Hej, torturuję was nowym rozdziałem. Czy czujecie się jakoś krzywdzeni czy ranieni?
W
tym samym czasie, gdzieś daleko i chodzi o kogoś innego.
Zostaję brutalnie przybita do ściany.
Czuję dłonie tego… tego zboczeńca na karku i biodrze. Rozpiął moją kurtkę i
zaczął całować moją szyję. Nagle za plecami pojawia się skrzydlata postać.
Anioł. Odciąga go i rzuca nim. Koleś pechowo trafia w szybę jakiegoś budynku i
wpada do środka. Anioł odwraca się do mnie i posyła mrożący w żyłach krew
uśmiech. Zajął miejsce poprzednika i zaczął całować moją skórę. Zsunął odzież z
mojego ramienia i znieruchomiał. Spróbowałam się wyrwać, na nic. Anioł po
chwili delikatnie ucałował moje ramię. Poprawił moje ubranie i przyciągając
mnie do siebie wzniósł się w powietrze. Krzyknęłam. Przycisnął mnie mocniej do siebie.
Po jakimś czasie wylądował. Odepchnęłam go. Okazało się, że jesteśmy pod
blokiem. Nie byle jakim. Tym w którym mieszkam. Chcę go zapytać skąd wie ale on
po prostu odleciał. Weszłam do domu mając nadzieję, że to było nasze ostatnie
spotkanie. Weszłam do mieszkania i zamknęłam drzwi. Szybko wzięłam prysznic i
przebrałam się. Było po 21:30 ale położyłam się spać. Zasnęłam od razu wtulając
się w poduszkę. Jednak obudziłam się na podłodze. Nie zdziwiło mnie to, dość
często się tu budzę. Wstałam i zjadłam śniadanie. Po 9:15 wyszłam by udać się
do szpitala. Zatrzymałam się jednak gdy wyszłam z budynku. Stał tam oparty o
poręcz schodów. Anioł spojrzał na mnie i podszedł. Zmusił mnie bym szła obok
niego. Z drugiej strony szedł jakiś chłopak. Anioł objął mnie w pasie,
zaznaczając tym mnie jako swoją własność. Wzdrygnęłam się. Nie chcę „należeć”
do tego potwora. Anioły, tak jak demony: wyśmiewają, dokuczają, przezywają…
torturują, gwałcą, mordują… Musnął moje ucho ustami. Zesztywniałam a on się
cicho zaśmiał. Był przerażający. Docieramy pod szpital a ja znów nie wiem skąd
wiedział do kąt ma iść. Wchodzimy do budynku i podchodzimy do recepcji.
-Przyszłam…
Anioł ściska moją dłoń.
-Przyszliśmy do Margaret Store.
Kobieta uśmiecha się do mnie. Gdy się
odwracam kątem oka widzę jak posyła pytające spojrzenie aniołowi. Czy ona zdaje
sobie sprawę z tego kim on jest?! Chyba nie, szczęściara. Idę w kierunku sali
Margaret. Potwór dogania mnie. Chwyta mój nadgarstek. Wyrywam mu się z
łatwością. Obejmuje mnie w pasie. Wchodzimy do sali. W pomieszczeniu jest jedno
łóżko a na nim leży moja kuzynka. Spogląda na mnie i uśmiecha się. Wymuszam
uśmiech i podchodzę do niej. Oczywiście anioł idzie również.
-Hej, kto to?- pyta dziewczyna.
-Nikt ważny.
Siadam na krześle obok a potwór staje
za mną i kładzie dłonie na moich ramionach. Słyszę, że ktoś puka i odwracam
się. W drzwiach stoi recepcjonistka.
-Czy mogę pana na chwilę poprosić?-
pyta.
Anioł spogląda na mnie.
-Jak dla mnie możesz nie wracać.
Pochylił się i przygryzł moje ucho.
Znieruchomiałam i zacisnęłam powieki. Wyszedł.
-Przystojny, co nie?- mówi dziewczyna.
-Poczekaj.
Podchodzę do drzwi i zaczynam
podsłuchiwać.
-Wiesz do czego służy mowa?- pyta go
kobieta.
Milczenie.
-Chyba nie. Czego cię nauczyli o
ludziach?
Drętwieję, gdy słyszę jej słowa. Ona
też nie jest człowiekiem?! To kto w końcu kim? I kto na prawdę jest tu
człowiekiem?! Czy ktokolwiek w tym szpitalu nim jest? Oprócz Margaret i mnie... i gościa z od dwudziestki.
-Niczego?! Przecież jesteś Upadłym.
Cisza a mnie serce podchodzi do gardła.
Upadły.
-Ludzie są wrażliwi. Ich emocje są
znacznie silniejsze. Wyraźniejsze. Może nie czują całym sercem jak my ale ich
uczucia też są przez to podstawą duszy. Jeśli jesteś jej aniołem, dadzą ci siłę. Ale tylko te
pozytywne. A to co widziałeś tam gdzie głównie chadzałeś ci w tym nie pomoże.
Tylko ją wystraszysz. Chcesz tego?
Ta cisza jest irytująca.
-To idź tam i napraw co zepsułeś.- mówi
i słychać w jej głosie uśmiech.
Słyszę kroki i szybko wracam na
miejsce. Cały czas w mojej głowie pobrzmiewają słowa kobiety. „Jeśli jesteś jej
aniołem”. Co to, do cholery, znaczy? Anioł wszedł, chwycił moją dłoń i
pociągnął do krzesła. Usiadł na nim a mnie posadził na swoich kolanach.
Przycisnął mnie do siebie i oparł głowę o moją.
-Zachowuj się.- szepnął zachrypniętym
głosem.
Znieruchomiałam. On jednak mówi?!
Rozmowa z Margaret jakoś się potoczyła. Potwór nie odzywał się do niej choć
często mówił mi coś do ucha. Jak od niego uciec?
-Nie uda ci się.- szepcze anioł.
Zdrętwiałam. Czy on czyta mi w myślach?
-Otóż to.- szepnął ze śmiechem.
To przestań! Warczę w myślach. Zaśmiał
się. Wizyta dobiegła końca. Wstałam, chłopak również.
-Jutro też przyjdziesz?- pyta Margaret.
-Jasne.
-Z nim?- dopytuje.
-Nie wiem.- odpowiadam.
Potwór
uśmiechną się, objął mnie ramieniem i wyszliśmy. Minęliśmy
recepcjonistkę, do której zdołałam się tylko uśmiechnąć. Jest jedną z nich.
Wyszliśmy i ruszyliśmy do mojego mieszkania.
-Zostaw mnie w spokoju.- mówię pod nosem.
-Raczej nie.
Gdy dotarliśmy na miejsce chłopak
wszedł do budynku ze mną. Przestraszyło mnie to.
-Nie wejdziesz ze mną do środka.-
powiedziałam.
-A jak mnie powstrzymasz?- pyta.
Drętwieję. Gdy staję przed drzwiami do
mieszkania mam problem z włożeniem klucza do dziurki. On wzdycha i zabiera mi
klucze. Otwiera drzwi i puszcza mnie przodem. Gdy znajdujemy się wewnątrz,
anioł zamyka drzwi. Wchodzę w głąb mieszkania. Chcę zamknąć się w
moim pokoju ale chłopak ciągnie mnie do kuchni. Usadził mnie na taborecie a sam
zaczął przeszukiwać pomieszczenie. Zaczął coś przyrządzać. Patrzę na jego
poczynania podejrzliwie. Nie ruszę niczego co on poda. Po chwili podaje mi
kanapkę z szynką, serem, sałatą, pomidorem, rzodkiewką i kiełkami. Eh… Czemu on
musi wiedzieć co lubię?! Odwróciłam wzrok od kanapki. Znów usłyszałam ten jego
śmiech.
-Co?- warknęłam do niego.
-Miałem nadzieję, że ta kanapka skusi
cię do jedzenia.
-Od kiedy to anioły kuszą? Myślałam, że
to robota demonów i sprzedawców.
Uśmiech zszedł z jego twarzy.
-Nie waż sobie tak ze mnie żartować.
-Kto powiedział, że ja żartuję.-
odrzekłam poważnie.
Podszedł do mnie i nachylił się nade
mną, chwytając mnie za ramiona. Jego palce boleśnie wbijały się w moją skórę.
Był przerażający. Twarz wyrażała wściekłość i oburzenie.
-Nigdy więcej tak nie mów.- powiedział
a raczej warknął.
Patrzyłam w jego błękitne oczy z
ciemnymi plamkami. Pokiwałam wolno głową. Odsunął się i wrócił na swoje
miejsce. Drżącymi dłońmi wzięłam do ręki kanapkę i zaczęłam ja skubać. Mimo iż
żołądek związał się w supeł po piętnastu minutach dziobania skończyłam. Powoli
wstałam i odwróciłam się by wyjść z pomieszczenia.
-Gdzie idziesz?- usłyszałam za plecami.
-Do łazienki.
-Okej.
Szybkim krokiem weszłam do łazienki i
zamknęłam się w niej. Siadam na podłodze opierając się o drzwi. Wyciągnęłam z
kieszeni komórkę i wysłałam SMS-a do Margaret.
Ratuj Margaret.
Odpowiedź przyszła szybko.
Co się stało?
Ten koleś co z nim przyszłam. Wszedł do
mojego mieszkania. Jest przerażający. Ale nie to jest najgorsze. Zapewne się
ode mnie nie odczepi.
Nie chciałam mówić jej że on jest
aniołem. To zbyt niebezpieczne. A co jeśli ta recepcjonistka dowiedziałaby się że
Margaret wie? Przekazałaby to temu a on by jej coś zrobił. Nie chcę tego. Z moich oczu płyną łzy bezsilności. Słyszę ciche pukanie do drzwi, mniej więcej na poziomie mojego ramienia.
-Meggie. Meggie, otwórz. Nie musisz się
mnie bać.- mówi spokojnie i cicho, niemal szeptem.
-Nie.
-Błagam. Powiem ci wszystko, czego nie
wiesz.- powiedział.- Meggie, błagam cię.
To było kuszące, zbyt wielu rzeczy nie
wiedziałam. Brak wiedzy bywa zgubny.
-Nie będziesz się tak zachowywać?-
pytam.
-A ty porównywać mnie do demonów?
-Czemu cię to razi?
-Jestem Upadłym ale wciąż Aniołem.
Demony to moi wrogowie i moim przeznaczeniem było walczenie z nimi walczyć. Nie
porównuj mnie proszę do mojego wroga.
-Dobrze.- mówię.
To miało sens. Wróg to wróg. Ja nie byłabym pocieszona gdyby ktoś porównał mnie do Lizzie. Wstałam i powoli otworzyłam drzwi. On również stał. Patrzył na mnie z
ulgą, nadzieją i poczuciem winy.
-Słucham.
-Może usiądziemy?- zaproponował.
Zawahałam się. A jeśli to jakaś sztuczka? Do łazienki się nie dostanie więc to w niej jestem teoretycznie bezpieczna. W końcu zachowuje się jakby
postradał rozum. Biorę głęboki wdech. To trudna decyzja.