Zwinęłam się
w kłębek i płakałam. Gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu podskoczyłam ale z
ulgą ujrzałam Whiu. Nie czułam strachu tylko smutek i żal. Zaraza bez słowa
przytulił mnie.
-Czemu on
jest taki?
-Nie wiem.-
odparł spokojnie.
-Czy to
prawda? Czy on naprawdę może to zrobić?
Spojrzałam na
chłopaka i z przerażeniem odkryłam, że kiwa głową. Strach dopadł mnie dopiero teraz bo rozwiała się nadzieja na to, że Wojna kłamał. Zakryłam ręką usta. Nie,
nie, nie. Whiu jeszcze raz mnie przytulił. Czułam się jak dziecko. I tak się
bałam.
-Gdzie pokojowy?
-Na jakimś
zebraniu albo u siebie.
-Pójdę po
niego.- powiedział.
Pokiwałam
głową i puściłam go. Zniknął a ja zmumifikowałam się w kołdrę. Wetknęłam dłoń
pod poduszkę by poczuć broń pod palcami. Przyniosło to ulgę ale zaraz po tym
poczułam niewidzialne ramiona wokół mojej tali. A szept przyprawił mnie o
dreszcze.
-Kocham cię,
raka.
Gwałtownie
usiadłam i obraz przed moimi oczami się zmienił. Teraz siedziałam na wielkim
dwuosobowym łóżku, ściany stały się czarne a meble zastąpiły zapalone świece.
Gdy odkryłam, że nie mam nic na sobie podciągnęłam czarną pościel by się nią
zasłonić. Ale po chwili ktoś mi ją wyrwał.
-Ile razy mam
ci powtarzać, że nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękna.- usłyszałam
znienawidzony głos.
Spojrzałam w
bok i go ujrzałam. Wojna. Leżał na plecach z rękami pod głową a usta wykrzywiał
mu leniwy uśmiech zadowolenia. Miałam ochotę zdzielić go po twarzy czymś
ciężkim. Albo zedrzeć mu go z twarzy.
-Jesteś w
moim śnie. Świadomie.
Usunęłam z
głowy wiadomość, że mu się śnię.
Odwróciłam
się w poszukiwaniu wyjścia.
-Na wszelki
wypadek je usunąłem. Już cię wybrałem ale gdybym wiedział, że pojawisz się w
moich snach zrobiłbym to na samym początku.
-Nie podoba
mi się tu.- mruknęłam.
On zaśmiał
się tylko.
-Przecież
wiem, że lubisz świece.
-To niczego
nie zmienia.- warknęłam na niego.
-Brakowało mi
tej twojej zadziorności. Twoja imitacja była zbyt uległa. Lubię przebywać z
prawdziwą tobą. Szkoda tylko, że wtedy instynkt bierze górę i chcę, cóż i
myślę, tylko o jednym. Ale tu jest tylko twoja dusza.- musnął palcami moje
ramię a ja się wzdrygnęłam.- Twoja czysta i śliczna dusza. Może odznaczę się w tobie?
Ciarki mnie
przeszły na myśl jak on to zamierza zrobić. Whawhai uśmiechnął się z czułością
a mnie zebrało się na pawia. Chyba załatwię sobie wiaderko przy łóżku. Nie chcę
później na złamanie karku pędzić do toalety tylko po to by zwymiotować.
-Nie o to mi
chodziło kochanie. To jest bardziej subtelne i na pewno by ci się spodobało.
Szkoda, że jesteś na tyle uparta by się do tego nie przyznać.
-Odwal się.
Westchnął i
usiadł przyciągając mnie do siebie i całując w skroń. Walnęłam go za to z
łokcia.
-Szkoda, że
musisz się obudzić.- szepnął.- I szkoda, że moja rodzina nie umie nie wtrącać
nosa w moje prywatne sprawy. Do zobaczenia w następnym śnie. Spróbuję wybrać
coś lepszego.
W tym
momencie otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Evana. Mocno go przytuliłam i
opowiedziałam jemu oraz Whiu o tym co powiedział mi Wojna i o tym co widziałam.
Okej, to się robi coraz dziwniejsze O.o
OdpowiedzUsuńNie wspominając o tym, że trochę cię nie było. Już myślałam, że wciągnęła cię otchłań internetu...