-Czy mogę wiedzieć co robisz?-
warknęłam zirytowana.
-Lepiej będzie dla ciebie gdy
zamilkniesz.
-Bo co?
-Jesteś chora więc na razie
nic. Jednak gdy tylko wyzdrowiejesz popamiętasz przemilczenie tego
faktu.- powiedział ponuro.
-A co cię obchodzi moje
zdrowie?
-Wiele.- szepnął przy mim
uchu, po czym przycisnął mnie mocniej do siebie.- A teraz śpij bo
inaczej ci w tym pomogę.
-To pomóż.- warknęłam.- Nie
wiem czy wiesz ale z kaszlem to dosyć trudne.
Poczułam jego dłoń na moim
czole i zasnęłam. Śniło mi się coś nietypowego. Leżałam na
łóżku gdy nagle podbiegł do mnie jakiś chłopiec.
-Mamo! Tata nie chce się ze mną
zgodzić!
Byłam w stu procentach pewna,
że mówi do mnie. Wdrapał się na łóżko a następnie na moje
kolana.
-O co chodzi?- spytałam go z
czułością.
-Tata mówi że Nicole będzie
miała na imię Monic.
-Mogę cię zapewnić, że na
pewno będzie się nazywać Nicole.-
powiedziałam.
Nagle przez nieznane mi drzwi
wyszedł Wojna. Chłopiec uśmiechnął się do niego z wyższością.
-Widzisz tato?- powiedział z
wyższością w głosie.- Ona ma na imię Nicole.
Chwila, chwila. On niby jest
ojcem dziecka, które nazywa mnie matką? I czemu mówię takie
dziwne rzeczy?
- Naprawdę?- powiedział,
unosząc brew.- Myślałem, że cię przekonałem.
-Nigdy mnie nie przekonasz.- O
udało mi się powiedzieć coś swojego.
Chłopak usiadł obok mnie i
mnie pocałował. Byłam kompletnym szoku. Odsunął się ode mnie i
uśmiechnął. Byłam zdezorientowana.
-Nicole.- powiedziałam po
chwili.
-W nocy bardziej się postaram.
-To nie fair. Ja nie mogę się
bardziej postarać.
-Nie musisz.- zapewniłam go.
Chłopiec uśmiechnął się. W
następnej chwili przyszedł Zaraza. Mały pobiegł do niego i poszli
do tamtego pokoju.
-Dlaczego nie Monic?- zapytał
Whawhai.
-Mówiłam ci przecież, że tak
miała na imię dziewczyna, która mi dokuczała. To imię mi się
źle kojarzy.- czemu ja
mu to mówię.
-Niech ci będzie.- mruknął i
pocałował mnie.- Ale nie zrezygnuję z tego nocnych planów.
Nie wiem czemu się
uśmiechnęłam. A jeszcze gorsze było to, że sama go po chwili
pocałowałam.
Obudziłam się zdezorientowana.
Spojrzałam na chłopaka zdziwiona. Nie spał.
-Chyba byłam w twoim śnie.-
powiedziałam.
-Mnie nie śnią się dzieci.-
warknął.
-Nikt nic nie mówił o
dzieciach.
Zamilkł. Punkt dla mnie.
Chłopak westchnął i pocałował mnie. Tak samo jak we śnie. Z
dziwnym leniwym zaangażowaniem od którego moje serce wrzuciło na
wyższy bieg. Byłam w szoku. Po chwili chłopak delikatnie pchnął
mnie na łóżko i położył się na mnie. Nie mogłam się
poruszyć. Jego usta zjechały na moją szyję.
-P...przestań.- zająknęłam
się.
-Nie.- powiedział.
Po jego głosie można było
poznać, że się uśmiecha.
-Proszę.- powiedziałam ledwie
panują nad głosem.
Pokręcił głową.
-Nie ujdzie ci to płazem
zwłaszcza, że teraz wiem co na ciebie działa.
-Proszę.- szepnęłam.- Ja nie
chcę. Myślisz, że taka chwila jest coś warta jeśli później jej
się żałuje?
Zatrzymał się. Po chwili
położył się obok mnie i mocno mnie objął. Czemu nagle zaczęłam
inaczej reagować na jego dotyk? Gdy tylko mnie dotknął przeszły
mnie dziwne dreszcze. Zaczął głaskać mnie po głowie a po chwili
wplótł palce w moje włosy. Czułam się jakbym była mu podana na
tacy. To było paskudne uczucie. Zamknęłam oczy by nie musieć tego
czuć jednak to wrażenie mnie nie opuszczało.
-Kocham cię.- szepnął.
-Nie kłam.- mówię mając
nadzieję, że mam rację.
Jaka szkoda że się myliłam.
By przekonać mnie co do prawdy tych słów pocałował mnie. Teraz
robił to znacznie częściej. Wiedział przecież, że przynosi to
oczekiwany efekt. Bałam się, że teraz nic go nie powstrzyma. On
jednak odsunął się ode mnie a ja zrobiłam to samo.
-Czyli teraz będziesz nie
unikać?- zapytał.
-Teraz stałeś się jeszcze
groźniejszy.
Westchnął i spojrzał na mnie.
-Co mam zrobić by nasze relacje
były normalne?- zapytał.- Bym mógł się do ciebie zbliżyć?
-Nic nie możesz zrobić.-
powiedziałam beznamiętnie.
Usiadłam oplatając nogi
rękoma. Whawhai zszedł z łóżka i kucnął obok mnie. Delikatnie
dotknął mojej dłoni a ja cofnęłam się. Jęknął.
-Nie masz nic do powiedzenia?-
spytał z bólem.- Żadnej odzywki? Złośliwości?
Milczałam.
-Claire,
proszę cię. Nie zachowuj się tak. To jest okropne.
Odwróciłam wzrok. Ten
natomiast podniósł mnie, posadził sobie na kolana i przycisnął
mnie do siebie. Zaczął mną delikatnie kołysać, głaskać o
głowie i szeptać coś niezrozumiałego. Pocałował mnie w czubek
głowy. Niech już przestanie. Czuję, że nie długo po prostu się
złamię. Kiedyś obiecałam sobie, że nikt nie będzie przeze mnie
cierpiał.
-Przestań.- szepnęłam.
Chyba mu ulżyło.
-Claire?
-Hm?
-Bardzo cię kocham.
-Ta.- odparłam sucho.
Następnie zaniósł mnie do
kuchni i znów zrobił mi coś do jedzenia. Ignorowałam go więc od
razu pojawił się obok.
-Maleńka, co jest?- spytał.
To określenie mnie zirytowało.
-Jak ty mnie nazwałeś?-
zwróciłam się do niego zirytowana.
-Maleńka.- powtórzył
z ciepłym uśmiechem.
Nikt już nie będzie mnie tak
nazywał! Nigdy.
-Nigdy więcej tak do mnie się
nie zwracaj.- syknęłam.
Chyba zauważył w tym jakieś
drugie dno bo od razu
spoważniał.
-Kto cię skrzywdził?- warknął.
Zamrugałam zaskoczona. Po
prostu powiedziałam mu, że nie chcę by mnie tak nazywał.
-Chodziłam z takim jednym...-
odparłam zmieszana.- dość szybko zerwaliśmy...
-Ty z nim?
Pokiwałam głową.
-Zgaduję, że nie mógł się z
tym pogodzić.
Znowu pokiwałam głową.
-Stalker?-zapytał po raz
kolejny.
Jak on zgaduje? Czyta mi w
myślach? Jednak potwierdziłam. Nie
miałam bladego pojęcia o co mu chodzi? Jednak on po prostu
przytulił mnie. Spięłam się, co okazało się dziwnie trudne.
-Mogę go zabić?- zapytał.
Odsunęłam go od siebie.
-Co?- spytałam zszokowana.
-Nie pozwolę nikomu cię
prześladować.
-A ty niby mogłeś?
Milczał.
-Z resztą, nie możesz go
zabić. Nie tak po prostu.
-Mogę.- powiedział spokojnie.
-Nie,
nie możesz.
Pocałował mnie w usta.
-Jednak bym chciał.
-N...nie pozwolę ci na to.
-Jesteś słodka.
-Och, odczep się.- mruknęłam.
-Jak będziesz jeść, kotku.
Odwróciłam głowę. Zaśmiał
się.