Wiem, że to już ta godzina ale dzień nadal ten sam.
A więc. Życzę wam radosnych, pogodnych Świąt Wielkanocnych, mokrego Śmigusa Dyngusa, wszystkiego dobrego. Zdrowia szczęścia i nie tylko. A dla blogerów ciągle powiększającej się liczby wyświetleń, masy komentarzy, czasu, chęci i weny do napisania czegoś u siebie.
P.S. Co dostaliście?
Następna sprawa
Wielkie dzięki
Zizi,
Wiecznej Introwertyczce ,
Olivii Malfoy,
Mrs. Brooks
i temu komuś kto polecił mi bloga I've always been thy
dzięki wam za to, że poświęciliście chociaż chwilę temu opowiadaniu, dzięki za komentarze. Wielcy jesteście.
No to wesołych. :)
niedziela, 20 kwietnia 2014
niedziela, 13 kwietnia 2014
Ankieta po waszej prawicy waszej
Jak macie napisane wyżej ankieta jest po prawicy waszej tam macie prawo zachowując milczenie i anonimowość odpowiedzieć. Klikać odpowiedzi ile wam się nasunie i ile wam się chce. Możecie się zastanawiać do 10.05.2014 roku.
Żegnam serdecznie. Narka.
Żegnam serdecznie. Narka.
sobota, 12 kwietnia 2014
Chcie coś nowego?
Pytam bo nie wiem. Więc czy chcielibyście być tu torturowani jakimś jeszcze opowiadaniem. Możliwe, że też będzie miało tyle rozdziałów ale jeszcze nie wiem tego na pewno. Też będą skrzydlate i rogate postacie, jeśli rozumiecie o co mi chodzi. Tym razem jednak przeniesiemy się do Hotelu Pandora. Hotelu w którym obsługa pojawia się wtedy gdy jej potrzebujesz, gdzie wszystko jest zawsze idealne, gdzie zawsze będzie pomagała ci jedna osoba. Co kryje się pod nazwą a co w korytarzach do których nikt, nawet ludzie z obsługi nie mogą wchodzić. Zło czai się w korytarzach a pcha nas do niego nasza ciekawość. Czy uda ci się ją powstrzymać?
Pewnie opowiadanie będzie fatalne ale opis mi się udał (jestem z niego dumna).
No to na tyle. Więc?
Tak
czy
Nie
Pewnie opowiadanie będzie fatalne ale opis mi się udał (jestem z niego dumna).
No to na tyle. Więc?
Tak
czy
Nie
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Epilog
Po
chwili wahania zgodziłam się. Złożył skrzydła i ułożył się na kanapie a ja
wróciłam do łóżka. Śnił mi się Rafael, taki ja dawniej. Leżeliśmy obok siebie i
wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Archanioł opowiadał o gwiazdozbiorach, które były
widoczne, wskazując mi je jednocześnie. Czułam się szczęśliwa. Nagle zniknął. Wstałam
i zaczęłam go szukać. Wołałam ale nikt mi nie odpowiadał. Polana zmieniła się w
gęsty i nieprzenikniony las. Nagle dotarły do mnie jakieś śmiechy. Ruszyłam za
nimi i wtedy ujrzałam coś czego bym się nie spodziewała. Rafael pól leżał przy
drzewie. Najgorsze było to, że nie był sam. Potem nastała ciemność. Zaczęłam
płakać nie wiem czemu. Czułam okropny ból w sercu i nie mogłam oddychać. Ktoś
mną potrząsnął i obudziłam się. Był to Rafael. Mocno przytuliłam się do niego i
rozpłakałam się jeszcze bardziej. Chłopak delikatnie podniósł moją głowę i
spojrzał mi w oczy.
-Co
ci się śniło?- był zatroskany.
-Ty…
odszedłeś…
Uśmiechnął
się ciepło.
-To
był głupi sen. Niemożliwy.
-Czemu?
-Bo
nigdy cię nie zostawię.
Pocałował
mnie. Było o całkiem przyjemne. Niepewnie oddałam mu pocałunek. Przez chwilę
był zaskoczony po czym podwoił swoje wysiłki. Po chwili pchnął mnie delikatnie
i położył na mnie. Bardzo wyraźnie okazywał czego chce. Chwycił moje dłonie i
przycisnął do łóżka po bokach mojej głowy. Bałam się. Płacz na nowo we mnie
wezbrał. Zaczęłam się szarpać ale chłopak był ciężki. Po chwili puścił moje
dłonie i zaczął podnosić rąbek mojej koszuli w górę. Położył dłonie na moich
biodrach a jego usta przeniosły się na moją szyję. Krzyknęłam. Drzwi otworzyły
się z hukiem. Ktoś ściągnął ze mnie chłopaka. Usiadłam i zauważyłam, że to
Gabriel przytrzymuje Rafaela. On wyrywał się. Patrzył na mnie z rządzą. Byłam
przerażający.
-Wyjdź,
proszę. Dłużej go nie utrzymam.
Zignorowałam
go.
-Rafaelu,-
szepnęłam.- czemu?
Nie
skupiał się na moich słowach. Patrzył na mnie wygłodniały. Wstałam i wolno
podeszłam do niego. Uspokoił się i patrzył na mnie. Pochłaniał wzrokiem każdy
mój szczegół. Podeszłam wolno do niego i dotknęłam jego twarzy. Delikatnie
przygryzł moją dłoń po czym zrobił to mocniej.
-Dlaczego?
Nie
słuchał. Ujęłam jego twarz drugą dłonią. Pochyliłam jego głowę i pocałowałam w
sam czubek. Uspokoił się natychmiast. Jego ramiona opadły. Odsunęłam się.
Chłopak nie patrzył na mnie. Gabriel wyprowadził go. Zostałam sama. Poszłam do
łazienki i wzięłam długi prysznic. Próbowałam zmyć z siebie jego dotyk. Nie
udało się. Położyłam się spać próbując zapomnieć. Po jakimś czasie zasnęłam. Śniły
mi się stare koszmary. Żadnych snów o tym co miało miejsce niedawno. Gdy się
obudziłam zaczęłam się zastanawiać dlaczego czułam tylko niewyobrażalny żal. Przez
to, że Rafael nie mógł się powstrzymać, że nie przypomina sobie, że mnie…. Że mnie
co? Wedy do mnie dotarło. Walnęło we mnie i powaliło. Dlatego nie czułam
strachu czy obrzydzenia nim. Dlaczego wcześniej się nie zorientowałam, że go
kocham?! Usłyszałam ciche pukanie i znajome „ To ja”. Gdy Gabriel wszedł do
środka był jakiś taki niemrawy. Dobra to zbyt słabe. Miał zwieszoną głowę,
wyraźnie unikał mojego wzroku, widać było że ma złe wieści.
-Rafael
wyjeżdża.- powiedział w końcu.
-Co?
Nie możesz go tak po prostu wyrzucać! To na pewno…
-Obaj
uznaliśmy, że tak będzie lepiej.- przerwał mi.
-Mogę
się chociaż z nim pożegnać?
-Lepiej
nie.
-Czemu?
-Dobrze
wiesz czemu. Proszę, nie każ mi tego mówić na głos.
Pokiwałam
głową. Gabriel zrozumiał, że mi wyjść i to też zrobił. Poszłam do łazienki i
rozpłakałam się. Rozwinęłam skrzydła by spojrzeć na pierwszy cud jaki dał mi
Rafael. Płakałam jak głupia. Nagle w lustrze ujrzałam zdumioną twarz mojego
archanioła. Chłopak przez chwilę stał prosto po czym zachwiał się i upadł
uderzając się w głowę. Krzyknęłam i podbiegłam do niego. Po chwili zjawił się
drugi archanioł. Gabriel uniósł nieprzytomnego i położył go na moim łóżku.
Zostałam wyproszona a gdy zamykałam drzwi ujrzałam jeszcze blask. Byłam
przerażona. Pół świadomie zeszłam na dół do salonu. Tam na kanapie zwinęłam się
w kulkę. Mijały sekundy, minuty, godziny. Co jakiś czas któryś z nich schodził.
Nikt nie był wesoły czy choćby pewny poprawy. Gabriel próbował mnie namówić bym
się położyła. Nie potrafiłam. Jednak przeniosłam się do jednego z pokoi na górze
by nie być dodatkowym zmartwieniem. Czułam jak rozpadam się na miliony drobnych
kawałeczków. Jak każda z moich komórek umiera i gnije. Mijały dni. Życiu
Rafaela nic nie zagrażało ale wciąż się nie obudził. To był bardzo zły znak. Im
dłużej tak leżał tym bardziej malały szanse na to, że kiedykolwiek się obudzi.
Nie ruszałam się z miejsca bo jedyny pokój w którym chciałam być był dla mnie
zakazany. Codziennie słyszałam krzyki z dołu. Głos Uriela proszący bym mogła
się zobaczyć z Rafaelem i stanowczy głos reszty, że nie powinnam. Uważali, że
to może być dla mnie za dużo. Nie wiem czemu Urielowi tak bardzo zależało ani
czemu Gabriel tak stanowczo nie pozwalał. Dziś miałam już dość. Siedział przy
nim Uriel reszta szukała rozwiązania. Dziś musiałam się z nim zobaczyć. Po
prostu musiałam. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że archanioł też to robi.
-Gdzie
idziesz?- spytałam w miarę niewinnym tonem.
-Do
łazienki a potem chcę coś zjeść w kuchni. Może mi to trochę zająć.
I
poszedł. Nie wiem czemu to powiedział ale zastanawiałam się tylko przez chwilę.
Gdy zniknął za zakrętem weszłam do pokoju w którym był nieprzytomny Rafael i
zamarłam. Chłopak był całkowicie blady, usta miał spierzchnięte, włosy brudne a
do dłoni podłączoną kroplówkę. Podeszłam do niego i delikatnie pogłaskałam go
po głowie. W łazience zmoczyłam kawałek rękawa i przyłożyłam chłopakowi do ust.
-Proszę,-
zaczęłam szeptać.- nie rób mi tego. Masz się obudzić. Muszę ci przecież
powiedzieć, że cię kocham. Za długo siedziałam z tym cicho. Jedyne co mogę
powiedzieć na swoje usprawiedliwienie to, to że niedawno się o tym
dowiedziałam. Tuż przed twoim wypadkiem. Rozumiesz już dlaczego masz się obudzić?
Jeśli to za mało to mogę powiedzieć, że bez ciebie czuję się pusta w środku. Z
resztą, zastanawiam się czemu wciąż żyję. Jaka siła trzyma moje ciało w
jedności. Odpowiedź nadchodzi szybko. To nadzieja, nadzieja na to że się
obudzisz. Choć płonna to jedyne co mam. Nadzieję. Proszę więc nie odbieraj mi
jej- rozpłakałam się. -,proszę. Chcę powiedzieć ci to prosto w twarz i żebyś to
usłyszał. Kocham cię, ty nieprzytomny draniu.
Pocałowałam
go. Moje łzy spłynęły na jego twarz. Delikatnie wytarłam je i odwróciłam się by
wyjść już byłam przy drzwiach gdy usłyszałam ciche.
-Lilly?
Od
razu podbiegłam do chłopaka. Miał lekko otwarte oczy i szukał mnie wzrokiem. Gdy
mnie zobaczył spróbował się uśmiechnąć ale nie wyszło mu.
-Czy
udało się?
-Co
się miało udać?
-Czy
pokonaliśmy Caninesa? Mat i Rebecca są bezpieczni?
Uśmiechnęłam
się z czułością.
-Tak
wszyscy jesteśmy.
Spróbował
usiąść jednak powstrzymałam go.
-Czy
możesz sam się uleczyć?
-Znasz
odpowiedź?
Nie
rozumiałam o co chodzi. Czekałam cierpliwie aż nabierze sił by powiedzieć o co
mu chodzi. Po krótkiej chwili powiedział to czego bym się nie spodziewała.
-To
zależy od tego czy to co mówiłaś było prawdą.- szepnął.
-Tak.-
odpowiedziałam a moją twarz zalały łzy.
Kilka
dni później.
Rafael
wyzdrowiał. Gabriel opuścił nas, nie powiedział dlaczego. Wspólnie ustaliliśmy,
że nie dowie się co się działo w czasie gdy mnie nie pamiętał. Mógłby sobie coś
zrobić za to jak postąpił. Rebecca Ruda przystała na to tak jak Connors
Nachalny. Rafael myśli, że przez ten cały czas był nieprzytomny. Teraz siedzę z
nim na kanapie i… po prostu siedzę. I jestem szczęśliwa.
Lilly
i Rafael mają dwójkę dzieci.
Rebecca
i Uriel planują ślub.
James
Canines trafił do specjalnego więzienia gdzie przykuto go do skały i jakiś
drapieżny ptak wyżera mu wątrobę. Jest pilnie strzeżony przez pięć hybryd,
które nie karmione chyba już go zjadły ale to trzeba by sprawdzić co jest
niebezpieczne.
Gabriel
cały czas jest sam.
Barachielowi
udało się wprowadzić prawo zezwalające na stałe związki między śmiertelnikami i
aniołami. Aktualnie przebywa z żoną na Majorce i tam wychowuje pięcioletnią
córkę.
Mat
Connors po studiach został komendantem miejscowej policji ds. paranormalnych. Ma
żonę Veronicę. Razem czekają na dziecko.
The end
No i koniec. Wiem, wiem ŻA-ŁO-SNY. Niestety taki jest mój wybór. Macie jakieś pytania? Śmiało nie gryzę. A może pretensje? Mówcie śmiało, nie obrażę się.
niedziela, 6 kwietnia 2014
Rozdział 27 czyli "Troska"
Obudziłam
się dopiero wtedy gdy poczułam, że ktoś mnie tuli. Leżałam przyciśnięta do
czyjegoś boku. Nie musiałam sprawdzać kto to był. Spróbowałam się poruszyć, bez
skutecznie.
-Nie
wierć się, proszę.- mruknął.
-To
mnie puść.
Było
mi dobrze tak leżeć ale gdy tylko przypomniałam sobie co we mnie widzi Rafael,
naszły mnie mdłości. Chłopak niechętnie spełnił moją prośbę a ja odwróciłam się
na drugi bok. Wtedy zauważyłam, że leżę na jednym z jego skrzydeł. Szybko
wstałam tak, by go nie uszkodzić go. On również wstał.
-Coś
się stało?
-Nie,
po prostu… nie chciałam by się połamały.
Uśmiechnął
się i podszedł po czym przyciągnął mnie do siebie.
-Są
dość wytrzymałe ale dziękuję za troskę.
Nie
tak jak ci się wydaje., pomyślałam. Westchnęłam i oparłam głowę o jego pierś.
Przez chwilę chciałam poczuć się bezpiecznie.
-A
tak z innej beczki,- zaczął.- na którą masz do szkoły.
-Nie
chodzę, matka mnie wypisała.
-Czemu?-
spytał zaskoczony.
Lekko
odsunął mnie od siebie i spojrzał prosto w oczy.
-Bo
ją o to poprosiłam.
-Wie
czemu?
-Jej
nie obchodzi co robię.
Spojrzał
na mnie jakoś tak inaczej.
-Nie
możesz tak mówić. Jestem pewien, że bardzo ją to zmartwiło ale nie chciała dać
tego po sobie poznać.
Odepchnęłam
go i odsunęłam się od niego.
-Nie
udawaj mądrego się jeśli nic nie wiesz.
-To
powiedz mi to czego nie wiem.- był zirytowany.
On?
Jak w ogóle śmie? Wmawia mi, że moja matka się mną interesuje i wkurza się gdy
go poprawiam. Może przesadzam ale na temat mojej matki jestem dość drażliwa.
-Ta,-
zakpiłam.- pewnie masz rację. Poczekaj, tylko pojadę paręset tysięcy
kilometrów, do jej firmy. Może mnie wpuści. Ach, zapomniałam! Ona nie przyznaje
się do mnie i uważa za dziwadło! Masz rację, baardzo mnie kocha.
-Ja…
nie wiedziałem. Przepraszam. Nie chciałem…
-Nie
ważne czego nie chciałeś.
Odwróciłam
się do niego plecami. Poczułam jak chłopak przytula mnie. Skuliłam się a on
schował twarz w moich włosach. Powoli pocierał moje ramiona, było to
rozluźniające. Cmoknął mnie w czubek głowy. Znów poczułam odrobinę tego co
dawniej.
-Przepraszam.
-Eh,
idź do siebie. Ja muszę się wykąpać.
-Nie
mogę tam spać a ty budzisz się z krzykiem. Zostanę tu.
Zesztywniałam.
-Nie.-
powiedziałam sztywno.
-Będę
spać na kanapie.
Milczałam.
-Chcę
tylko byś się wyspała. Jeśli znów obudzisz się z krzykiem, będę obok.
sobota, 5 kwietnia 2014
Rozdział 26 czyli "Blisko a jednak daleko"
Obaj
ruszyli posłusznie. W drzwiach Rafael odwrócił się i wyciągnął rękę w moim
kierunku. Uśmiechnęłam się niepewnie i ujęłam ją. Nie wiem dlaczego wszystko
przychodziło tak łatwo. Może dlatego, że tak za nim tęskniłam. Jednak to było
podejrzane. Rafael zachowywał się swobodnie, objął mnie ramieniem i zeszliśmy
na dół. Gabriel trzymał w dłoni kilka pudełek, po chwili otworzył jedno z nich,
wyjął płytę i włożył do odtwarzacza. Następnie usiadł na środku kanapy. Rafael
nie przejął się tym. Poprowadził nas do fotelu i usiadł na nim po czym usadził
mnie na swoich kolanach. Dziwnie się z tym czułam. A poczułam się jeszcze
dziwniej gdy poczułam jego dłonie na własnej tali. Dość nisko, pragnę
zaznaczyć. Poruszyłam się niespokojnie na co on po prostu przyciągnął mnie do
siebie. Nie dokładnie oto mi chodziło ale przynajmniej jedna z jego dłoni
przeniosła się i zaczęła mnie głaskać po głowie. Po filmie zerwałam się z
miejsca udając, że muszę do toalety. Po kilku minutach spuściłam wodę i
odkręciłam na chwilę kran. Gdy wracałam do salonu usłyszałam podniesiony głos
Gabriela.
-Jak
w ogóle możesz tak mówić? Gdy cię niosłem do lecznicy chciałeś wiedzieć co z
nią nawet o sobie nie myśląc.
-Nie
widzę nic złego w tym, że jest pociągająca.
-Wcześniej
ją kochałeś. Może zamiast się podniecać zajmiesz się poznaniem jej?
Nie
mogłam tego dłużej słuchać. Weszłam do pokoju, chwyciłam mój napój i poszłam na
górę. Jak to się mogło stać? Inne pytanie. Czemu woda zalewa moją twarz? Weszłam
do mojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Po paru chwilach usłyszałam ciche
pukanie.
-To
ja.- odezwał się Gabriel
-Wejdź.
Chłopak
zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie. Powoli przytulił mnie a ja zaczęłam
szlochać.
-Nie
martw się.- szepnął.- Dawny on wróci daj mu tylko trochę czasu. Teraz aż za
dobrze zdaje sobie sprawę z własnych pragnień. Nawet nie wie jakie ma
zdolności. Pewnie dostał się tu bo chciał być tam gdzie najczęściej bywasz.
-A
jeśli nie?- spytałam cicho.
-Nie
wolno ci tak myśleć. Musisz mieć nadzieję. Bo jeśli nie ją to co?
Miał rację ale trudno mi
wierzyć. Trudno gdy Rafael jest i go nie ma. Trudno gdy widzi we mnie tylko i
wyłącznie obiekt swoich pragnień. Nie wiem czego chcę więcej ale ta myśl boli
najbardziej. Następnego dnia przyszła ruda. Właśnie siedziałam z Urielem i
Rafaelem w salonie i oglądaliśmy wiadomości. Siedziałam na fotelu, sama. Rafael
siedział na fotelu naprzeciw a Uriel na kanapie. Gdy zadzwoniła do drzwi
wstałam i wpuściłam ją do środka. Na widok Rafaela najpierw zaniemówiła a potem
zaczęła skakać jak szalona, ciągnąc mnie za sobą. Później, jak to mieli już w
zwyczaju, Uriel delikatnie ją przytulił i usiedli obok siebie. Zwykle
obserwowałam ich jakiś czas ale dziś nie
mogłam na nich nawet spojrzeć. Budziło się wtedy we mnie dziwne uczucie. Widok
Rafaela też budził we mnie emocje ale te już potrafiłam nazwać. Były to, w
kolejności dowolnej: ból, zagubienie, tęsknota, smutek i porzucenie. Po
godzinie filmu spojrzałam na chłopaka na fotelu. On z kolei patrzył na parę z
dziwną miną. Ja również na nich spojrzałam jednak niezrozumiałe uczucia wzięły
górę i bardzo szybko musiałam odwrócić wzrok. Poczułam, że ktoś na mnie patrzy.
Nie musiałam jednak sprawdzać kto to. Była tylko jedna opcja. Po kolejnych
dwudziestu minutach ruda Rebecca udała się do łazienki a ja poszłam do pokoju
po koc. Nie mogłam go jednak znaleźć i dopiero po jakimś czasie zeszłam na dół.
Wszyscy nagle ucichli gdy tylko znalazłam się w pomieszczeniu. Nie zwróciłam
jednak na to uwagi, owinęłam się kocem i usiadłam na fotelu. W nocy źle spałam,
cięgle mając koszmary. Nie mogłam wziąć jednak tabletek, które zwykle trzymałam
w szafce, bo zniknęły. Nie wiem czemu. Może dostały nóg? Szczerze powiedziawszy
nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
czwartek, 3 kwietnia 2014
Rozdział 25 czyli "Czy oni są dziećmi?"
Po
takiej niemej wymianie zdań chłopak puścił mnie. Zaczęłam iść w kierunku
Rafaela a moje serce poganiało mnie. On również zaczął się zbliżać. Jednak
zaskoczyło go moje uniesienie ręki w wyraźnym znaku stop. Ten sam gest
wykonałam w stroną Gabriela.
-Robię
to tylko i wyłącznie po to by wybić wam z głowy głupie pomysły. Pamiętajcie, że
jesteście w moim pokoju a ja nie chcę by coś ucierpiało przez wasze hormony. Po
pierwsze, Gabrielu- zwróciłam się do niego.- nie można zakładać z góry
najgorszego choć warto brać to pod uwagę. Rozumiem twoje zachowanie choć
uważam, że przesadzasz. Rafaelu- spojrzałam na wymienionego.- wpadać do
czyjegoś domu bez zaproszenia czy choćby zapowiedzi jest oznaką braku kultury i
szacunku dla osób które w ten sposób odwiedzasz. Wiem, że tęskniłeś. I wydaje
mi się, że to ty nastraszyłeś mnie wczoraj waląc w okno i parapet. Uwierz mi,
to nie było fajne. Teraz do was obu. Czy ja muszę was pouczać tak jakbyście
mieli po pięć lat. Co ja? Wasza matka? A może babcia? Bo teraz się tak czuję. A
teraz obaj marsz na dół. Usiądziemy na kanapie i obejrzymy film. W spokoju,
jasne?
Gabriel
zrezygnowany pokiwał głową ale Rafael podszedł bliżej co nie spodobało się
drugiemu.
-Mam
być spokojny?
Przyłożył
sobie moją dłoń do piersi. Poczułam jak płoną mi policzki.
-To
chyba nie wystarczy.
Przyciągnął
mnie do siebie i wtulił twarz w moje włosy.
-Teraz
jest idealnie.- szepnął lekko chrapliwym głosem.
-Puść
ją.- usłyszeliśmy Gabriela.
-Nic
jej nie robię.- powiedział już normalnym głosem, zirytowany.- Gdyby jej się nie podobało, powiedziałaby.
-Nie
podoba mi się to, że nie potraficie się uspokoić.- warknęłam.- Z wami jak z
dziećmi. A oto wiadomość z ostatniej chwili,- odsunęłam się od chłopaka i
posłałam obu karcące spojrzenie.- nie jestem zabawką o którą można się kłócić.
Ogarnijcie się. Do salonu, już.
Rozdział 24 czyli "On"
Zamknęłam oczy i wtuliłam twarz w ramię chłopaka. Objął mnie i zaczął
uspokajać.
-To
okropny film.- szepnęłam.
-Włączyć
inny?
Gwałtownie
pokiwałam głową. Komedia, okej to przeżyję. Po filmie chciałam iść czytać ale
zatrzymał mnie Gabriel.
-Lilly.
Odwróciłam
się.
-Słucham?
-Mam
złe przeczucia. Poczekaj, pójdę z tobą.
Wzruszyłam
ramionami. Przeczucia, pff. Jednak u szczytu schodów też coś poczułam. Coś od
czego moje serce ożywiło się. Chciałam jak najszybciej wejść do pokoju, jednak
chłopak mnie spowalniał. Powoli otworzył drzwi i zamarł. Spojrzałam mu przez
pachę i nie mogłam złapać oddechu. Gość patrzył na Gabriela zaskoczony i trochę
zirytowany. Po chwili jednak mnie zauważył a jego spojrzenie się zmieniło.
Najpierw był zaskoczony, potem uśmiechnął się łagodnie. Wyciągnął dłonie w moją
stronę.
-Chodź,
proszę.
Nie
potrafiłam się ruszyć. Potrafiłam tylko patrzyć w jego jasne, niemal białe
oczy. Nawet oddychać nie umiałam.
-Lilly.
Zbliżył
się o krok.
-Ani
kroku dalej.- warknął Gabriel.- Rafaelu, co tu robisz?
-Szukałem
jej. Wiedziałeś gdzie jest i milczałeś.- po czym zwrócił się do mnie.- Lilly,
chodź do mnie. Proszę, tęskniłem.
Zdołałam
się uśmiechnąć.
-Ja
też.- szepnęłam.- Ale oni boją się, że zrobisz coś złego. Że kogoś skrzywdzisz.
-Prędzej
jego ale nigdy ciebie, Lilly.
Znów
postąpił krok do przodu. Znów Gabriel go ostrzegł. Rafael znów go zignorował i
poprosił mnie o podejście.
-Nie
podchodź do niego.- poprosił archanioł przy drzwiach.
-Nie
słuchaj go. Lilly, chodź tu. Proszę.
Byłam
rozdarta. Jednocześnie chciałam podejść do niego ale w głębi serca przyznawałam
rację obawom reszty. Postanowiłam zrobić co innego. Postąpiłam krok do przodu.
Gabriel puścił drzwi i zatrzymał mnie.
-Jesteś
pewna?- szepnął.
-Zostaw
ją.- warknął stojący na środku pokoju archanioł.
Spojrzałam Gabrielowi w
oczy.
wtorek, 1 kwietnia 2014
Rozdział 23 chili "Rutyna i walenie do okna"
I
w tym rytmie zaczęły mi mijać dni. Pobudka, poranna toaleta, małe śniadanie,
film, wiadomości, książka, rozmowa z Gabrielem, mała kolacja, wieczorna
toaleta, sen. Następnego dnia to samo czyli pobudka, poranna toaleta, małe
śniadanie, film, wiadomości, książka, rozmowa z Gabrielem, mała kolacja,
wieczorna toaleta, sen. Zwykle kładłam się po 22:30 a wstawałam o 8:00. Zwykle
pilnował mnie Gabriel, czasem Uriel bądź
Barachiel, z którym to w ogóle nie szło porozmawiać. Cały czas czytał jedną,
starą księgę. Uriel był natomiast jak starszy brat. Pewnego dnia przyszła do
nas ruda Rebecca akurat w obecności Uriela. Archanioł wpadł po uszy. Jaka to
szkoda, że ona woli Connorsa. No cóż, nie każdemu da się dogodzić. Choć ruda
gdy dzwoniła z wiadomością, że wpadnie zaczęła pytać o zakochanego w niej
archanioła. Gdy miał być ze mną Uriel ruda przychodziła godzinę później. Nie po
to by go uniknąć, tylko po to by lepiej się ubrać i umalować! Czyżby Connors
poszedł w odstawkę? Chłopak patrzył na nią nieśmiało a ona tak samo się
uśmiechała. Gdy się do siebie odzywali to gadali od rzeczy. Byli moją małą
rozrywką w monotonnym rozkładzie dnia. Pewnego dnia chłopak wykonał pierwszy
ruch. Gdy cała nasza trójka siedziała na kanapie oglądając film on objął ją
ramieniem. Ledwo jej dotykał a ona wtuliła się w jego bok. To było tak słodkie,
że zaczęłam obawiać się o moje zęby tak samo jak o to czy czasem nie nabawię
się cukrzycy. Nie wiedziałam jednak co przyniesie ze sobą dzień następny. Był
ranek. Gabriel wyszedł do sklepu. Był pięć minut drogi stąd a za chwilę miał
ktoś przyjść by mnie pilnować. Siedziałam na kanapie i czytałam gdy nagle
rozległ się jakiś hałas. Podniosłam się gdy głośne walenie się powtórzyło.
Dochodziło z kuchni. Wolno skierowałam swoje kroki do tamtego pomieszczenia
chwytając po drodze ozdobną figurkę. Jak na swój rozmiar była dość ciężka co
było jej atutem. Znów dziwny hałas. Będąc bliżej rozpoznałam dźwięk uderzania
czegoś o parapet i okno. Weszłam ostrożnie do kuchni i rozejrzałam się po
pustym pomieszczeniu. Zaczęłam się lekko bać. Głupi horror. Oglądałam go jakiś
czas temu a wciąż się go boję. Wolnym krokiem podeszłam do okna. Rozległo się
kolejne walenie. Szybkim ruchem odsłoniłam zasłonę i… nikogo. Przez chwilę
wpatrywałam się w widok za oknem a mój strach dodatkowo rósł. Nagle poczułam
czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczyłam i odwróciłam się. Barachiel. Odetchnęłam
z ulgą. Archanioł spojrzał na trzymany przeze mnie przedmiot, na mnie, na
przedmiot i znów na mnie. Uniósł brew. Jego mina była jednocześnie znużona i
pytająca.
-Coś
waliło w okno i parapet… chciałam sprawdzić bo nie wiedziałam czy to na
zewnątrz czy tu… ale nikogo nie ma… na dworze również…. Nie wychodziłam, tylko wyjrzałam
przez okno.
Archanioł
odsunął mnie do okna, otworzył je i wyjrzał na zewnątrz. Spojrzał w dół.
-Idź
do pokoju.
Czy
on się właśnie odezwał? Stałam z pełnym kompletem szoku.
-Słucham?
-Idź.
Poszłam
do pokoju. Po drodze chwyciłam książkę. Po jakimś czasie do drzwi ktoś zapukał.
-To
ja.- usłyszałam Gabriela.
Zdziwiło
mnie to, że nagle zaczął się afiszować. Awans dostał czy jak? Królową jest?
-Wejdź.
Chłopak
wszedł i usiadł obok. Poprosił bym opowiedziała o tym co się zdarzyło.
Zgodziłam się. Ani razu mi nie przerwał. Dopiero gdy skończyłam zaczął pytać.
Czułam się jak na przesłuchaniu. Parę razy warknęłam mu, że nie jest
policjantem. Przepraszał wtedy i pytał dalej. Gdy skończył wykąpałam się i
poszłam spać. Następny dzień znów wydawał się nudny. Wstałam i udałam się do
toalety. Na śniadanie zjadłam jabłko i bułkę. Popiłam to sokiem i poszłam do salonu.
W odtwarzaczu był już jakiś film.
-Co
to za film?
-Thriller.-
odpowiada Gabriel co mi z kolei nic nie mówi.
-Czyli?
-Zobaczysz.
Dobra, raz kozie śmierć. Po
godzinie zrozumiałam, że raz kozie śmierć to o jeden raz za dużo.
Rozdział 22 chili "Rozmowa oraz ustalenia"
Wściekłam
się i gwałtownie otworzyłam drzwi. Chłopak próbował mnie objąć ale odepchnęłam
go.
-Lilly,-
westchnął.- po prostu uznałem, że tak będzie dla ciebie lepiej.
-Co?!
Delikatnie
chwycił moje ramiona. Spojrzałam mu w oczy.
-Do
tej pory myślałaś, że pewnego dnia on obudzi się i wszystko będzie jak dawniej.
Myśl, że wszystko z nim dobrze ale nie będzie cię pamięta i może nigdy nie
przypomnieć. Mieć kogoś innego i nie chcieć cię znać. Uważasz, jest lepsza? Ja
nie. I nie chciałem byś cierpiała.
-Nie
wiesz, że najgorsza prawda jest lepsza niż najpiękniejsze kłamstwo? Może gdyby
mnie zobaczył przypomniał by coś sobie. Może by mu to pomogło. Jeśli nie ja bym
mu pomogła. Z resztą on mnie szukał, co pewnie wiesz.
Nic
nie powiedział. Przyciągnął mnie do siebie ze zwyczajną dla siebie
delikatnością i pocałował mnie. Nie w czoło, policzek czy nos. Prosto w usta,
bardzo prawdziwie. Jedną dłonią objął mnie w pasie, drugą położył na moim
karku. Mogłabym zatracić się w tym pocałunku. Jednak czułam tylko gorycz i
gniew. Po chwili odsunął mnie od siebie.
-Kocham
cię.- szepnął.- Po prostu.
Odepchnęłam
go. Wiedziałam, że to co do mnie czuje to coś więcej ale nie wiedziałam, że gdy
to usłyszę to doznam szoku.
-Czego
ode mnie chcesz?- wyszeptuję.
-Po
prostu mnie zrozum. Nie chcę byś się mnie bała. Tylko mnie zrozum.
-Nie
wiem czy potrafię.
-Przekonajmy
się?
Położył
dłonie na moich ramionach a ja cofnęłam się.
-Tylko
cię przytulę.
Pokiwałam
głową i pozwoliłam mu podejść. Objął mnie i przyłożył sobie moją głowę do
piersi. Nic nie czułam. Powoli głaskał mnie po głowie. Stopniowo uspokajałam
się, aż po kilku minutach ogarnął mnie kompletny opanowanie.
-Puść
mnie.
Posłuchał.
-Czy
mogłabyś powiedzieć mi, skąd się dowiedziałaś?
-Jeden
z twoich przyjaciół zaprowadził mnie do Rafaela i powiedział mi prawdę.-
wytłumaczyłam.
-Czyli
widziałaś się z nim.
Westchnęłam,
teraz czas na to co będzie trudniejsze do wyjaśnienia.
-Nie.
Był
zdziwiony ale nic nie mówił.
-Gdy
przybyliśmy na miejsce nie było go tam.
-Jak
to, nie było?- spytał ostrożnie.
-Rafael
uciekł.
Gabriel
zrobił się biały jak kreda. Pewnie boi się tego samego co inni. Tego, że
zbiegły nie będzie panował nad sobą i zrobi coś sobie albo innym.
-Przepraszam
ale muszę gdzieś zadzwonić.
-A
dzwoń sobie.
Wyszedł
a ja chwyciłam książkę i zaczęłam czytać. Pewnie nie wiecie, że matka wypisała
mnie ze szkoły trzy dni temu na moje własne życzenie. Nie podała powodu ale
skłamała, że załatwiła mi opiekę. Jej oczywiście nie obchodziło czemu nie chcę
się uczyć. Gabriel oczywiście był w szoku, ale już mu przeszło. Po telefonie
archanioł przyszedł mi powiedzieć co ustalono. Nie miałam w domu przebywać
sama. Nie miałam wychodzić. Oni natomiast będą szukać zbiegłego i doprowadzą do
bezpiecznego spotkania. Zapowiadało się nudno. Gabriel jednak pocieszył mnie
słowami.
-Wiesz
ile filmów cię w życiu ominęło? Masz co nadrabiać.
-Oby
nie horrory. Po jedynym jaki obejrzałam dzieliłam posłanie z rudą Rebeccą a na
dodatek za oknem szalała burza.
Chłopak nie skomentował
tego ale dziwnie się na mnie spojrzał. Westchnęłam. Nawet nie chcę wiedzieć co
mu do głowy przyszło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)