razu poszły do fryzjera.
Czy to coś da? Czy spotka ją więcej nieszczęść? Czytajcie.
Zalecenia Gala Anonima: NO IDŹ TO CZYTAĆ. NO IDŹ. TO TYLKO 30 ROZDZIAŁÓW + EPILOG. NO JUŻ. CHOCIAŻ ZACZNIJ.
WooW
Chcę sprawdzić co się ciekawego dzieje na bloggerze. Może ktoś coś napisał. Spoglądam wyżej a moja mina to mniej więcej taka się zrobiła.
-Cz...cz... CZTERY?!- pytam samą siebie.
Raz po raz sprawdzam ale to prawda. Licznik wskazuje już 4001 wyświetleń. O rany. Mnie się nawet taka niebotyczna suma tu nie marzyła.
Jakieś... hm no nie wiem... pytania, propozycje czy sprawy macie?
W tym poście to już koniec. Do następnego.
niedziela, 7 września 2014
O kim dziś? Zobaczysz...
Tego bloga pisze Ola Kowalska a nisi on tytuł Historia Jo i Syktusa. No to lecimy z tym koksem...
Joanna jechała pociągiem do Hogwartu, rozpamiętując przeszłość, Do rzeczywistości przywołuje ją Elwira, jej przyjaciółka. Do przedziału wchodzi gościu w czerni i z czarnymi włosami (czyżby kolo był Gotem?) i kazał prefektom iść do jego przedziału. A nie! To Snape. A czy on nie... nieważne. Jo wstaje i po drodze odejmuje punkty, Ślizgonom oczywiście. Ale nosił wilk razy kilka i ponieśli też wilka. Jo na wejście dostaje punkty karne i szlaban.Okazuje się, że mają przygotować Bal Bożonarodzeniowy więc Jo będzie pomagać Snape'owi a znienawidzony (przez Jo) Nathair Malfoy, pani Granger. Po czym poszli do swoich przedziałów. Następnego dnia czerwono włosa obudziła się z koszmarów. Pijana matka się wyżywała. Ubrała się, poczytała i poszła na śniadanie.
Po śniadaniu poszły na lekcję a tam nauczyciele się kłócą. A dlaczego bo pan Syktus Snape chciał na świąteczne barwy dać zieleń i srebro. Zieleń i srebro?! A co to? Bal z okazji wszystkich Ślizgonów? Na lekcji bawili się kolorem oczu (ja też tak chce). Następnie poopalały się na błoniach przez co spóźniły się na lekcje. Lipa! Elwira dostała szlaban u Filcha a Jo miała przedłużenie kary. Potem ujemne punkty za robienie sobie żartów. Szkoda tylko, że nie robiły ich sobie. Jo miała po prostu nadprogramową wiedzę. I Gryfindor dostał 15 punktów. I wszyscy wstrzymują oddech bo szok trzyma mocno. Po lekcji nasza bohaterka miała na chwilę zostać. Nauczyciel obleciał ją wzrokiem (dziwne) po czym wymruczał jej coś przy uchu (zbok, zbok jak nic, Jo, uciekaj, ja go przytrzymam. ratuj się. powiedz moim bliskim, że ich kochałam!) Po czym uciekła do dormitorium. Powiedziała przyjaciółce że przez Snape'a tak biegła (urządzicie mi pogrzeb jak będzie mi potrzebny?). Ta od razu powiedziała, że nie uwierzy w wersję pościgu ale gdy usłyszała, że ten ją pochwalił, przyznała, że już woli pościgi (no tak jak ktoś taki chwali to lepiej wiać). Potem ta przyznała, że lubi jego zapach. Na co jej przyjaciółka wystroiła ją na karę (a ja tu życie poświęcam). Ale ona i on? Co? Przecież on ma... Właściwie ile on ma lat?
Gdy dziewczyna była przyszykowana poszła pod drzwi profesora. Gdy weszła psor próbował wcisnąć jej karę za strój a potem za podryw. Po jakimś czasie zaproponował jej herbatę (ale bez tabletki gwałtu?). Gdy zapytała kiedy ma pomóc z balem dowiedziała się, że w sobotę. Problem polegał na tym, że dziewczyny wtedy chciały lecieć po suknie. Więc Snape powiedział, że poleci z nimi (nauczyciel na zakupach z nastolatkami? może być ciekawie). Jo miała iść już do siebie ale nauczyciel zatrzymał ją i.. pocałował w policzek. Jo......
Chcecie wiedzieć co zrobiła Joanna, psełdo Jo? Co zrobi Syktus i co w ogóle będzie dalej? Powiem jedno: "Będzie, będzie zabawa. Będzie się działo. I do północy będzie mało. Będzie głośno..."
Zalecenia Gala Anonima: NO WEJDŹ NA TEGO BLOGA! LINK JUŻ MASZ! NA CO CZEKASZ?! JUŻ SZYBKO, SZYBKO, SZYBKO!!!
Joanna jechała pociągiem do Hogwartu, rozpamiętując przeszłość, Do rzeczywistości przywołuje ją Elwira, jej przyjaciółka. Do przedziału wchodzi gościu w czerni i z czarnymi włosami (czyżby kolo był Gotem?) i kazał prefektom iść do jego przedziału. A nie! To Snape. A czy on nie... nieważne. Jo wstaje i po drodze odejmuje punkty, Ślizgonom oczywiście. Ale nosił wilk razy kilka i ponieśli też wilka. Jo na wejście dostaje punkty karne i szlaban.Okazuje się, że mają przygotować Bal Bożonarodzeniowy więc Jo będzie pomagać Snape'owi a znienawidzony (przez Jo) Nathair Malfoy, pani Granger. Po czym poszli do swoich przedziałów. Następnego dnia czerwono włosa obudziła się z koszmarów. Pijana matka się wyżywała. Ubrała się, poczytała i poszła na śniadanie.
Po śniadaniu poszły na lekcję a tam nauczyciele się kłócą. A dlaczego bo pan Syktus Snape chciał na świąteczne barwy dać zieleń i srebro. Zieleń i srebro?! A co to? Bal z okazji wszystkich Ślizgonów? Na lekcji bawili się kolorem oczu (ja też tak chce). Następnie poopalały się na błoniach przez co spóźniły się na lekcje. Lipa! Elwira dostała szlaban u Filcha a Jo miała przedłużenie kary. Potem ujemne punkty za robienie sobie żartów. Szkoda tylko, że nie robiły ich sobie. Jo miała po prostu nadprogramową wiedzę. I Gryfindor dostał 15 punktów. I wszyscy wstrzymują oddech bo szok trzyma mocno. Po lekcji nasza bohaterka miała na chwilę zostać. Nauczyciel obleciał ją wzrokiem (dziwne) po czym wymruczał jej coś przy uchu (zbok, zbok jak nic, Jo, uciekaj, ja go przytrzymam. ratuj się. powiedz moim bliskim, że ich kochałam!) Po czym uciekła do dormitorium. Powiedziała przyjaciółce że przez Snape'a tak biegła (urządzicie mi pogrzeb jak będzie mi potrzebny?). Ta od razu powiedziała, że nie uwierzy w wersję pościgu ale gdy usłyszała, że ten ją pochwalił, przyznała, że już woli pościgi (no tak jak ktoś taki chwali to lepiej wiać). Potem ta przyznała, że lubi jego zapach. Na co jej przyjaciółka wystroiła ją na karę (a ja tu życie poświęcam). Ale ona i on? Co? Przecież on ma... Właściwie ile on ma lat?
Gdy dziewczyna była przyszykowana poszła pod drzwi profesora. Gdy weszła psor próbował wcisnąć jej karę za strój a potem za podryw. Po jakimś czasie zaproponował jej herbatę (ale bez tabletki gwałtu?). Gdy zapytała kiedy ma pomóc z balem dowiedziała się, że w sobotę. Problem polegał na tym, że dziewczyny wtedy chciały lecieć po suknie. Więc Snape powiedział, że poleci z nimi (nauczyciel na zakupach z nastolatkami? może być ciekawie). Jo miała iść już do siebie ale nauczyciel zatrzymał ją i.. pocałował w policzek. Jo......
Chcecie wiedzieć co zrobiła Joanna, psełdo Jo? Co zrobi Syktus i co w ogóle będzie dalej? Powiem jedno: "Będzie, będzie zabawa. Będzie się działo. I do północy będzie mało. Będzie głośno..."
Zalecenia Gala Anonima: NO WEJDŹ NA TEGO BLOGA! LINK JUŻ MASZ! NA CO CZEKASZ?! JUŻ SZYBKO, SZYBKO, SZYBKO!!!
sobota, 30 sierpnia 2014
Tsa... łapcie mnie!
Wiem, długo mnie nie było ale na pocieszenie powiem że mam na oku jedną ofiarę... znaczy bloga do skomentowania. A jak na razie zostawię was ze mną. Uważam, że jestem piękna, a najlepiej mi w żółtym. Oto ja.
Niżej.
Niżej
Jeszcze trochę.
Prawda, że uroda ode mnie bije?
Niżej.
Niżej
Jeszcze trochę.
Prawda, że uroda ode mnie bije?
Gal Anonim
wiek: ?
płeć: kobieta
nr buta: ?
wzrost: ?
kolor oczu: ?
inne dane: yyy lubię naleśniki?
poniedziałek, 28 lipca 2014
Ja dziś krótko
Hej, ja dziś serio krótko. Jeszcze dwa zdania. Był dziś pogrzeb mojej prababci, trzy tygodnie przed 101 urodzinami. I minuta ciszy.
piątek, 25 lipca 2014
I tu i teraz....
Oki.... Ten blog kojarzy mi się z papierem toaletowym. Czemu? Bo AKCJA rozpoczyna się od prologu i dalej nic tylko się ROZWIJA. Mam nadzieję, że rozdziałów będzie tyle ile listków w rolce. No ale cóż ile by ich nie było to blog i tak pewnie się kiedyś skończy. To nie będzie przecież kolejna Moda Na Sukces (do autorki: zrobisz tyle rozdziałów ile jest odcinków mody na sukces? prooszę...). No to jazda z tym koksem.
Ten blog to DRAMIONE- MIŁOŚĆ Z NICZEGO autorstwa Sectrum sempra
Wszystko zaczyna się od pobudki Hermiony o ósmej rano. Ubrała się, wezwała taksówkę i pojechała nią na peron by wsiąść w Expres-Hogwart. Szła peronem 9 i 3/4 wspominając bitwę gdy nagle ktoś na nią wpadł. Był to Graco Malfoy... który jej się przedstawił. Po małej sprzeczce i mniejszej groźbie ze strony Malfoy'a Hermiona poszła dalej.
W wagonie Hermiona mówi przyjaciołom, że już nie wie co zrobić by jej rodzice znów ją pamiętali ale nie ma dużo czasu na rozmowę, została prefektem i musiała iść na zebranie. Tam zobaczyła, że drugim prefektem jest Draco. Mają dodawać i odejmować punkty (oczywiste), nakładać szlabany (norma) i patrolować korytarze od 19 do 23 (powodzenia z wyspaniem się). Mają również dormitoria obok siebie, wspólne WC i pokój. Pani profesor McGonagall wiedziała, że się nie lubią ale to była ostatnia wola Dumbledore'a (czy on chciał by po dziewięciu miesiącach w tym pokoju pojawiła się kolejna osoba- żartowałam, Hermiona nie jest taka, no ale wiecie różnie bywa). Po spotkaniu oboje wyszli sprawdzić wagony. I w tym momencie Draco usłyszał rozmowę Teodora Nott'a i Pansy Parkinson. Chcą oni zabić Hermionę. Draco zastanawia się czemu ale nie mówi o tym dziewczynie (serio?). Jeszcze tego samego dnia została ona zaatakowana. Rzucono na nią Crucio i torturowano 15 minut (Hermiona, zgłoś to Uwadze lub Interwencji)
Ej chwila, zróbmy tak. XD
### PRZERWA NA UWAGĘ###
CZOŁÓWKA (włącz koniecznie)
Zbigniew Łuczyński Uwaga
Z: Młoda uczennica jednej ze Szkoły Magi i Czarodziejstwa została zaatakowana w pociągu który miał ją bezpiecznie zawieść do szkoły. Została zamknięta w jednym z wagonów i torturowana przez 15 minut jednym z zaklęć niewybaczalnych. W pociągu była pani dyrektor tej szkoły. Czy wiedziała o tym co się działo.
W szkole
Jesteśmy na miejscu i rozmawiamy z napadniętą uczennicą.
Z: Opowiesz nam co się stało?
H: Miałam patrolować przedziały gdy nagle zostałam do jednego z nich wepchnięta. W tym momencie ktoś rzucił na mnie Crucio.
Z: Jak długo to trwało?
H: Jakieś 15 minut.
Z: Czy wiesz kto to mógł zrobić?
H: Nie, ale to na pewno był chłopak.
Z: Cz to mógł być któryś z uczniów?
H: Tak.
Z: A czy to prawda, że niektórzy uczniowie dokuczają ci ze względu na pochodzenie?
H: Tak, to prawda.
Z: Czy masz więc jakieś podejrzenia?
H: Jeden z uczniów wcześniej mi groził.
Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy ucznia o którym powiedziała nam zaatakowana i tu sprawa się komplikuje ponieważ pan Draco M. nie wiedział nic o napaści.
Z: Czy to prawda, że groził pan pannie Hermionie?
D: Tak a co to ma do rzeczy?
Z: Została napadnięta w pociągu.
D: Co?
Z: Czyli nic pan o tym nie wie?
D: Oczywiście, że nie!
Z: I nie ma pan żadnych podejrzeń?
D: No może jakieś mam...
Z: O czym pan mówi?
D: No... Słyszałem rozmowę o tym, że dwoje uczniów chce ją zabić.
Z: Czy powiedział pan to dyrektorce?
D: No... nie.
Z: Nie?
Draco M. milczy.
Po rozmowie z uczniem udajemy się do gabinetu dyrektorki szkoły.
Z: Dzień Dobry.
Mc: W jakiej sprawie panowie przyszli?
Z: Czy wie pani, że pierwszego września jedna z pani uczennic została zaatakowana w pociągu?
Mc: Na brodę Merlina nie. Kogo napadnięto?
Z: Pannę Hermionę G######. Rzucono na nią Crucio. Czy to prawda, że była wtedy pani w pociągu? I mimo to nie wiedziała pani co się dzieje? Czy zamierza pani coś z tym zrobić?
Mc: Podejmę odpowiednie kroki i sprawcy zostaną ukarani.
Z: Uczennicę często nazywa się "Szlamom"? Czy wie pani o tym?
Mc: Docierają do mnie pogłoski o takich sytuacjach.
Z: I nic pani z tym nie robi?
Mc: To często sprawa tego w jaki sposób ci uczniowie zostali wychowani przez rodziców na co nie mam już wpływu.
Z: Czy to znaczy, że pewna grupa uczniów odpowiada za nękanie panny Hermoiny?
Mc: Z przykrością stwierdzam, że tak. A teraz przepraszam panów bardzo mam lekcję.
Z: Ależ oczywiście, do widzenia.
Powrót do studia
Z: Próbowaliśmy również porozmawiać z uczniami, których podejrzewa się o napaść ale odmawiają komentarza. A o dalszych losach tej sprawy będziemy informować państwa na bieżąco. To było na tyle, żegnamy państwa.
###KONIEC PROGRAMU###
Po ataku Hermiona udaje się do dormitorium i tam bierze prysznic i kładzie się spać.
W tym samym czasie w Wielkiej Sali Draco zastanawiał się gdzie jest Hermiona.
Następnego dnia dziewczyna obudziła się z bólem każdego mięśnia i postanowiła się wykąpać. Niestety w łazience był Draco. A gdy wyszedł ujrzał dziewczynę w bardzo skąpym stroju (normalnie za dziewięć miesięcy będą w trójkę). Hermiona zakazuje mu gapienia się na nią i po krótkiej wymianie zdań wreszcie poszła do łazienki. Wzięła książki, weszła do Wielkiej Sali (zauważa, że gapi się na nią Draco) a gdy zjadła śniadanie ruszyła do lochów na lekcje ale po drodze zostaje uderzona w głowę. Traci przytomność.
W tym samym czasie.
Blais pyta Draco kim jest pewna dziewczyna a chłopak orientuje się, że on pyta o Hermionę. Odpowiada mu. Następnie jedna z uczennic pyta go czemu się na nią patrzy. Odwarkuje jej nieprzyjemnie i idzie za dziewczyną gdy ta wychodzi. Po drodze do klasy zauważa książkę a gdy ją podnosi okazuje się to książka Granger. Zauważa, że jedna z klas się zamyka. Nikogo tam nie było a sala była zamknięta. Zaklęciem Alohomory otwiera drzwi jednak nie był gotowy na to co ujrzał...
byli to reporterzy Uwagi... ŻART! Ale jeśli chcesz się dowiedzieć co ujrzał musisz czytać to opowiadanie. Ja pary z ust nie puszczę nawet pod groźbą Crucio.
A wracając do mojej metafory... gdybym miała papier toaletowy z tym opowiadaniem gwizdnęłabym ją z łazienki i przeczytała. Serio. A potem postawiła na półce z książkami. A jeśli ktoś chciałby ją tknąć to... Avada Kedavra!
Zalecenia Gala Anonima: CZYTAJ MUGOLU, CZARODZIEJU CZY PÓŁKRWI!!!!!!! HEROSI, ZWIADOWCY, TRYBUCI, KLĄTWO-MANIACY, NIEZGODNI, MUTANCI, ETAP-OWCY, WIĘŹNIOWIE LABIRYNTU, NEFILI, WRÓŻKI, ELFY, FANI TRYLOGII OTCHŁANI, ANIOŁOWIE, PÓŁ DEMONY I WSZYSCY INNI!!!!! WZYWAM WAS DO CZYTANIA TEGO!!!!
Do Autorki:
P.S.1. Wiem, że nie mogę oczekiwać od ciebie rozdziałów z dnia na dzień ale... kiedy następny
P.S.2 [to może być spojler] Co do ostatniego rozdziału... Draco stał jak słup i patrzył na nią kiedy ta wiedźma torturowała Hermionę przez pięć minut? Czy mu się na mózg rzuciło? Weź go spoliczkuj ode mnie. A potem podziękuj za pomoc dziewczynie... albo niech go walnie Blais a Hermiona mu podziękuje. Może być?
Ten blog to DRAMIONE- MIŁOŚĆ Z NICZEGO autorstwa Sectrum sempra
Wszystko zaczyna się od pobudki Hermiony o ósmej rano. Ubrała się, wezwała taksówkę i pojechała nią na peron by wsiąść w Expres-Hogwart. Szła peronem 9 i 3/4 wspominając bitwę gdy nagle ktoś na nią wpadł. Był to Graco Malfoy... który jej się przedstawił. Po małej sprzeczce i mniejszej groźbie ze strony Malfoy'a Hermiona poszła dalej.
W wagonie Hermiona mówi przyjaciołom, że już nie wie co zrobić by jej rodzice znów ją pamiętali ale nie ma dużo czasu na rozmowę, została prefektem i musiała iść na zebranie. Tam zobaczyła, że drugim prefektem jest Draco. Mają dodawać i odejmować punkty (oczywiste), nakładać szlabany (norma) i patrolować korytarze od 19 do 23 (powodzenia z wyspaniem się). Mają również dormitoria obok siebie, wspólne WC i pokój. Pani profesor McGonagall wiedziała, że się nie lubią ale to była ostatnia wola Dumbledore'a (czy on chciał by po dziewięciu miesiącach w tym pokoju pojawiła się kolejna osoba- żartowałam, Hermiona nie jest taka, no ale wiecie różnie bywa). Po spotkaniu oboje wyszli sprawdzić wagony. I w tym momencie Draco usłyszał rozmowę Teodora Nott'a i Pansy Parkinson. Chcą oni zabić Hermionę. Draco zastanawia się czemu ale nie mówi o tym dziewczynie (serio?). Jeszcze tego samego dnia została ona zaatakowana. Rzucono na nią Crucio i torturowano 15 minut (Hermiona, zgłoś to Uwadze lub Interwencji)
Ej chwila, zróbmy tak. XD
### PRZERWA NA UWAGĘ###
CZOŁÓWKA (włącz koniecznie)
Zbigniew Łuczyński Uwaga
Z: Młoda uczennica jednej ze Szkoły Magi i Czarodziejstwa została zaatakowana w pociągu który miał ją bezpiecznie zawieść do szkoły. Została zamknięta w jednym z wagonów i torturowana przez 15 minut jednym z zaklęć niewybaczalnych. W pociągu była pani dyrektor tej szkoły. Czy wiedziała o tym co się działo.
W szkole
Jesteśmy na miejscu i rozmawiamy z napadniętą uczennicą.
Z: Opowiesz nam co się stało?
H: Miałam patrolować przedziały gdy nagle zostałam do jednego z nich wepchnięta. W tym momencie ktoś rzucił na mnie Crucio.
Z: Jak długo to trwało?
H: Jakieś 15 minut.
Z: Czy wiesz kto to mógł zrobić?
H: Nie, ale to na pewno był chłopak.
Z: Cz to mógł być któryś z uczniów?
H: Tak.
Z: A czy to prawda, że niektórzy uczniowie dokuczają ci ze względu na pochodzenie?
H: Tak, to prawda.
Z: Czy masz więc jakieś podejrzenia?
H: Jeden z uczniów wcześniej mi groził.
Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy ucznia o którym powiedziała nam zaatakowana i tu sprawa się komplikuje ponieważ pan Draco M. nie wiedział nic o napaści.
Z: Czy to prawda, że groził pan pannie Hermionie?
D: Tak a co to ma do rzeczy?
Z: Została napadnięta w pociągu.
D: Co?
Z: Czyli nic pan o tym nie wie?
D: Oczywiście, że nie!
Z: I nie ma pan żadnych podejrzeń?
D: No może jakieś mam...
Z: O czym pan mówi?
D: No... Słyszałem rozmowę o tym, że dwoje uczniów chce ją zabić.
Z: Czy powiedział pan to dyrektorce?
D: No... nie.
Z: Nie?
Draco M. milczy.
Po rozmowie z uczniem udajemy się do gabinetu dyrektorki szkoły.
Z: Dzień Dobry.
Mc: W jakiej sprawie panowie przyszli?
Z: Czy wie pani, że pierwszego września jedna z pani uczennic została zaatakowana w pociągu?
Mc: Na brodę Merlina nie. Kogo napadnięto?
Z: Pannę Hermionę G######. Rzucono na nią Crucio. Czy to prawda, że była wtedy pani w pociągu? I mimo to nie wiedziała pani co się dzieje? Czy zamierza pani coś z tym zrobić?
Mc: Podejmę odpowiednie kroki i sprawcy zostaną ukarani.
Z: Uczennicę często nazywa się "Szlamom"? Czy wie pani o tym?
Mc: Docierają do mnie pogłoski o takich sytuacjach.
Z: I nic pani z tym nie robi?
Mc: To często sprawa tego w jaki sposób ci uczniowie zostali wychowani przez rodziców na co nie mam już wpływu.
Z: Czy to znaczy, że pewna grupa uczniów odpowiada za nękanie panny Hermoiny?
Mc: Z przykrością stwierdzam, że tak. A teraz przepraszam panów bardzo mam lekcję.
Z: Ależ oczywiście, do widzenia.
Powrót do studia
Z: Próbowaliśmy również porozmawiać z uczniami, których podejrzewa się o napaść ale odmawiają komentarza. A o dalszych losach tej sprawy będziemy informować państwa na bieżąco. To było na tyle, żegnamy państwa.
###KONIEC PROGRAMU###
Po ataku Hermiona udaje się do dormitorium i tam bierze prysznic i kładzie się spać.
W tym samym czasie w Wielkiej Sali Draco zastanawiał się gdzie jest Hermiona.
Następnego dnia dziewczyna obudziła się z bólem każdego mięśnia i postanowiła się wykąpać. Niestety w łazience był Draco. A gdy wyszedł ujrzał dziewczynę w bardzo skąpym stroju (normalnie za dziewięć miesięcy będą w trójkę). Hermiona zakazuje mu gapienia się na nią i po krótkiej wymianie zdań wreszcie poszła do łazienki. Wzięła książki, weszła do Wielkiej Sali (zauważa, że gapi się na nią Draco) a gdy zjadła śniadanie ruszyła do lochów na lekcje ale po drodze zostaje uderzona w głowę. Traci przytomność.
W tym samym czasie.
Blais pyta Draco kim jest pewna dziewczyna a chłopak orientuje się, że on pyta o Hermionę. Odpowiada mu. Następnie jedna z uczennic pyta go czemu się na nią patrzy. Odwarkuje jej nieprzyjemnie i idzie za dziewczyną gdy ta wychodzi. Po drodze do klasy zauważa książkę a gdy ją podnosi okazuje się to książka Granger. Zauważa, że jedna z klas się zamyka. Nikogo tam nie było a sala była zamknięta. Zaklęciem Alohomory otwiera drzwi jednak nie był gotowy na to co ujrzał...
byli to reporterzy Uwagi... ŻART! Ale jeśli chcesz się dowiedzieć co ujrzał musisz czytać to opowiadanie. Ja pary z ust nie puszczę nawet pod groźbą Crucio.
A wracając do mojej metafory... gdybym miała papier toaletowy z tym opowiadaniem gwizdnęłabym ją z łazienki i przeczytała. Serio. A potem postawiła na półce z książkami. A jeśli ktoś chciałby ją tknąć to... Avada Kedavra!
Zalecenia Gala Anonima: CZYTAJ MUGOLU, CZARODZIEJU CZY PÓŁKRWI!!!!!!! HEROSI, ZWIADOWCY, TRYBUCI, KLĄTWO-MANIACY, NIEZGODNI, MUTANCI, ETAP-OWCY, WIĘŹNIOWIE LABIRYNTU, NEFILI, WRÓŻKI, ELFY, FANI TRYLOGII OTCHŁANI, ANIOŁOWIE, PÓŁ DEMONY I WSZYSCY INNI!!!!! WZYWAM WAS DO CZYTANIA TEGO!!!!
Do Autorki:
P.S.1. Wiem, że nie mogę oczekiwać od ciebie rozdziałów z dnia na dzień ale... kiedy następny
P.S.2 [to może być spojler] Co do ostatniego rozdziału... Draco stał jak słup i patrzył na nią kiedy ta wiedźma torturowała Hermionę przez pięć minut? Czy mu się na mózg rzuciło? Weź go spoliczkuj ode mnie. A potem podziękuj za pomoc dziewczynie... albo niech go walnie Blais a Hermiona mu podziękuje. Może być?
piątek, 18 lipca 2014
Rozdział Siedemnasty
Okej i mamy 100 post. Przepraszam Vesnnę za to, że robi się coraz dziwniej. I przepraszam za ten rozdział. Naprawdę bardzo was przepraszam. Ale no cóż... HAHAHAHA. Nie mogłam się powstrzymać by tak to napisać. Jestem podłą osobą. Możecie mnie zabić w krwawej zemście.
Od tego czasu
minęło kilka dni. Właśnie siedziałam na fotelu i czytałam książkę gdy nagle
przede mną pojawili się Matakei i Te Mate. Byłam zaskoczona a oni byli
śmiertelnie poważni.
-Co się
stało? Czemu jesteście tu obaj?
-Ktoś
otworzył Puszkę Pandory.
-Co?!-
zarwałam się z miejsca a książka wylądowała na ziemi.
-Przepraszamy
ale musimy przekonać Whawhai’a by wrócił a do tego musimy go znaleźć.
-Jak to
zrobicie?- zapytałam.
-Już zaczął
swoją robotę na południu i pewnie wciąż tam jest.
Pokiwałam
głową a oni zniknęli. Opadłam na fotel i zamknęłam oczy. Po chwili wyjęłam telefon
i poinformowałam Evana o tym co się stało. Powiedział, że zaraz tam będzie. Gdy
ktoś zapukał do drzwi. Pomyślałam, że to on i nie patrząc przez wizjer
otworzyłam drzwi. Od razu zostałam przyciśnięta do ściany a ktoś wpił się w
moje usta. Zapach mierzi i rdzy oraz dziwna ciepła substancja na dłoniach
mężczyzny podpowiedziała mi, że był on cały we krwi. To musiał być Whawhai. Po
chwili odegnał się i ujrzałam jego prawdziwą twarz. Miał rude, niemalże
czerwone włosy. Twarz może i była przystojna ale pociemniałe czerwone tęczówki
wystarczająco mnie przerażały.
-Jak
mężczyzna wraca z wojny to oczywiste, że chce pocałować swoją kobietę.
-Nie jestem
twoja.- warknęłam.
-Ale
będziesz.
Podniósł mnie
a ja krzyknęłam. Jedną ręką przyciskał mnie do siebie a drugą podtrzymywał.
Nagle ruszył do wyjścia. Zaczęłam się szarpać ale równie dobrze mogłam walić w
ścianę. Gdy wyszliśmy na korytarz zamarłam. Wszystko było w płomieniach a na
ścianach była krew. Dopiero później zobaczyłam leżącą nieruchomo postać.
Chłopak miał jasnobrązowe włosy, był niemalże blondynem. Jego twarz wyrażała
ból i rozpacz. I te jasne, błękitne oczy. Nie! Nie, wszystko tylko nie to. To
był Evan a jego szklany wzrok wpatrywał się we mnie. Zaczęłam krzyczeć. To był
bardziej wysoki pisk, pełen rozpaczy i bólu. On nie mógł nie żyć. To nie mogło
się stać. Dłoń mordercy Evana, Whawhai’a zaczęła mnie gładzić po głowie.
Ignorowałam go, po jakimś czasie straciłam przytomność. Gdy się obudziłam z
ulgą zobaczyłam sufit hotelowego pokoju. Za chwilę przyjdzie mój ukochany
pracownik tego miejsca a ja go chyba pocałuję. Ba, chyba nawet się z nim
prześpię. To był tylko sen. Usiadłam i przeciągnęłam się. W tym momencie z łazienki
wyszedł chłopak o czerwonych włosach i czerwonych oczach. Jeden ręcznik był owinięty
wokół jego bioder a drugim wycierał włosy i barki. Zamarłam. Nie. On najwyraźniej
nie przejął się moją miną, bo uśmiechnął się.
-Obudziłaś się.
Jak się czujesz, kochanie? Przepraszam ale nie puściłby mnie do ciebie. Musiałem
go zabić.
Najpierw poczułam
łóżko pod moimi plecami a potem na boku. Zwinęłam się w kłębek i poczułam jak z
moich oczu płyną łzy. Evan naprawdę nie żyje. Zaczęłam się trząść i ledwie zauważyłam
jak łóżko obok mnie się ugina i ledwie poczułam usta Whawhai’a na skroni. Powiedział
coś a ja odpłynęłam w niebyt. Wiedziałam, że to tylko sen a nie śmierć. Szkoda.
piątek, 11 lipca 2014
Rozdział Szesnasty
Przepraszam, że taki krótki ale chciałam wam go dzisiaj dać. Piszcie co o tym myślicie, oki? A więc jazda z tym koksem. Rozdział Szesnasty się zaczyna.
Zwinęłam się
w kłębek i płakałam. Gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu podskoczyłam ale z
ulgą ujrzałam Whiu. Nie czułam strachu tylko smutek i żal. Zaraza bez słowa
przytulił mnie.
-Czemu on
jest taki?
-Nie wiem.-
odparł spokojnie.
-Czy to
prawda? Czy on naprawdę może to zrobić?
Spojrzałam na
chłopaka i z przerażeniem odkryłam, że kiwa głową. Strach dopadł mnie dopiero teraz bo rozwiała się nadzieja na to, że Wojna kłamał. Zakryłam ręką usta. Nie,
nie, nie. Whiu jeszcze raz mnie przytulił. Czułam się jak dziecko. I tak się
bałam.
-Gdzie pokojowy?
-Na jakimś
zebraniu albo u siebie.
-Pójdę po
niego.- powiedział.
Pokiwałam
głową i puściłam go. Zniknął a ja zmumifikowałam się w kołdrę. Wetknęłam dłoń
pod poduszkę by poczuć broń pod palcami. Przyniosło to ulgę ale zaraz po tym
poczułam niewidzialne ramiona wokół mojej tali. A szept przyprawił mnie o
dreszcze.
-Kocham cię,
raka.
Gwałtownie
usiadłam i obraz przed moimi oczami się zmienił. Teraz siedziałam na wielkim
dwuosobowym łóżku, ściany stały się czarne a meble zastąpiły zapalone świece.
Gdy odkryłam, że nie mam nic na sobie podciągnęłam czarną pościel by się nią
zasłonić. Ale po chwili ktoś mi ją wyrwał.
-Ile razy mam
ci powtarzać, że nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękna.- usłyszałam
znienawidzony głos.
Spojrzałam w
bok i go ujrzałam. Wojna. Leżał na plecach z rękami pod głową a usta wykrzywiał
mu leniwy uśmiech zadowolenia. Miałam ochotę zdzielić go po twarzy czymś
ciężkim. Albo zedrzeć mu go z twarzy.
-Jesteś w
moim śnie. Świadomie.
Usunęłam z
głowy wiadomość, że mu się śnię.
Odwróciłam
się w poszukiwaniu wyjścia.
-Na wszelki
wypadek je usunąłem. Już cię wybrałem ale gdybym wiedział, że pojawisz się w
moich snach zrobiłbym to na samym początku.
-Nie podoba
mi się tu.- mruknęłam.
On zaśmiał
się tylko.
-Przecież
wiem, że lubisz świece.
-To niczego
nie zmienia.- warknęłam na niego.
-Brakowało mi
tej twojej zadziorności. Twoja imitacja była zbyt uległa. Lubię przebywać z
prawdziwą tobą. Szkoda tylko, że wtedy instynkt bierze górę i chcę, cóż i
myślę, tylko o jednym. Ale tu jest tylko twoja dusza.- musnął palcami moje
ramię a ja się wzdrygnęłam.- Twoja czysta i śliczna dusza. Może odznaczę się w tobie?
Ciarki mnie
przeszły na myśl jak on to zamierza zrobić. Whawhai uśmiechnął się z czułością
a mnie zebrało się na pawia. Chyba załatwię sobie wiaderko przy łóżku. Nie chcę
później na złamanie karku pędzić do toalety tylko po to by zwymiotować.
-Nie o to mi
chodziło kochanie. To jest bardziej subtelne i na pewno by ci się spodobało.
Szkoda, że jesteś na tyle uparta by się do tego nie przyznać.
-Odwal się.
Westchnął i
usiadł przyciągając mnie do siebie i całując w skroń. Walnęłam go za to z
łokcia.
-Szkoda, że
musisz się obudzić.- szepnął.- I szkoda, że moja rodzina nie umie nie wtrącać
nosa w moje prywatne sprawy. Do zobaczenia w następnym śnie. Spróbuję wybrać
coś lepszego.
W tym
momencie otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Evana. Mocno go przytuliłam i
opowiedziałam jemu oraz Whiu o tym co powiedział mi Wojna i o tym co widziałam.
czwartek, 3 lipca 2014
Rozdział Piętnasty
Wybaczcie mi. Jestem podła, okrutna i zła. Macie jakiś pomysł by mnie ukamienować? Czekam na propozycje.
Przez chwilę
był skołowany. A może skamieniał? Siedzi i siedzi i… chyba nie oddycha. Hm,
ciekawe co mu jest? Powoli zaczynałam się martwić więc pomachałam mu ręką przed
oczami. Nic. Chyba będę musiała sięgnąć po nieco radykalne środki. Ostrożnie
wstałam z łóżka i wzięłam szklankę stojącą na stoliku nocnym. Weszłam do
łazienki i nalałam do niej zimnej wody. A gdy byłam już z powrotem w pokoju
chlusnęłam mu nią w twarz.
-Co jest?!-
krzyknął i zerwał się z łóżka.- Clarie? Ty to zrobiłaś?
-Nie, deska
klozetowa.-odparłam sarkastycznie.- Straciłeś kontakt z rzeczywistością i nie
wiedziałam co robić.
-Przepraszam,
po prostu… wczoraj bałaś się wszystkich a dziś… uśmiechasz się, jesteś
złośliwa, drwisz ze mnie. Ja… nie wiem co powiedzieć, jak zareagować. Boję się,
że jeśli coś zrobię nie tak to znów będziesz przerażona. Znów nie pozwolisz mi
się do siebie zbliżyć.
Wyjaśniłam mu jak to się stało. Nie ufał jednak Whiu i podejrzewał że to podstęp. Oczywiście nie powiedziałam mu, że wczoraj sprawiłam sobie broń którą na dniach przywiezie moja znajoma. Nie wiem jak również zareagowałby na wieść, że umiem się nią posługiwać od trzech lat. Powiedzmy, że mój ojciec nie mógł się pogodzić z tym, że nie ma syna który tak jak on i jego dziadek wstąpią do policji. Cały czas traktował mnie jak chłopca. A w umiejętności „prawdziwego mężczyzny” wliczał: gotowanie, znajomość na silnikach, sport, posługiwanie się bronią wszelkiego rodzaju i szachy. Tak, szachy. Nie pytać czemu. Chłopak wyrwał mnie z zamyślenia całując w czoło. Uważa mnie za delikatną istotkę. Pff. Szkoda, że nie wie jaka się zrobię groźna gdy w moje dłonie trafi spluwa z prawdziwego zdarzenia. Evan wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z wózkiem na którym to stało śniadanie.
Wyjaśniłam mu jak to się stało. Nie ufał jednak Whiu i podejrzewał że to podstęp. Oczywiście nie powiedziałam mu, że wczoraj sprawiłam sobie broń którą na dniach przywiezie moja znajoma. Nie wiem jak również zareagowałby na wieść, że umiem się nią posługiwać od trzech lat. Powiedzmy, że mój ojciec nie mógł się pogodzić z tym, że nie ma syna który tak jak on i jego dziadek wstąpią do policji. Cały czas traktował mnie jak chłopca. A w umiejętności „prawdziwego mężczyzny” wliczał: gotowanie, znajomość na silnikach, sport, posługiwanie się bronią wszelkiego rodzaju i szachy. Tak, szachy. Nie pytać czemu. Chłopak wyrwał mnie z zamyślenia całując w czoło. Uważa mnie za delikatną istotkę. Pff. Szkoda, że nie wie jaka się zrobię groźna gdy w moje dłonie trafi spluwa z prawdziwego zdarzenia. Evan wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z wózkiem na którym to stało śniadanie.
-Myślałem, że
nie będziesz chciała schodzić na dół więc przywiozłem to tutaj.
-Dziękuję.
Po śniadaniu
postanowiłam poruszyć temat który mnie interesował.
-Umiesz
walczyć, prawda?- zapytałam.
Pokiwał głową
nie wiedząc o co mi chodzi. Westchnęłam. Nie miałam pojęcia czy się zgodzi.
-Nauczysz
mnie?
-Clarie…
-Proszę. Chcę
się umieć bronić. Bo on wróci. To oczywiste a ja chcę dać sobie radę. Zrozum.
Westchnął i
oparł czoło na splecionych dłoniach. Milczałam. Nich to, chyba powinnam być
delikatniejsza. Obraził się? Już chciałam coś powiedzieć, żeby nie myślał o
tym. Przecież nie musi się zgadzać.
-Dobrze ale
jeśli coś ci się stanie to przerywamy.
Pokiwałam
głową i mocno go uściskałam. Przez następne dni ćwiczyłam pod jego okiem po
każdym posiłku ale również grałam w tenisa, pływałam w basenie i chodziłam do
sauny. Byłam w pokoju by przebrać się w kostium gdy nagle ktoś zapukał do
drzwi. Założyłam szlafrok i podeszłam do drzwi. Stała tam Diana przebrana za
kurierkę.
-Dzień
doberek.- powiedziała radośnie z tym swoim akcentem przez co brzmiała jakby
śpiewała.- Pani zamówienie.
No dobrze.
Wezmę udział w tym przedstawieniu.
-Dziękuję.
Ile płacę?
-To na koszt
firmy, złociutka.
Po czym
puściła mi oczko. Pokręciłam głową z uśmiechem i przyjęłam paczkę.
-Jeszcze raz
dziękuję. Do widzenia.
-To narka.
I odeszła tym
swoim skocznym krokiem. Widać, że ma ADHD. Dlatego jest taka niebezpieczna z
bronią w ręku tak jak ja. No dobra… jej zdarza się nie trafić. Mnie nie.
Odpakowałam broń i schowałam pod poduszkę. Były też zapasowe magazynki a ja
zastanawiałam się czy ona nie wysyła mnie czasem na wojnę. W sumie mam ten
pistolet na pewnego Jeźdźcę Apokalipsy. Mijały kolejne dni podczas których
pojawili się Matekai i Te Mate. A przez ostatnie dwa dni uważamy na każdy krok.
Whawhai. Szczerze powiedziawszy boję się. Niewiele brakowało przy ostatnim
spotkaniu. Był późny wieczór a ja brałam prysznic. Po kąpieli ubrałam piżamę i
wyszłam z łazienki. Każdy mięsień mnie bolał. Jutro sauna. Położyłam się z tą
myślą spać. Normalnie Evan spałby w fotelu ale miał ważne zebranie. Ktoś
obudził mnie w nocy. Gdy wolno otworzyłam oczy ujrzałam czerwone tęczówki.
Zamarłam. Chłopak nachylił się żeby mnie pocałować ale odwróciłam głowę.
Szkoda, że mu to nie przeszkadzało bo przejechał nosem po mojej szyi. Chciałam
sięgnąć po broń ale powstrzymał mnie. Wolnym gestem wsunął dłoń pod t-shirt
piżamy i chwycił moją pierś. Kciukiem zaczął muskać sutek.
-Tęskniłem.-
szepnął.
-Odejdź.-
powiedziałam na granicy łez.
-Pozwól mi
wyjaśnić.- szepnął przygryzając płatek mojego ucha.
-Nie, po
prostu idź.
Usiadł i wciągnął
mnie na swoje kolana. Moja kobiecość była tuż przy jego męskości.
-Zrozum.- szeptał
głaszcząc moje udo.- Jestem Wojną.-zaczął całować moją szyję.- Nie ma we mnie delikatności
czy czułości. Jestem gwałtem. Namiętnością. Szałem.- szeptał i ścisnął moje biodro.-To
jest moja miłość. Pożądanie i seks. Pragnę cię. Kocham cię. Przyjmij moją miłość
i oddaj mi się.
Pocałował mnie
a ja nie mogłam nić zrobić. W moim mózgu cały czas szalały jego słowa. Nagle bez
żadnego ostrzeżenia chwycił moją dłoń i wsunął ją sobie pod koszulkę. Wtedy się
ocknęłam i odsunęłam jak daleko mogłam.
-Dobrze.- powiedział
patrząc na mnie płomiennym wzrokiem.- Teraz dam ci spokój. Ale w ostatecznym rozrachunku
wezmę cię dla siebie, posiądę za twoją zgodą lub bez niej i wtedy nie będziesz miała
wyboru. Będziesz musiała mnie pokochać. Więc do rychłego, reka.
I zniknął. A ja
się rozpłakałam.
wtorek, 27 maja 2014
Rozdział Czternasty
To był
koszmar. Nie mogłam znieść żadnego faceta choćby siedział i kilometr ode mnie.
Mimo iż Evan był cały czas przy mnie, strach który mnie ogarnął był niezwykle
silny. Gdy zjadłam Evan zaproponował saunę. Miałabym być tam sama. Jednak gdy
tylko drzwi się za mną zamknęły ujrzałam Whiu.
-Para dobrze
wpływa na zatkany nos.- powiedział.
-A chorobę
trzeba wypocić.
Nawet jego
się bałam.
-Jak się
czujesz? Widziałem co wyprawiał Whawhai ale nie mogłem zareagować. Mocny ten
twój pokojowy.
-Evan.
-Wiem.
Przez chwilę
milczeliśmy. W końcu odważyłam się i usiadłam naprzeciw chłopaka. Widać było,
że oddychało mu się tu lepiej. Mimo iż nie pamiętałam mojego brata to byłoby
fajnie gdyby on nim był. Josh, mój brat, zmarł na raka płuc gdy miałam 4 lata.
-Mogę ci
pomóc.- powiedział nagle.
-Jak?
-To co
przeżywasz to rodzaj choroby. Ja choroby skracam i wydłużam. Jutro już będzie
po wszystkim. Lecz będę musiał szybko zniknąć. Poproszę Matekai’a by przyszedł
za parę dni.
-On mnie
chyba nie lubi.- stwierdziłam.
-Nie lubi jak
się mu matkuje ale wie co próbował zrobić Whawhai. Nikt tego nie toleruje
dlatego szukamy rozwiązania.
-Dziękuję.-
powiedziałam.- Nie wiem co innego powiedzieć.
-Nic innego
nie musisz mówić.- westchnął.- Czy możemy tu jeszcze posiedzieć?
-Jasne.
Po godzinie
siedzenia w milczeniu wyszłam z pomieszczenia i nie mogłam się ruszyć.
Patrzyłam na Evana, prawdziwego Evana i mimo to strach ogarnął mnie po wszystkie
komórki. Chłopak zrobił krok w moim kierunku ale gdy zobaczył moją minę coś zgasło
w jego oczach. Do mojego pokoju szliśmy oddaleni od siebie o kolka kroków.
-Przepraszam.- wyszeptał a ja podskoczyłam gwałtownie.
-Nic… nic przecież
mi nie zrobiłeś.
-Może było za
wcześnie na całowanie się z tobą.
Próbowałam go
przekonać, że tak nie było ale chłopak milczał. Szybko weszłam do pokoju. Bez niego
czułam się bezbronna a przy nim się bałam. Wykonałam telefon który był mi proponowany
już dawno. Kobieta po drugiej stronie odebrała po czwartym sygnale.
-Hej kochana!
Co tam u ciebie?- spytała wesoło Diana.
Diana jest z zagranicy
i ma bardzo fajny choć nielegalny zawód.
-Cześć, czy nadal
mogłabyś załatwić mi tę broń o której mówiłaś?
Następnego dnia
czułam się jakby z serca spadł mi głaz. Gdy Evan zapukał celowo go zignorowałam.
Po chwili wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Usiadł obok mnie j ja objęłam
rękoma jego szyję i przybliżyłam się do niego na co cofnął się.
-Nie musisz mi
udowadniać, że wszystko w porządku. Nie chcę byś później się mnie bała.
Uśmiechnęłam się
i pokręciłam głową.
-Ja myślę o sobie.
Całkiem fajnie się ciebie całuje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)