piątek, 11 lipca 2014

Rozdział Szesnasty

Przepraszam, że taki krótki ale chciałam wam go dzisiaj dać. Piszcie co o tym myślicie, oki? A więc jazda z tym koksem. Rozdział Szesnasty się zaczyna. 

Zwinęłam się w kłębek i płakałam. Gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu podskoczyłam ale z ulgą ujrzałam Whiu. Nie czułam strachu tylko smutek i żal. Zaraza bez słowa przytulił mnie.
-Czemu on jest taki?
-Nie wiem.- odparł spokojnie.
-Czy to prawda? Czy on naprawdę może to zrobić?
Spojrzałam na chłopaka i z przerażeniem odkryłam, że kiwa głową. Strach dopadł mnie dopiero teraz bo rozwiała się nadzieja na to, że Wojna kłamał. Zakryłam ręką usta. Nie, nie, nie. Whiu jeszcze raz mnie przytulił. Czułam się jak dziecko. I tak się bałam.
-Gdzie pokojowy?
-Na jakimś zebraniu albo u siebie.
-Pójdę po niego.- powiedział.
Pokiwałam głową i puściłam go. Zniknął a ja zmumifikowałam się w kołdrę. Wetknęłam dłoń pod poduszkę by poczuć broń pod palcami. Przyniosło to ulgę ale zaraz po tym poczułam niewidzialne ramiona wokół mojej tali. A szept przyprawił mnie o dreszcze.
-Kocham cię, raka.
Gwałtownie usiadłam i obraz przed moimi oczami się zmienił. Teraz siedziałam na wielkim dwuosobowym łóżku, ściany stały się czarne a meble zastąpiły zapalone świece. Gdy odkryłam, że nie mam nic na sobie podciągnęłam czarną pościel by się nią zasłonić. Ale po chwili ktoś mi ją wyrwał.
-Ile razy mam ci powtarzać, że nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękna.- usłyszałam znienawidzony głos.
Spojrzałam w bok i go ujrzałam. Wojna. Leżał na plecach z rękami pod głową a usta wykrzywiał mu leniwy uśmiech zadowolenia. Miałam ochotę zdzielić go po twarzy czymś ciężkim. Albo zedrzeć mu go z twarzy.
-Jesteś w moim śnie. Świadomie.
Usunęłam z głowy wiadomość, że mu się śnię.
Odwróciłam się w poszukiwaniu wyjścia.
-Na wszelki wypadek je usunąłem. Już cię wybrałem ale gdybym wiedział, że pojawisz się w moich snach zrobiłbym to na samym początku.
-Nie podoba mi się tu.- mruknęłam.
On zaśmiał się tylko.
-Przecież wiem, że lubisz świece.
-To niczego nie zmienia.- warknęłam na niego.
-Brakowało mi tej twojej zadziorności. Twoja imitacja była zbyt uległa. Lubię przebywać z prawdziwą tobą. Szkoda tylko, że wtedy instynkt bierze górę i chcę, cóż i myślę, tylko o jednym. Ale tu jest tylko twoja dusza.- musnął palcami moje ramię a ja się wzdrygnęłam.- Twoja czysta i śliczna dusza.  Może odznaczę się w tobie?
Ciarki mnie przeszły na myśl jak on to zamierza zrobić. Whawhai uśmiechnął się z czułością a mnie zebrało się na pawia. Chyba załatwię sobie wiaderko przy łóżku. Nie chcę później na złamanie karku pędzić do toalety tylko po to by zwymiotować.
-Nie o to mi chodziło kochanie. To jest bardziej subtelne i na pewno by ci się spodobało. Szkoda, że jesteś na tyle uparta by się do tego nie przyznać.
-Odwal się.
Westchnął i usiadł przyciągając mnie do siebie i całując w skroń. Walnęłam go za to z łokcia.
-Szkoda, że musisz się obudzić.- szepnął.- I szkoda, że moja rodzina nie umie nie wtrącać nosa w moje prywatne sprawy. Do zobaczenia w następnym śnie. Spróbuję wybrać coś lepszego.

W tym momencie otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Evana. Mocno go przytuliłam i opowiedziałam jemu oraz Whiu o tym co powiedział mi Wojna i o tym co widziałam.

1 komentarz:

  1. Okej, to się robi coraz dziwniejsze O.o

    Nie wspominając o tym, że trochę cię nie było. Już myślałam, że wciągnęła cię otchłań internetu...

    OdpowiedzUsuń