-Co?- byłam w szoku.- Mamo…
-Zabraniam ci tak do mnie mówić.- powiedziała.
Pobiegłam do pokoju i zaczęłam pakować jakieś rzeczy do torby. Nie miałam zbyt wiele. Wzięłam też moje oszczędności, z jakieś 900 funtów. Będę musiała czegoś poszukać. Gdy to zrobiłam wyszłam z domu przez okno i weszłam głębiej w las. Od dawna mam tam małą kryjówkę. Była to mała grota. Położyłam tam torbę, przebrałam się w coś luźnego i poszłam na miasto. Spacerowałam w poszukiwaniu pracy na weekend. Na szczęście udało mi się. Miałam pracować w kwiaciarni. Wróciłam do lasku. Był już zmierzch. Przebrałam się w coś wygodnego i układając się do snu we własnych skrzydłach nie chciałam o niczym myśleć. Pewnie z boku wyglądało to jak taka wielka, puchata, zamknięta muszelka czy raczej małża. Gdy rano się obudziłam zorientowałam się że nie leżę sama. Zauważyłam drobną postać wtuloną we mnie. Gdy chciałam się podnieść dziecko podniosło głowę i spojrzało na mnie zaspanymi oczami. Po chwili wtuliło się we mnie ponownie.
-Ja już muszę wstawać.- szepnęłam do chłopca.
Mruknął coś i wyszedł uniosłam jedno skrzydło by mu to ułatwić. Gdy wstałam przygotowałam chłopcu jakieś prowizorystyczne posłanie. Zasypiającego położyłam na kocu którym go również przykryłam, był tak drobny a pod głowę położyłam bluzę. Szybko ubrałam się i ruszyłam do szkoły. Lekcje były nudne. Jedyne co mnie cieszyło to fakt, że anioły nie muszą się myć. Przecież nie mam zbytnio gdzie. Lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Wciąż myślałam o tym chłopcu. Czy zastanę go jak wrócę? Gdy usłyszałam pytanie nauczyciela odpowiedziałam na nie odruchowo na co ten mruknął coś o szczęściu. Ostatnia lekcja zakończyła się a ja ruszyłam do sklepu kupić coś do jedzenia dla mnie i małego. Wcześniej w kiosku szkolnym kupiłam kanapki. Gdy wróciłam do mojego niby domu malec nie spał. Podeszłam powoli do niego. On przecież wie kim jestem. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się promiennie i podszedł do mnie.
-Hej, jestem Alan. A ty?
-Juliet.
-Przepraszam. Powinienem był spytać czy mogę się obok ciebie położyć ale było zimno. - powiedział ze skruchą.- Wybaczysz mi?
Uśmiechnęłam się do niego.
-Jasne.
Odwzajemnił uśmiech po czym z powrotem podszedł do swojego posłania i usiadł. Usadowiłam się w pobliżu.
-Jesteś aniołem?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam po chwili zwieszając głowę.
-Ja też bym chciał.- rzekł.- Moja mama powiedziała, że lepiej by było gdybym był aniołkiem bo one przynajmniej kiedyś były dobre.
Zaskoczył mnie tym co powiedział. Był demonem? Powinnam go zostawić, odejść albo uciec. Lecz mimo to jest dzieckiem. Zabiją go.
-Jesteś głodny?- spytałam tym samym zmieniając temat.
Pokiwał głową a ja usiadłam koło niego.
-Mam coś.
Wyjęłam z plecaka kanapki i danie do ugotowania. Za pomocą Daru stworzyłam palenisko i garnek. Za pomocą zapałek zapaliłam je a do garnka wlałam wodę z butelki.
-Ciekawe jak gotuje się w wodzie gazowanej.
Chłopiec zaśmiał się.
-Będzie gazowany obiad?- spytał.
-Nie wiem.- powiedziałam z uśmiechem.
Wrzuciłam danie do wody i wyczarowałam talerze.
-A teraz dwie sprawy.
-Jakie?- spytał z lekka przerażony.
-Anioły nie mogą tworzyć broni bez potrzeby więc będziemy musieli obejść się bez noży.- powiedziałam.
Alan odetchnął.
-To nic. A ta druga?- spytał.
-Obiad będzie nie doprawiony.
Nie rozumiał.
-Nie umiem tworzyć tak drobnych rzeczy jak przyprawy.
-Nic nie szkodzi.- powiedział z uśmiechem.
Gdy obiad był gotowy zjedliśmy a ja zaczęłam odrabiać lekcje. Alan patrzył mi przez ramię. Gdy odłożyłam matmę postanowiłam, że powinnam tutaj trochę ogarnąć.
-Muszę iść po coś do domu.- powiedziałam do chłopca.
-Tu jest chyba dom.- powiedział.
-Muszę iść po resztę rzeczy do mojego dawnego domu.- uściśliłam.
-Czemu dawnego?- spytał.
-Bo moja mama mnie wyrzuciła.
-Czemu?- dopytywał.
-Bo jestem kim jestem.
-Pójdę z tobą.- powiedział.
-To nie będzie miłe spotkanie.
-Ale i tak idę.- uparł się tupiąc nogą.
-Dobrze. Przyda mi się wsparcie.